Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bumar Łabędy - Dostali premie, a teraz boją się zwolnień

Michał Wroński
Oddajcie nam starego prezesa - domagało się wczoraj kilkuset pracowników gliwickiego Zakładu Konstrukcji Spawanych przed siedzibą Bumaru Łabędy (spółki-matki ZKS).

Pikietujący żądali też przywrócenia do pracy Andrzeja Sypka - jednego ze związkowców, zawieszonych w pracy przez nowy zarząd spółki. Ani okrzyki, ani płonące opony, ani odpalane świece dymne nie skłoniły jednak nikogo z władz Bumaru do podjęcia rozmów ze związkowcami. Również nowy zarząd ZKS nie znalazł czasu dla pikietujących - gdy rozpoczynała się manifestacja, prezesa Jarosława Kołodziejczyka nie było już w pracy, a jego zastępca akurat był na delegacji.

Atmosfera w produkującym m.in. podwozia dla dźwigów i obudowy transformatorów ZKS-ie jest gorąca od 17 grudnia, kiedy to odwołany został ze stanowiska poprzedni prezes spółki, Zbigniew Krzyszkowski oraz dyrektor ds. ekonomiczno-finansowych, Dariusz Biniarz. Ich miejsce zajęli Jarosław Kołodziejczyk, były dyrektor śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych oraz Paweł Kossecki. Oficjalnym uzasadnieniem tej roszady miała być zła sytuacja finansowa spółki i kiepskie wyniki sprzedaży.

- To jakaś bzdura. Pracujemy na trzy zmiany, a zamówienia na ten rok są jeszcze większe. Mamy zamówienia z Austrii i Niemiec. Jako jedyna spółka w grupie zakończyliśmy ubiegły rok z zyskiem, a pracownicy przed świętami dostali premie - mówi Waldemar Dudek ze Związku Zawodowego Kontra. Na potwierdzenie swych słów związkowcy przedstawiają przesłane do GUS przez poprzedni zarząd spółki sprawozdanie finansowe za pierwsze dziesięć miesięcy ubiegłego roku. Wynika z niego, że do końca października ZKS miał blisko 3,9 miliona złotych zysku.

- To nie są pełne dane. W czwartym kwartale zakład miał 1,8 miliona złotych straty, w skali całego roku sprzedaż spadła o ponad 60 procent - wylicza Ewa Kubisiewicz-Boba, rzeczniczka grupy Bumar Łabędy. Nieoficjalnie można też usłyszeć, że ZKS zaplątany jest w sprawę opcji walutowych. Co to oznacza dla blisko 900 zatrudnionych w spółce pracowników? Związkowcy obawiają się, że nowy zarząd został wprowadzony do zakładu w celu przeprowadzenia zwolnień grupowych (w całej grupie miały one objąć ok. 800 osób). Co prawda Ewa Kubisiewicz-Boba zapewnia, iż na chwilę obecną w ZKS-ie nie są planowane żadne redukcje, ale takie deklaracje niezbyt przekonują związkowców.

- Prezes całej grupy Wojciech Krasuski podczas spotkania z nami wprost powiedział, że widzi tu zatrudnienie ograniczone o jedną trzecią. Z kolei prezes Kołodziejczyk raz mówi, że redukcji nie będzie, a innym razem wylicza, ilu pracowników trzeba by zwolnić. Przestaliśmy mu już wierzyć - opowiada Waldemar Dudek. Jak dodaje, próbkę swoich możliwości nowy zarząd dał po proteście jaki 18 grudnia związkowcy urządzili w pomieszczeniach spółki - jeszcze tego samego dnia Andrzej Sypek, działacz Związku Zawodowego Przemysłu Elektromaszynowego został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy (z zachowaniem prawa do wynagrodzenia).

- Zakazano mu nawet wstępu na zakład. To złamanie prawa pracy i prawa związkowego - uważa Dudek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto