– Cieszę się, że mogłem wygrać u siebie – powiedział Wojciech Halejak, który w rodzinnych Gliwicach zwyciężył w niedzielę w Bike Atelier MTB Maratonie.
Ulewny deszcz i błoto nie wystraszyły miłośników ścigania, wystartowało ponad 1000 osób!
– Było bardzo fajnie, pogoda dopisała, bo lubię takie błoto – relacjonował Leszek Świder, jeden z uczestników Bike Atelier MTB Maratonu, który odbył się w niedzielę w Gliwicach. – Warunki były ciężkie, ale im ciężej, tym lepiej – dodawał inny, Piotr Kramarzyk.
Ich opinia nie jest odosobniona, co potwierdzają liczby. W ulewnym deszczu w różnych kategoriach wystartowało ponad 1000 osób, w tym ponad 160 dzieci. – Lubię takie wyścigi, bo po prostu lubię rower. Można z nim aktywnie spędzać czas i dobrze się bawić – powiedziała Martyna Porębska, która wyścigiem poprzedziła rozpoczęcie roku szkolnego. Pogoda znacznie zwiększyła stopień trudności trasy i pozwoliła wykazać się dobrą techniką jazdy. Nie brakowało jej najmocniejszym zawodnikom, którzy stoczyli w Gliwicach zacięty bój o wygraną.
Wyścig na najdłuższym dystansie PRO (69 km) wygrał Wojciech Halejak z JBG2 CryoSpace, który na finiszu pokonał mistrza Polski w maratonie MTB, Dariusza Batka z ekipy CST 7R. – Miałem swój plan i dokładnie się go trzymałem. Wstępnie przyspieszyłem w okolicach sztolni w Reptach i wyprowadziłem zdecydowany atak na podjeździe pod nasyp 2 kilometry przed metą. Niewielką przewagę udało się utrzymać do mety. Pomogła znajomość okolicy – uśmiechał się Halejak, który mógł świętować wygraną na swojej ziemi. – Cieszę się, że mogłem wygrać u siebie.
Komandos w akcji
Pogoda nie oszczędzała nikogo. – Ulewa jak w wietnamskiej dżungli, strumienie wody spod kół i błoto sprawiały, że rower zaczął odmawiać posłuszeństwa. Wysiadła blokada w amortyzatorach, przerzutka działała coraz gorzej, klocki hamulcowe całkowicie się wytarły. Na dodatek coś mi się wbiło w oponę w połowie wyścigu i musiałem szybko załatać dziurę, z której uchodziło powietrze. Tylko najlepsi komandosi ogarniają takie sytuacje – przyznał z zadowoleniem Halejak na mecie w ośrodku wypoczynkowym w Czechowicach.
W Gliwicach nie zabrakło także osób, które spróbowały swoich sił na krótszym dystansie HOBBY (29 km). – Wystartowałam z ciekawości. W zeszłym roku ścigałam się w innym maratonie w Krakowie i chciałam sprawdzić, jak będzie tutaj. Bardzo mi się podobało – przyznała debiutantka w Bike Atelier MTB Maratonie, Joanna Kowolik. – Szybkość i błoto to jest to! Trasa była bardzo ciekawa, jechało się świetnie, jak na pierwszy maraton z tej serii, bardzo mi się podobało – oceniła.
Równowaga musi być
Niezależnie od dystansu, każdy maratończyk musiał się wykazać nie lada umiejętnościami, żeby pokonać najtrudniejsze fragmenty gliwickiego wyścigu. – Przed metą był dość ostry podjazd, na którym pogoda zrobiła swoje – przyznał Piotr Kramarzyk. – Niektórzy schodzili z roweru, ale można go było przejechać – dodał Leszek Świder, chwaląc organizatorów za bardzo dobre przygotowanie trasy. Czyżby i pogodę uwzględnili oni w swoich planach? – Równowaga w przyrodzie musi być. Na ostatnim wyścigu w Psarach był upał, więc w Gliwicach musiało trochę popadać. Przed wyścigiem niektórzy marudzili, że będzie za łatwo, więc znalazło się małe utrudnienie – uśmiechała się, ociekając deszczem, Anna Bara, organizatorka Bike Atelier MTB Maratonu.
Kolejne zmagania z tej serii odbędą się 30 września w Ustroniu, a finał tegorocznego cyklu odbędzie się 14 października w Dąbrowie Górniczej.
Źródło zdjęć: Bike Atelier (velonews.pl, Magda Wójcik, Biały Wilk)
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?