Na domiar złego myszkowskie schronisko, gdzie do tej pory trafiały psy z Zawiercia jest nieczynne. Gmina zapewnia, że ma schronisko, gdzie trafiają wałęsające się zwierzęta. Co prawda nie ma podpisanej z nim umowy, ale urzędnicy przekonują, że mają słowne zapewnienie, że każdy przywieziony przez nich pies zostanie od nich odebrany.
- Mamy porozumienie z jednym ze schronisk. Nie chcemy jednak zdradzać, które to schronisko - informuje Anna Nemś, zastępca prezydenta. - Obecnie rozstrzygamy przetarg, po którym podpiszemy stosowną umowę.
Samorządowcy zamierzają jakoś przeciwdziałać niekorzystnej sytuacji związanej z bezpańskimi zwierzętami.
- Zanim jednak podejmiemy konkretne decyzje w sprawie chipów, musimy mieć opracowaną wstępną kalkulację i kierunki działania - wyjaśniał podczas spotkania Roman Tyszczak, przewodniczący Komisji Gospodarczej, Budżetu i Integracji Europejskiej.
Program chipowania zwierząt mógłby po części zostać pokryty z pieniędzy, jakie wpływają do budżetu gminy z podatku od posiadania psa. Rocznie to około 30 tys. zł. Przy założeniu, że w gminie jest około 4 tys. psów, koszt akcji chipowania mógłby wynieść około 132 tys. zł (netto). Jeden chip kosztuje ok. 60 zł. - Na początek w akcję moglibyśmy włączyć kilkudziesięciu zainteresowanych właścicieli zwierząt. Z czasem liczba ta mogłaby się zwiększać - zaznacza radny.
Jak podkreśla Maria Wrońska, prezes Stowarzyszenia Ochrony Praw Zwierząt Koala, chipowanie zwierząt niesie ze sobą wiele korzyści.
- Moglibyśmy znaleźć swojego psa gdyby się zgubił, lub gdyby nawet ktoś wywiózł go do innego miasta - tłumaczy Wrońska.
Chipowanie polega na wszczepieniu pod skórę psa mikroprocesora z danymi np. adresem właściciela.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?