Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy będzie metropolia?

Andrzej Dworak
Warszawa rośnie w niebo i rozlewa się wszerz - w obu kierunkach dzieje się to bez precyzyjnego planu i ze szkodą dla mieszkańców
Warszawa rośnie w niebo i rozlewa się wszerz - w obu kierunkach dzieje się to bez precyzyjnego planu i ze szkodą dla mieszkańców 123RF
Aglomeracja stołeczna rozwija się dynamicznie i w sposób niekontrolowany. Najwyższa pora usprawnić zarządzanie tym ogromnym obszarem przez powołanie Metropolii Warszawa.

Nowy rok - nowe nadzieje. Czy zostanie wreszcie uchwalona przygotowywana od kilkunastu lat ustawa metropolitalna, która ureguluje dynamicznie i chaotycznie rozwijający się obszar wielkiej Warszawy i jej okolic? Dynamiki do końca regulować się nie da - wynika ona z sumy wolnych decyzji niezależnych obywateli, których blisko 3 miliony zamieszkuje środek Mazowsza. Muszą jednak powstać nowe rozwiązania prawne polepszające współdziałanie gmin.

Halinów, Sulejówek - dwie strony medalu

Z Halinowa do centrum stolicy jest 20 kilometrów. Ten niewielki jak na wielkomiejskie standardy kawałek drogi pokonuje się jednak w dzień powszedni samochodem w ciągu godziny. Jeśli nie zrobi się niczego, będą to wkrótce dwie godziny. Mieszkańców miasteczka, które prawa miejskie otrzymało w 2001 roku i jest jednym z najmłodszych miast w Polsce, przybywa - o ponad 10 proc. w ciągu dekady - a dobrych rozwiązań drogowych nie ma i nie ułatwia tego położenie w transeuropejskim korytarzu transportowym Wschód - Zachód. Jeszcze trochę i wszyscy staną w wielkim korku, bo brak obwodnic, brak dogodnych wjazdów i wyjazdów ze stolicy.

- Jestem zwolenniczką ukonstytuowania się metropolii warszawskiej - mówi burmistrz Halinowa Jolanta Damasiewicz. - My korzystamy z Warszawy, a Warszawa korzysta z nas. Współistniejemy ze sobą, pomimo że nie ma formalnie metropolii. Gdyby natomiast powstała, to myślę, że uporządkowana zostałaby kwestia transportu - miejskiego i drogowego - na który obecnie nie ma pomysłu. Kiedyś zażądano od nas za wspólny bilet 1,2 mln zł - od gminy, która ma własne środki na poziomie 3 mln. Wspólne rozwiązania dla całego obszaru obniżyłyby koszty. Metropolia mogłaby uregulować też kwestię gospodarki odpadami. Żadna samodzielna gmina sobie z tym nie poradzi - wylicza korzyści burmistrz Damasiewicz.

Tuż obok w Sulejówku burmistrz jest innego zdania. - Warszawa drenuje nas, stawiając pod ścianą - twierdzi Waldemar Chachulski. - Właściwie, mało mamy do powiedzenia. Podwyższając cenę biletów o 50 proc., nie daje się nam żadnych szans. Warszawa mówi: wyliczyliśmy, że macie zapłacić tyle za komunikację i już. A jeśli nie, to albo wam obniżymy liczbę kursów, albo zmniejszymy liczbę wagonów itd. Nie ma woli porozumienia. Tak jest z roku na rok, nie mamy szans na dyskusję - zżyma się Chachulski. Burmistrz obawiałby się wprowadzenia nowej struktury zarządzania, gdyż jego dotychczasowe doświadczenia we współpracy z wielką Warszawą są złe. Gdyby jednak - zapewnia - udało się zagwarantować w przepisach prawo głosu dla takich niedużych ośrodków jak jego Sulejówek, to wówczas Metropolia Warszawa miałaby sens.

Historia pewnej ustawy, czyli konfrontacja

Żeby powstała Metropolia Warszawa konieczna jest ustawa. - Jest już zamknięty projekt, skonsultowany z tymi, którzy jeszcze do niedawna mieli inne spojrzenie na założenia ustawy, czyli z marszałkami województw i prezydentami miast. Chcemy go zaprezentować w maju jako projekt rządowy - powiedział wczesną wiosną ubiegłego roku ówczesny wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna (cyt. z PAP). Schetyna wyraził nadzieję, że długo oczekiwany projekt uzyska poparcie większości klubów w Sejmie…

Od tamtej chwili upłynęło 10 miesięcy i projekt ustawy o metropoliach nie trafił pod obrady Sejmu. Pesymiści twierdzą, że jeszcze długo nie trafi. Na pytanie, dlaczego jeszcze nie ma ustawy metropolitalnej, prezes Stowarzyszenia Metropolia Warszawa zrzeszającego 18 gmin Andrzej Wielowieyski odpowiada: - Dlatego, że 10 lat temu projekt ustawy przygotowany przez prof. Michała Kuleszę, który przeszedł przez parlament, został zakwestionowany przez prezydenta RP. Później zrobiono drugą ustawę, w której skreślono elementy metropolitalne, a równocześnie ograniczono samorząd warszawski, likwidując gminy warszawskie. Natomiast dziś na przeszkodzie stoi przede wszystkim opór marszałka województwa Adama Struzika z PSL, który uważa to za zamach na jego kompetencje i władzę.

Tę postawę marszałka wyjaśnia prof. Zbigniew Strzelecki z Mazowieckiego Biura Planowania Regionalnego: - Z naszych badań wynika, że nie ma szans na to, żeby wójtowie i burmistrzowie, którzy na obszarze metropolitalnym zarządzają gminami i miastami, byli w stanie zaakceptować podwójne zarządzanie przez prezydenta miasta - w naszym wypadku Warszawy. Oni uważają, że są równorzędnymi zarządzającymi - tak jak prezydent stolicy. Część gmin akceptuje model metropolitalny tylko wtedy, jeśli na czele rady metropolitalnej koordynującej zarządzanie na tym obszarze będzie stał marszałek. A marszałkowie rzeczywiście też nie zgadzają się na wyjęcie spod ich kompetencji - jak w przypadku województwa mazowieckiego - połowy najbogatszej części województwa.

Prezydenci dużych miast tworzący Unię Metropolii Polskich w większości uważają z kolei, że to głównie na dużych miastach powinien spoczywać obowiązek dbałości o rozwój metropolii, ponieważ los i przyszłość ich miast zależy od wspólnej strategii i ścisłej współpracy z otaczającymi gminami.

Spór trwa. Wstrzymanie prac nad ustawą negatywnie ocenia wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. - Prace nad projektem budzą emocje wewnątrz koalicji rządzącej. Zostały spowolnione, a powinniśmy szybko do nich wrócić - uważa wojewoda.

Zarzuty odpiera przedstawiciel koalicjanta, poseł PSL Janusz Piechociński, który twierdzi, że PSL nie stopuje prac nad ustawą o metropoliach. - Sprawa wygląda tak, że mamy do czynienia z dużym partactwem ustawowym, bo w projekcie mamy zapisane wspaniałe intencje bez doprecyzowania, za jakie środki będą realizowane i jakie będą konsekwencje ich wprowadzenia w życie oraz jakie będą relacje między już istniejącym województwem samorządowym oraz metropolią. To jest główna wątpliwość - zapewnia poseł.

O tę wątpliwość zapytaliśmy prof. Kuleszę. Współtwórca polskiej reformy samorządowej w latach 1989-99 nie zgadza się z Piechocińskim. - Projekt ustawy bardzo konkretnie określa cele, jakie mogą i powinny być realizowane w interesie mieszkańców aglomeracji i wszystkich samorządów z tego obszaru. Warto dodać, że proponowane przepisy nie naruszają żadnych kompetencji samorządów lokalnych, porządkując jedynie mechanizmy podejmowania rozstrzygnięć strategicznych w skali całego obszaru. Na drodze do wprowadzenia koniecznych rozwiązań staje tylko brak porozumienia politycznego - stwierdza prof. Kulesza.

Jeszcze trochę inaczej widzi kwestię ustawy prof. Jerzy Regulski z Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnych. - Projekt ustawy metropolitalnej budzi moje wątpliwości, ponieważ prace nad nią zaczęto od złej strony. Dyskusja przy jej powstawaniu zaczęła się od tego, ile metropolii w Polsce jest, co to jest metropolia… Taka dyskusja nie ma w ogóle żadnego sensu. Potrzeba natomiast w Polsce ustawy o aglomeracjach miejskich, która by regulowała problemy w takiej sytuacji, gdy tkanka miejska przekracza granice administracyjne miasta. Wówczas następuje konieczność współdziałania miasta z otaczającymi je gminami - przekonuje prof. Regulski.

Słowo najważniejsze - współpraca

Jak spowodować, żeby jedna gmina chciała współpracować z drugą gminą, żeby koordynowały wspólny plan zagospodarowania i wspólną strategię rozwoju? Profesor Regulski uważa, że teoretycznie to wszystko można załatwić w ramach istniejącego porządku prawnego. - Tutaj w ogóle żadna nowa ustawa nie jest potrzebna - mówi. - Problem polega na tym, że poszczególne władze gmin nie chcą tego załatwić. Po prostu w Polsce nie ma kultury współpracy, a jest kultura konfrontacji. I dlatego Warszawa nie współpracuje z sąsiednimi gminami, a w Ełku czternastu radnych gminy wszczęło protest głodowy przeciwko planom poszerzenia obszaru miasta - to są te same problemy, tylko w innej skali. Wobec tego trzeba wprowadzić ustawowy obowiązek współpracy pomiędzy sąsiadującymi gminami. I to jest rola ustawodawcy - podsumowuje prof. Regulski.

Według profesora trzeba określić obszary, na których istnieje obowiązek współdziałania, obowiązek opracowania wspólnego planu zagospodarowania przestrzennego albo co najmniej zharmonizowania strategii rozwojowych. W zachodnich metropoliach główny wysiłek polega na negocjowaniu setek umów i współpracy poziomej.

Bardzo podobnie na ten temat wypowiada się prof. Kulesza. - Trzeba stworzyć płaszczyznę prawną dla współdziałania samorządów z terenu aglomeracji. Bez tego wszystko zależy od dobrej woli samych zainteresowanych. Ponieważ zawsze znajdzie się jakaś gmina, której władze niekoniecznie są chętne do współpracy, często nie można rozwiązać podstawowych problemów w skali całej aglomeracji. Potrzebne są więc mechanizmy prawne umożliwiające podjęcie koniecznych decyzji w skali całego obszaru - analizuje prof. Kulesza.

Metropolia jest i będzie - tylko jaka?

Politycy swoje, a życie swoje. - Istnienie metropolii czy aglomeracji nie zależy od ustawy, bowiem chodzi tu o realne fakty, a nie o stan prawny. Aglomeracja (z łac.: nagromadzenie, skupienie) to zjawisko o charakterze obiektywnym: duże skupienie ludności i zjawisk gospodarczych na stosunkowo niewielkim terenie - wyjaśnia prof. Kulesza.

W skali Warszawy to wygląda tak: na terenie jej aglomeracji mieszka ok. 2,5-3 mln mieszkańców, z czego ok. 1,7 mln w samej Warszawie, a pozostali w kilkudziesięciu gminach różnej wielkości. Udział Warszawy w liczbie przedsiębiorstw wyniósł w skali kraju 22,7 proc., wśród przychodów z całokształtu działalności - 40 proc., a w zatrudnieniu - 32,9 proc.

Utworzenie metropolii nie jest pomysłem na rozwój. - To nie o to chodzi - mówi wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski. - Przeciwnie, metropolia warszawska nie ma problemu z rozwojem - ma problemy z zapanowaniem nad tym rozwojem. Ma ogromny potencjał rozwojowy wewnętrzny, natomiast ten rozwój jest nieuporządkowany, żywiołowy i czasami mamy wrażenie, że nikt nad tym nie panuje. Na Zachodzie nazywają to urban sprawling - rozlewanie się miast. Samorządy lokalne nie są w stanie same przeciwdziałać takiemu rozwojowi. Giną elementy przestrzeni niezurbanizowanej, stanowiące o jakości naszego życia - dodaje wojewoda.

Kluczowym problemem staje się brak planowania przestrzennego. - Nie istnieje polityka rozwoju przestrzennego miast, co jest tykającą bombą - twierdzi prof. Regulski. - System pogarsza się i nic się w tym kierunku nie robi. W tym kontekście powstanie metropolii warszawskiej jest problemem technicznym określającym, kto ma koordynować wspólny plan zagospodarowania przestrzennego. Musi istnieć jakieś gremium, jakaś wspólna uchwała, która powinna te rzeczy koordynować, a w tej chwili sytuacja jest tragiczna, ponieważ nie ma osoby ani ośrodka czy siły politycznej, która byłaby zainteresowana uporządkowaniem tych spraw - ubolewa prof. Regulski.

Jest jeszcze jedna okoliczność w kwestii przyszłości aglomeracji warszawskiej. Nowa Warszawa, otaczająca swe jądro, czyli Warszawę starą, rozwija się szybciej od swego centrum. Będzie liczniejsza od dotychczasowej, ale także młodsza, dynamiczniejsza, zamożniejsza. Stanie się to w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Metropolię warszawską widzimy więc ogromną, pytanie tylko, jaka będzie i czy życie w niej będzie miało standard europejski, czy może będzie udręką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto