Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Formuła 1: Robert Kubica siódmy na torze w Montrealu

Oskar Berezowski
Śliski tor, masa zakrętów z bardzo mocnym dohamowaniem, wysoka temperatura - trio chytrych morderców. Dla opon. W tym towarzystwie trzeba lawirować z bezwzględną precyzją. Flirt ze śmiertelnym zagrożeniem dla gum wygra ten, kto potrafi panować nad bolidem w stopniu nadzwyczajnym i ma doskonałą taktykę. Świetny plan miał zespół Roberta Kubicy, choć tak naprawdę narodził się on w głowie naszego kierowcy.

To on zapowiedział, że chce w sobotnich kwalifikacjach jechać na najtwardszej mieszance. Żeby ziemia miała się rozstąpić, to on chciał mieć na swoim R30 twarde gumy w trzeciej, decydującej fazie czasówki. Powiedział to ekipie jeszcze przed tym zanim wyjechał na tor. To rozstąpienie się ziemi, miało być na przykład miejscem w pierwszej piątce.

Dla większości ludzi z Renault tak wysoka pozycja po dwóch seriach kwalifikacyjnych była trudna do wyobrażenia. A jednak Kubica był czwarty (przez moment nawet prowadził). Słowo się rzekło i na najważniejsze przejazdy założono Polakowi twarde opony, wolniejsze. Był ósmy, ale pełen optymizmu, choć mąciły go informacje zawarte w komputerach. Te alarmowały, że opony tak szybko konają na Circuit Gilles Villeneuve, że aby jechać na optymalnie zużytych gumach trzeba byłoby je zmienić nawet pięciokrotnie. Takiego zapasu zespoły nie mają.

Na szczęście Kubica w garażu pojawił się tylko trzy razy. Na nieszczęście jego taktyka okazała się do bani. Lewis Hamilton wygrał kwalifikacje na miękkiej mieszance. Jego McLaren przerwał więc hegemonię Red Bulli, które wygrywały wszystkie poprzednie czasówki w tym sezonie. Spodziewano się jednak, że Brytyjczyk będzie musiał szybko zjechać na postój, a skończy na teoretycznie wolniejszych oponach. Tyle, że McLareny i ich kierowcy okazali się mniej gumożerni od choćby Renault. Dla porównania: Robert zjeżdżał trzykrotnie, stracił na to ponad 1 min. i 6 sek. "Lew" Hamilton, tylko dwa razy niepokoił swoich mechaników, a zmitrężył na to 44,6 sek.

Nawet jednak gdyby Polak pojawił się w garażu dwa razy to i tak nie miałby szans z Brytyjczykami. Ci bezbłędnie wykorzystywali swój kanał "F" zmniejszający docisk aerodynamiczny (maszyna jest szybsza) na prostych, których w Kanadzie jest sporo.

Kubica nie może uznać tego weekendu do udanych. Przed wylotem do Ameryki mówił o swoich marzeniach, które spowijały podium. Nie był niestety w stanie się do niego zbliżyć, choć walczył w swoi stylu. Przynajmniej raz popisał się manewrem, który nie tylko budził ciarki kibiców, ale podniecił także wyobraźnię sędziów. A ta podpowiadała im, by za czmychnięcie przed nosem samochodu Adriana Sutila wpaść do alei serwisowej i ukarać kierowcę Renault. Na szczęście obyło się bez straty punktów.

Kubica po raz kolejny pokazał, że nie boi się toru w Montrealu. Trzy lata i cztery dni temu stracił panowanie nad swoim BMW tuż za zakrętem numer 10. W przerażającym locie gubił części maszyny, odbijając się od pobocza, gdy na jego głowę działało przeciążenie 75g. Wydawało się, że to koniec Polaka w F1, może nawet jego koniec na tym świecie. Jednak krakowianin chciał walczyć już w kolejnym GP. Zabronili mu lekarze, bo niedowierzali, że organizm ludzki może tak szybko się regenerować.

Rok później Kubica był w Kanadzie niepokonany. Miał tak dużą przewagę nad Nickiem Heidfeldem, że po wyścigu przyznał: "to było dosyć nudne". Wówczas w Polaku widziano nawet kandydata do tytułu mistrza świat. Nic dziwnego. Po GP Kanady AD 2008 prowadził w klasyfikacji kierowców. Ostatecznie skończyło się wielkim rozczarowaniem i miejscem tuż za podium. W tym roku czwarta pozycja dowieziona do Abu Zabi byłaby sukcesem.

Celem zespołu na niedzielę było zmniejszenie dystansu do Mercedesa. Przed startem Francuzi byli na piątej pozycji i tracili do Niemców 27 pkt. Po wyścigu strata tylko powiększyła się (do 29). Tuż przed Robertem metę przeciął bowiem Nico Rosberg.

Największym rozczarowaniem był jednak występ jego starszego i teoretycznie lepszego kolegi Michaela Schumachera. Siedmiokrotny mistrz świata dotarł do mety bez punktów, w kwalifikacjach był dopiero 13. To obecnie najbardziej zdesperowany kierowca w całej stawce. Mercedes zatrudnił go ku chwale Niemiec, a tymczasem Schumi nie potrafi zabłysnąć (najlepsze miejsca to czwarte, dwukrotnie), wciąż narzekając na bolid, który jakoś lepiej potrafi pilotować Rosberg (dwa razy trzecie miejsca). Wielki powrót na razie jest wielkim rozczarowaniem.


Wyniki: 1. Lewis Hamilton 1.33,53.456; 2. Jenson Button (obaj W. Brytania/McLaren-Mercedes) +2,2 sek.; 3. Fernando Alonso (Hiszpania/Ferrari) +9,2; 4. Sebastian Vettel (Niemcy) +37,8; 5. Mark Webber (Australia/obaj RBR-Renault) +39,2... 7. Robert Kubica (Polska/Renault) +57,3.
Klasyfikacja generalna: 1. Hamilton 109; 2. Button 106; 3. Webber 103; 4. Alonso 94; 5. Vettel 90... 7. Kubica 73
Klasyfikacja konstruktorów: 1. McLaren-Mercedes 215; 2. RBR-Renault 193; 3. Ferrari 161; 4. Mercedes GP 108; 5. Renault 79.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto