Mieszkańcy Katowic, Czeladzi i Orzesza od kilku miesięcy przygotowują własne projekty uchwał w sprawach, o których dotychczas nie pamiętali ich reprezentanci w radach miejskich. Następne w kolejce do faktycznej demokracji są Tychy, Sosnowiec i Rybnik. Często wbrew władzom samorządowym, które społeczną kreatywność odbierają jako zamach na ich kompetencje.
Kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego, w którym prowadzona jest wolna debata zmierzająca do wypracowania rozwiązań publicznych to marzenie nie tylko socjologów. Jaskółką optymizmu są lokalne stowarzyszenia działające na rzecz małych ojczyzn, kiełkujące zarówno w miastach, jak i dzielnicach. Lokalni społecznicy inspirują lokalnych polityków, którzy w kolejnych miastach dają ludziom możliwość inicjatywy ustawodawczej. Pomysł jest prosty - wystarczy zebrać odpowiednią liczbę podpisów, by przygotowana przez mieszkańców uchwała trafiła pod obrady rady miasta.
System od początku roku działa w Katowicach. Mieszkańcy próbowali już bronić likwidowanego baru "Europa" - inicjatywę poparły 3 tys. ludzi (wymagane minimum to 2 tys. podpisów), a na przełomie marca i kwietnia gotowy będzie projekt uchwały w sprawie ulg dla rodzin wielodzietnych (z przynajmniej trójką dzieci). Podobne ułatwienia przysługują od jedenastu miesięcy tyszanom w ramach programu "3+ Liczna Rodzina": 700 rodzin korzysta ze zniżek do kina, na basen, w restauracjach, szkołach językowych i księgarniach. - Zbieramy podpisy. Spodziewamy się dużego poparcia wśród mieszkańców, bo inicjatywa jest znakomita - liczy Grzegorz Wójkowski ze stowarzyszenia Bona Fides.
Jak przyznaje Wójkowski, choć Katowice były jednym z pierwszych miast województwa, w których zaczęto tworzyć uchwały obywatelskie, członkowie samorządu długo patrzyli na ten pomysł z dużą nieufnością. - Przekonaliśmy ich, że wcale nie zamierzamy odbierać im władzy - podkreśla Wójkowski. Ukłon w stronę mieszkańców rzadko jest tak niski, jak w Sosnowcu, gdzie poszerzenie przestrzeni ustawodawczej odbędzie się płynnie i bezkonfliktowo.
- W przyszłym tygodniu składamy projekt uchwały, dzięki której mieszkańcy będą mieć większy wpływ na sprawy ważne dla miasta. To kluczowy fundament demokracji - wyjaśnia Arkadiusz Chęciński, wiceprzewodniczący rady miejskiej w Sosnowcu.
Na podobną przychylność nie mogą liczyć animatorzy zmian w Rybniku. Oddolna aktywność jest nie na rękę prezydentowi Adamowi Fudalemu i sympatyzującym z nim radnych, bo na czele inicjatywy społecznej stoi Marek Krząkała, poseł i kandydat PO na prezydenta.
- Po to są radni, by pilnować interesów mieszkańców. My wiemy najlepiej, czego ludziom potrzeba i w miarę możliwości finansowych miasta, ich życzenia spełniamy - tłumaczy radny PiS Andrzej Wojaczek. Wtóruje mu prezydent Fudali, który obawia się bałaganu legislacyjnego. Mimo urzędowego oporu, projekt uchwały jest rozpatrywany na komisji bezpieczeństwa i samorządu. W marcu może znaleźć się w porządku obrad rady.
- Konsultowaliśmy projekt z 27 radami dzielnic w mieście. Dla ich przedstawicieli to cenne narzędzie. Z całym szacunkiem dla radnych, ale kilku z nich zdobyło mandat dzięki 200 głosom. Oni mają mieć rację, a nie mieszkańcy, którzy zebrali się w ponad tysiącosobowej grupie? - dziwi się poseł Krząkała.
W Tychach obywatelską aktywność próbuje inicjować stowarzyszenie "Tychy Naszą Małą Ojczyzną". - Tychy są miastem słabej aktywności obywatelskiej. Od dawna próbujemy pobudzać polemikę wśród mieszkańców, niestety bez odzewu u radnych, którzy uważają, że skoro zadajemy niewygodne pytania, to zagrażamy ich pozycji. A bez oddolnej działalności zasiewającej ziarno niepokoju, nie będzie chleba dla miasta - unaocznia problem Jakub Chełstowski, wiceprezes TNMO. W ubiegłym roku jego stowarzyszenie zorganizowało akcję, w której każdy tyszanin mógł do zbudowanej ściany przybić swoje marzenie związane z miastem. Opinie zostały przekazane radnym.
Radni, jako beneficjenci demokracji, nie zawsze dbają o rzeczywisty kontakt ze swoim potencjalnym elektoratem. Mieszkańców rzadko się pyta o sprawy związane z funkcjonowaniem ich najbliższego otoczenia: czy za pieniądze budżetowe remontować najpierw centrum kultury, czy budować pomnik albo plac zabaw. Osobnym przykładem jest Dąbrowa Górnicza, w której radni, zamiast umożliwiać aktywność mieszkańców, chcieli ich cenzurować. W poniedziałek napisaliśmy o ich pomyśle: "chcesz zabrać głos na sesji, przyślij treść wystąpienia na piśmie i to sześć dni przed rozpoczęciem obrad". - Samorządy są spetryfikowane i słabe od ciepełka, w którym funkcjonują. Na szczęście ludzie są coraz bardziej świadomi, wykształceni i zamożni. I coraz chętniej próbują brać sprawy w swoje ręce. To początek tego procesu. Na razie słyszymy pomruki obywatelskiego niedźwiedzia, który w końcu się przebudzi i dorwie do beczki z miodem - przewiduje dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Słupik przestrzega przed optymizmem, bo według badań, wciąż tylko nieliczni poświęcają czas na działalność społeczną. A zaledwie co piąty Polak ufa drugiemu człowiekowi. Ale, jak dodaje politolog, tą frustracją można nie tylko inspirować populistów. - Lepiej przekuć ją w obywatelską aktywność - mówi. Dla samorządowców o dwołanie prezydenta Częstochowy Tadeusza Wrony to najlepsze ostrzeżenie. A jesienne wybory - często jedyna motywacja.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?