Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

IPN poszuka w archiwach informacji o obozie NKWD

Joanna Heler
Weronika Rolnik z nauczycielką historii Donatą Podkową sprawiły, że temat obozu znów stał się głośny
Weronika Rolnik z nauczycielką historii Donatą Podkową sprawiły, że temat obozu znów stał się głośny fot. Joanna Heler
Jest postument upamiętniający 3 tys. ofiar obozu NKWD i jego akt założycielski, tabliczka wskazująca dojście do miejsca pamięci i co najmniej raz w roku wizyta rodzin wymordowanych więźniów.

Nie ma natomiast zbyt wielu wiadomości na temat samego obozu działającego od maja do listopada 1945 roku na terenie toszeckiego szpitala. Dla mieszkańców Toszka, wciąż pamiętających tamtą tragedię wciąż otwarte pozostaje też pytanie - jak pogodzić się z faktem, że na terenie zbiorowej mogiły działa dziś firma usługowa?

Wiceburmistrz Toszka Maria Nowak-Kowalska wspomina, że w miejscu mogiły najpierw stanął drewniany krzyż, w 48. rocznicę likwidacji obozu - postument.

- Świadkowie, bojąc się represji, nie mówili o tym, co widzieli. IPN mógłby do nich dotrzeć i wypełnić lukę w historii - mówi Nowak-Kowalska.

Ostatnio sprawa obozu wróciła za sprawą toszeckiej gimnazjalistki Weroniki Rolnik i jej nauczycielki historii Donaty Podkowy. Weronika zebrała nieliczne dostępne dokumenty, dotarła do świadków i opisała wszystko w pracy wysłanej na konkurs IPN-u "Śladami zbrodni". Praca została doceniona jako jedna z najlepszych w Polsce.

W obozie w bardzo trudnych warunkach byli więzieni Niemcy - cywile podejrzewani o dywersję, ale i żołnierze AK. W sumie ok. 4,5 tys. osób. W obozie panował głód, więźniów dziesiątkowały choroby. Każdego dnia szpitalne mury opuszczały co najmniej dwie furmanki wypełnione ciałami zmarłych. Zrzucano je w pobliżu cmentarza żydowskiego i zakopywano w bezimiennej mogile.

- To opowieści mojej babci, świadka tamtych wydarzeń, skłoniły mnie do zainteresowania się tematem - mówi Weronika.

Babcia Weroniki, Berta Gwozdek pamięta, że jeden z mężczyzn wiezionych w miejsce zbiorowej mogiły jeszcze żył. Miał na tyle sił, by przeczołgać się do sąsiedniego gospodarstwa, gdzie ukryto go na strychu. Inny z jeńców trafił do domu szesnastoletniej wówczas pani Berty. Jej ojciec poczęstował go zupą. Gdy do domu wpadł radziecki żołnierz, pozwolił mu dokończyć jedzenie. Wstrząsające są także wspomnienia Elżbiety Borysowskiej. Jej nieżyjący brat miał zaglądać przez szpitalny mur. Widział jak biczowano więźniów, słyszał ich krzyki i widział krew.

- Gdyby IPN podjął się trudu dotarcia do rosyjskich archiwów, może udałoby się poznać organizację tego obozu, dotrzeć do nazwisk pomordowanych. Znamy nieliczne - a to komuś udało się uciec, ktoś widział kogoś znajomego w gronie jeńców - mówi Donata Podkowa.

Adam Dziurok z katowickiego IPN mówi, że wystąpił już o pieniądze na dotarcie do dokumentacji i ich publikację. Jak podkreśla, ma w swym gronie ludzi bardzo zainteresowanych tematem obozu. Jak dodaje, niewykluczona jest także ekshumacja.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto