Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

EDUKACJA: Korepetycje dla pierwszaka w podstawówce?

Magdalena Kozioł, Danuta Bartkowiak
- Moi uczniowie nie potrzebują korepetycji - zapewnia Anna Grzesiak z SP 7 w Głogowie
- Moi uczniowie nie potrzebują korepetycji - zapewnia Anna Grzesiak z SP 7 w Głogowie Piotr krzyżanowski
Nauczyciele chcą dorobić na korepetycjach z pierwszakami, ale rodzice nie powinni iść na łatwiznę.

"Korepetycje dla pierwszaka w podstawówce? Dlaczego nie". Takie ogłoszenia pojawiły się na Dolnym Śląsku wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Za 25 zł za godzinę nauczyciele w swoich mieszkaniach pomogą dzieciom, które mają trudności z opanowaniem nauki czytania, pisania i liczenia.

Dyrektorzy szkół, pedagodzy i kuratorium oświaty są oburzeni. A rodzice mówią wprost:
- To skandal, że musimy płacić za naukę już na początku kształcenia dzieci!

Nauczycielka z Wrocławia, która udziela korepetycji dla najmłodszych uczniów, przekonuje, że na brak klientów nie narzeka.
- Przychodzą do mnie rodzice, którzy nie mają czasu, żeby zająć się dzieckiem. Tu obowiązują prawa rynku. Oferuję usługę, na którą jest popyt - tłumaczy.

Tego procederu nie pochwala Jacek Kowieski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2 przy ul. Komuny Paryskiej we Wrocławiu. Kiedy mu o tym powiedzieliśmy, był wyraźnie zaskoczony. Tłumaczy, że w klasach od I do III dodatkowe lekcje, za które trzeba płacić, nie mają żadnego uzasadnienia. Dlaczego?

- Jeżeli dziecko ma problemy w nauce, to w szkole są zajęcia wyrównawcze, a panie w świetlicy pomagają dzieciom na bieżąco odrabiać lekcje - wylicza Kowieski. Surowo ocenia rodziców decydujących się na korepetycje dla 7-10 latków. - Mają chyba rozbudzone ego. Liczą, że gdy zapłacą, to będą mieli w domu geniusza. Albo dają się po prostu naciągnąć - zastanawia się dyrektor "dwójki".

Zdaniem Urszuli Krasoń, dyrektora SP nr 44 przy ul. Wilanowskiej we Wrocławiu, dodatkowymi zajęciami można zrobić dziecku krzywdę.
- Kiedy wraca ze szkoły, znowu każe mu się siedzieć nad książką - wskazuje Krasoń.

Nauczycielka z Głogowa, której ogłoszenie można znaleźć w internecie, przyznaje, że zainteresowanie jej usługami jest spore.
- Są dzieci, które nawet w trzeciej klasie nie potrafią czytać - stwierdziła w rozmowie z nami. Jednocześnie zapewniła, że nie dokształca uczniów, których uczy w swojej szkole. Tego zabrania jej etyka zawodowa. Nie przeszkadza jej to jednak zarabiać dodatkowych pieniędzy dzięki douczaniu dzieci z innych placówek.

- To bzdura i niedopuszczalne wręcz praktyki - podkreśla Anna Hejmej z Powiatowego Centrum Poradnictwa Psychologiczno-Pedagogicznego i Doskonalenia Nauczycieli w Głogowie. I od razu wylicza możliwości, z których uczniowie mogą skorzystać w swojej szkole: zajęcia wyrównawcze, indywidualna praca z nauczycielem po godzinach lekcyjnych, zajęcia w świetlicy. - Jeśli dziecko ma problem z koncentracją, spostrzegawczością czy kojarzeniem, trzeba pracować z nim w zupełnie inny sposób, a nie poprzez korepetycje - podkreśla Anna Hejmej.

Temat płatnych lekcji dokształcających budzi kontrowersje także wśród rodziców. Katarzyna Zimny, która ma dziecko w II klasie w SP nr 118 przy bulwarze Ikara, uważa, że korepetycje nie mogą być sposobem na nauczenie malucha czytania i liczenia.
- Wynajęta osoba nie może wyręczać w tym rodziców - podkreśla matka.

Niektórych rodziców oferta korepetycji wcale nie bulwersuje. Daria Piotroszewska, mama drugoklasisty, nie potrafi pomóc dziecku. Jest zapracowana, syna widuje tylko rano oraz w weekendy. Chłopiec większość wolnego czasu spędza przy komputerze albo na podwórku. Jest już zapisany na korepetycje, bo ma spore zaległości w nauce. Nie zna wszystkich liter, więc o płynnym czytaniu nie ma mowy.
- Stać mnie na to, aby fachowiec z nim popracował - mówi Daria Piotroszewska. Jest przekonana, że nie robi niczego złego, nie krzywdzi dziecka.
Wioletta Rżany, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 6 w Głogowie, broni zaś nauczycieli udzielających korepetycji.
- Na tym etapie edukacji wiele zależy od rodziców. To oni są autorytetami dla swoich dzieci i jeśli nie angażują się w wychowywanie, trudno za wszystkie niepowodzenia obwiniać szkołę - komentuje Wioletta Rżany.

Grzegorz Żurawski z Ministerstwa Edukacji Narodowej zauważa, że wprowadzana właśnie reforma oświaty ma przede wszystkim zmienić mentalność ludzi pracujących w szkołach.
- Do tej pory rozliczano ich z tego, czy uczyli uczniów. Teraz będziemy sprawdzać, czy ich nauczyli - kwituje rzecznik MEN.

Jak sprawdzić, czy dziecko potrzebuje fachowej pomocy

* Kiedy mamy zacząć się martwić brakiem postępów w nauce dziecka?
Kiedy np. w III klasie nie czyta płynnie, składa literki, nie potrafi dodawać, odejmować albo nie chce brać udziału w lekcjach.

* Do kogo zwrócić się wtedy o pomoc?
Do nauczyciela uczącego dziecko, który może skierować je do pedagoga szkolnego lub psychologa. Ten ostatni może skierować na badanie w poradni psychologicznej.

* Czy zajęcia wyrównawcze są płatne?
Te zajęcia są nieodpłatne. Są one prowadzone w większości szkół.

* Gdzie poza szkołą szukać pomocy dla dziecka?
To szkoła organizuje pomoc dziecku oraz sygnalizuje rodzicom pojawiające się problemy. Jednak to rodzice podejmują decyzję o zgłoszeniu się do poradni.

* Co zrobić z dzieckiem bardzo zdolnym, które nudzi się na zajęciach?
Dziecku szczególnie uzdolnionemu też potrzebna jest pomoc psychologa lub poradni. Taki uczeń może mieć indywidualny program nauczania. Żeby się dobrze rozwijał, nauczyciel i szkoła powinni mu zaproponować dodatkowe zajęcia pozalekcyjne. Jakie? Takie, którymi zdolne dziecko będzie się interesować.


Dziecko potrzebuje autorytetu

Z Anną Herberger, psychologiem z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Głogowie, rozmawia Danuta Bartkowiak
O czym świadczą korepetycje w szkole podstawowej?

Przede wszystkim o tym, że rodzice nie mają czasu dla swoich dzieci. Jestem przekonana, że wystarczy kontrola czasu poświęconego na naukę, aby dziecko poradziło sobie, oczywiście przy wsparciu rodziców. A jeśli mimo to są jakieś problemy, każda szkoła gwarantuje pomoc uczniom. Wystarczy pójść do wychowawcy, pedagoga szkolnego czy dyrekcji i zgłosić problem. Na pewno nikt nie zignoruje sygnału o tym, że uczeń ma problemy z nauką.

Korepetycje dla maluchów to zbędny wydatek?

Oczywiście, ale i oznaka snobizmu. Zapracowani rodzice, ale także po prostu leniwi, wolą wydać kilkaset złotych na dodatkowe zajęcia, zamiast usiąść z dzieckiem i w trudnych chwilach dodać mu otuchy. To nic nie kosztuje, a zdecydowanie poprawia relacje i sprawia, że nasz syn czy córka będą się czuli bezpiecznie.

Jak rodzice mogą wesprzeć swoje dzieci?
Wskazując ich mocne strony. Nigdy nie jest tak, że dziecko jest słabe ze wszystkich przedmiotów. A jeśli czegoś nawet nie wie, z czymś sobie nie radzi, to trzeba mu wy-tłumaczyć, że ma do tego prawo. Czasami przytulenie i okazanie miłości będzie większym bodźcem do nauki niż karcenie i skierowanie dziecka na dodatkowe zajęcia. Dla małych dzieci jesteśmy najważniejsi. I to z nas biorą one przykład. Warto czasami odpuścić sobie i dziecku, pójść razem na basen czy rower,
po prostu ze sobą pobyć.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: EDUKACJA: Korepetycje dla pierwszaka w podstawówce? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto