Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prareferendum w Imielinie i Lędzinach. Autonomia Śląska: TAK czy NIE?

Anna Zielonka
fot. Arkadiusz Gola
Śląskość to część polskości - mówią historycy i socjolodzy. Czy ci Ślązacy, którzy chcą utworzenia autonomii, czują się też Polakami? To i inne pytania mieszkańcom Imielina i Lędzin zadała w czasie niedzielnego prareferendum Anna Zielonka

W strugach deszczu, po niedzielnym obiedzie, całymi rodzinami przyszli 3 lipca spełnić swój obywatelski obowiązek. Ślązacy, z dziada pradziada, żyjący na śląskiej ziemi od urodzenia, związani ze swoimi małymi ojczyznami - Imielinem i Lędzinami, ze śląską godką, kluskami, roladą i modrą kapustą, głosowali w większości za śląską autonomią. Mieszkańcy Imielina i Lędzin wypowiadali się podczas akcji, którą zorganizował Ruch Autonomii Śląska. Pytanie brzmiało: "Czy jesteś za przywróceniem Górnemu Śląskowi autonomii, którą posiadał w Polsce w okresie międzywojennym?".

Ślązacy głosowali na tak, bo chcą autonomii. Dzięki niej ze Śląska do Warszawy przestanie odpływać tak wielka masa ciężko zarobionych przez nich pieniędzy. Chcą też zamanifestować i udowodnić, że nie są zakamuflowaną opcją niemiecką, jak stwierdził Jarosław Kaczyński. Dla nich śląskość nie wyklucza bycia Polakami.

Obywatelski obowiązek

- Jestem Polką i tego nie ukrywam ani się tego nie wstydzę. Razem z mężem i synem przyszliśmy spełnić nasz obywatelski obowiązek. Tak trzeba - przekonuje Maria Hantulik z Imielina. Podobnie jak jej mąż Janusz i syn Wojciech, zagłosowała za autonomią.

Jednak rodzina Hantulików nie chce odłączenia Śląska od Polski. - Nie chcemy podziałów. Ale oprócz tego, że jesteśmy Polakami, jesteśmy również Ślązakami. Mamy określone tradycje, posługujemy się śląską gwarą, jemy śląskie potrawy. Co prawda na obiad nie mieliśmy dziś rolady, klusek śląskich i modrej kapusty, ale jedliśmy karminadle, czyli tradycyjne mielone - mówi Janusz Hantulik, mąż Marii.

Oboje dobrze wiedzą, jak ciężko jest przekonać innych Polaków do tego, że Ślązak to zwykły człowiek, taki jak każdy inny Polak. Z wrogością spotkali się za granicą.

- Na plaży w Chorwacji podszedł do nas jakiś Polak, bo usłyszał, że mówimy po polsku. Był warszawiakiem. Porozmawiał z nami przez chwilę. Był bardzo przyjaźnie nastawiony. Ale gdy w końcu zapytał, skąd jesteśmy, to aż się cofnął. Dziwne i przykre zachowanie - mówi Maria.

W domu, i z innymi Ślązakami rozmawiają po śląsku. Śląski jest dla nich naturalnym sposobem wysławiania się.

- Wcale nie neguję innych gwar ani języków i nie stawiam mojej mowy na pierwszym miejscu. Bardzo podoba mi się godka góralska. Górale to bardzo pogodni ludzie - uważa Maria.

Śląska godka to nie wstyd

Również Bronisława i Roman Bizoniowie z Lędzin w domu godają po śląsku, choć w rozmowie z nimi nie wyczuwa się śląskiego akcentu. Wspominają, że gdy byli dziećmi, nauczyciele bardzo często zwracali im uwagę na to, aby wysławiali się czystą polszczyzną, a nie godali.

- Można było odnieść wrażenie, że śląskiej gwary należy się wstydzić. A to nieprawda! - podkreśla Roman Bizoń. Razem z żoną i dwiema córkami są dumni ze swojego pochodzenia. - Z tego, co widzę, młodzi coraz rzadziej używają śląskiej gwary - kwituje Bronisława.

Po śląsku godają też Maria, Edmund i Piotr Kostyrowie, również mieszkańcy Lędzin. Nawet gdy rozmawiają z kimś po polsku, śląski akcent słychać w ich głosie w każdym wypowiadanym przez nich słowie. - Nie potrafię inaczej, bo tak mówię od dziecka. Czasami mam trudności z wytłumaczeniem czegoś osobie, która nie mówi po śląsku - podkreśla ze śmiechem Maria Kostyra. Śląskiego musiała też nauczyć się narzeczona ich syna, dziewczyna zza Wisły.

- Nie miała innego wyjścia, skoro chciała dogadać się ze swoim przyszłym mężem, czyli ze mną, i ze swoimi przyszłymi teściami - żartuje Piotr Kostyra. W prareferendum Kostyrowie byli za utworzeniem autonomii.

Pracowici i pogodni

Na pytanie, kim jest Ślązak, Piotr Kostyra odpowiada półżartem, że to ktoś wyjątkowy. - A tak naprawdę jest to człowiek jak każdy inny. Jedni są dobrzy, inni źli. Nie ma reguły - mówi Piotr.

Zdaniem Franciszka Musioła z Imielina, Ślązacy to ludzie pracowici, solidni, uczciwi i bardzo pogodni. Pan Franciszek uwielbia śląskie biesiady. Na autonomię przyszedł zagłosować po obiedzie, ale liczył na to, że spędzi też mile czas podczas Dni Imielina.

- To bardzo ważne, że Ślązacy integrują się ze sobą. Wspólne biesiady to najlepsza okazja do spotkań, rozmów - przekonuje pan Franciszek. Niedzielne biesiadowanie jednak się nie udało. Plany popsuła pogoda.

Deszcz popsuł szyki

Według Dariusza Dyrdy, koordynatora prareferendum z Ruchu Autonomii Śląska w Imielinie i Lędzinach, miało ono jasno odpowiedzieć na pytanie, czy Ślązacy rzeczywiście są za utworzeniem autonomii.

Głosowanie na polityków i poszczególne partie polityczne, choćby na sam Ruch Autonomii Śląska, nie odda bowiem poglądów Ślązaków w sprawie utworzenia autonomii.

- Bo na przykład ktoś jest za lewicą, ktoś inny za prawicą i niekoniecznie muszą głosować na RAŚ, choć chcą autonomii - mówi Dyrda. - Z drugiej strony, zapytani przez ankietera na ulicy o autonomię ci sami ludzie oczywiście odpowiedzą "tak" lub "nie". Ale zrobią to tylko dlatego, że ktoś ich o to zapyta. A to, że przyszli głosować podczas prareferendum z własnej, nieprzymuszonej woli, jest swoistą manifestacją - dodaje.

W prareferendum w Imielinie i Lędzinach wzięło udział nieco ponad 1,3 tys. osób. 1298 zagłosowało za utworzeniem autonomii dla Górnego Śląska. Frekwencja wyniosła około 10 procent uprawnionych do głosowania w Imielinie i kilka procent w Lędzinach. Jak sądzą członkowie RAŚ, wpływ na to miała pogoda. Siąpił deszcz. Było zimno. 18 głosujących nie chciało utworzenia autonomii na Śląsku.

- Jest to jednak kropla w morzu, bo przygniatająca większość chce autonomii i mówi o tym otwarcie - mówi Dariusz Dyrda. - Prareferendum w powiecie imielińskim jest początkiem takich działań w innych gminach i powiatach. Chcemy pokazać, jak wielka liczba Ślązaków popiera nasze starania o przyznanie Śląskowi większej samodzielności - deklaruje działacz.

Odrębność jest siłą

Czy autonomia oznacza, że Ślązacy przestaną być Polakami? Historycy i socjolodzy nie mogą zgodzić się z takim stwierdzeniem.

- Ślązacy są Polakami, podobnie jak górale, Kaszubi czy warszawiacy, ale jak każdy region w Polsce, tak i Śląsk ma swoją odrębność, którą powinien uwydatniać - uważa Zygmunt Woźniczka, historyk z Uniwersytetu Śląskiego. - Wychodzę z założenia, że jedność jest w różnorodności, i właśnie tą różnorodnością charakteryzuje się bogactwo Polski. Wszyscy po kolei tworzymy jeden wielki naród polski - dodaje naukowiec.

Podobnego zdania jest socjolog Marek Szczepański. Podkreśla, że Śląsk znajdował się w różnych granicach - Czech, Austrii, Prus, Niemiec.

- Teraz jest częścią Polski i Ślązacy są obywatelami tego kraju. Do tej rzeczywistości należy odnosić się z szacunkiem - mówi Marek Szczepański. Przekonuje, że śląska godka jest językiem regionalnym, podobnie jak język kaszubski. - I mówiąc poetycko, warta jest pieśni - dodaje socjolog. Anna Zielonka

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto