Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kontrowersyjny baner na proteście rolników w Gorzyczkach. Są wyjaśnienia organizatorów i policji

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Są wyjaśnienia organizatorów i policji
Są wyjaśnienia organizatorów i policji Arkadiusz Gola
We wtorek 20 lutego rolnicy w ramach protestu przeciwko unijnemu Zielonemu Ładowi i napływowi zboża "technicznego" z Ukrainy zablokowali setki dróg w całej Polsce. Niewiele jednak mówiło się o ich postulatach i możliwościach wyjścia z kryzysu, gdyż medialne przekazy zostały zdominowane przez flagę ZSRR i skandaliczny baner jednego z rolników na proteście w Gorzyczkach, który zwracał się do rosyjskiego dyktatora o zrobienie "porządku". Rolnicy stanowczo odcinają się od takiego przekazu i przepraszają za incydent. Wyjaśniamy kulisy tego wydarzenia z perspektywy rolników i policji, która usunęła flagę około godziny 15.00.

Spis treści

Haniebny baner na proteście rolników w Gorzyczkach

Od piątku 9 lutego w całej Polsce trwa 30-dniowy strajk generalny rolników. Akcje protestacyjne regularnie organizowane są na drogach krajowych i na przejściach granicznych z Ukrainą. Rolnicy sprzeciwiają się restrykcjom związanym z unijnym Zielonym Ładem, który wymaga od nich m.in. ugorowania 4% gruntów oraz spełnianiu wielu innych restrykcyjnych norm. Jednocześnie UE otworzyła rynek na płody rolne z Ukrainy, które nie muszą spełniać tych samych wytycznych. Polscy rolnicy przekonują, że tzw. zboże "techniczne", które trafia na nasz rynek stanowi nieuczciwą konkurencję. Przepełnienie magazynów sprawia, że już teraz produkcja dla polskiego rolnika jest nieopłacalna, a jeśli nic się nie zmieni, może to doprowadzić do załamania krajowej branży. Przede wszystkim jednak, rolnicy ostrzegają, że ze względu na niewłaściwe przechowywanie i transport, importowane zboże jest niskiej jakości. Ostrzegają również, że może to wpływać na jakość żywności, dlatego walczą nie tylko w swoim imieniu, ale również dla konsumentów.

We wtorek 20 lutego w całym kraju ponownie protestujący zablokowali wiele dróg chcąc zwrócić uwagę na problemy, z którymi się mierzą. Tego dnia nie mówiono jednak o sytuacji rolników, a o skandalicznym transparencie jednego z rolników protestujących w Gorzyczkach, przy autostradzie A1 nieopodal polsko-czeskiej granicy. Obok flagi ZSRR zawisł transparent o następującym brzmieniu: "Putin zrób porządek z Ukrainą i Brukselą i z naszymi rządzącymi".

Rolnicy przepraszają za incydent i odcinają się od skandalicznej treści

Nikt nie ma wątpliwości, że coś takiego nie nigdy powinno mieć miejsca, zwłaszcza w obliczu bardzo napiętej sytuacji politycznej i wojny za naszą wschodnią granicą. Dlaczego zatem taki baner pojawił się proteście w Gorzyczkach?

- Rolnik tego nie przemyślał. Nie wiedział nawet, że jest to karane. Grożą mu teraz zarzuty, nie chciał, żeby tak to wyglądało. My się od tego odcinamy. Gdyby organizatorzy wiedzieli o tym lub zobaczyli to wcześniej, to na pewno ten baner by się nie pokazał. Przy 130 ciągnikach ciężko jeden baner wychwycić. Nie było na to czasu, aby po kolei sprawdzać każdy baner. Niestety, pokazało nas to w bardzo złym świetle. Przepraszamy wszystkich za ten incydent. Nie taki jest nasz przekaz. Protest miał na celu pokazać, jakie problemy są w rolnictwie i jak wiąże się to z konsumentem, który też będzie to odczuwał, przez kupowanie żywności gorszej jakości - tłumaczy Sebastian Jarosz, rolnik powiatu raciborskiego.

Główny organizator protestu w Gorzyczkach, Łukasz Mura, jest zdruzgotany.

- Strasznie jest mi z tego powodu głupio i żal. Wcześniej długo się przygotowaliśmy i wszystko miało się odbyć w pokojowym duchu, a wydarzyła się wśród nas jedna taka osoba - mówi Łukasz Mura. - Jestem tym tak zniesmaczony i bardzo zły. Potępiam to i uważam, że to nigdy nie powinno mieć miejsca, tym bardziej dziś, gdy jesteśmy na skraju gospodarczego chaosu - dodaje.

Jednocześnie, organizator wyjaśnia, że forma protestu utrudniła wcześniejsze wychwycenie skandalicznego banera i flagi. Rolnicy krążyli blokując oba zjazdy na A1 przy węźle Świerklany, a czas takiego przejazdu wynosił między 45 a 55 minut.

- Przy organizacji tego typu wydarzeń to policja i urzędy naciskają na słowo "bezpieczeństwo". Dla nas bezpieczeństwo znaczy to, żeby nie było stłuczki, wypadku, żeby kolumna jechała równo, sprawnie i nie było zbyt dużych utrudnień. Tego musiałem pilnować i to było moim zadaniem - wyjaśnia Łukasz Mura. - Gdyby te maszyny stały, tak jak np. przy blokadzie S8, to można wszystko dokładnie zobaczyć. Inaczej jest jak wszyscy jeżdżą na ponad trzykilometrowym odcinku - dodaje.

Czynności policji

Nie tylko rolnicy przekonują, że przeoczyli baner. Gdy sytuacja z Gorzyczek nabrała rozgłosu przedstawiciele władzy na czele z szefem MSWiA oraz Śląską Policją informowali o "natychmiastowym" działaniu. Według obserwacji reporterów DZ obecnych w Gorzyczkach, rolnik ze skandalicznym banerem i radziecką flagą, protestował w ten sposób około dwie godziny. Potwierdza to policja z Wodzisławia Śląskiego.

- Te działania były podjęte około godziny 15.00 - potwierdza aspirant sztabowy Małgorzata Koniarska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji z Wodzisławia Śląskiego. - Wtedy policjanci podjęli czynności, czyli ściągnęli ten ciągnik na bok. Wytłumaczyli jaki jest powód kontroli drogowej, wytłumaczyli jakie będą działania policjantów, wylegitymowali kierującego i podjęli czynności służbowe. Między innymi zabezpieczyli te rzeczy, które mogły stanowić przestępstwo z artykułu 256 kodeksu karnego - dodaje.

Protest na zjazdach przy autostradzie A1 w Gorzyczkach rozpoczął się chwilę po godzinie 12.00.

- Policjanci zareagowali natychmiast po tym, jak zauważyli ten baner. Policjanci byli tam na miejscu, aby zadbać o bezpieczeństwo osób, które brały udział w ogólnopolskim proteście rolników. Na tym skupili swoją pracę i swoją uwagę. Zaraz po tym, jak jeden z policjantów zauważył ten baner i flagę, zostały przez policjantów podjęte czynności - wyjaśnia rzeczniczka wodzisławskiej policji.

Zarówno policja, jak i rolnicy zgodnie podkreślają, że skupiali się nad tym, aby protest przebiegał sprawnie i nie generował dodatkowych utrudnień dla użytkowników drogi, dlatego też baner i flaga na jednym z ciągników nie zostały zauważone od razu.

Czy incydent ma "drugie dno"?

Gdy sytuacja nabrała rozgłosu w sieci od razu pojawiło się wiele różnych komentarzy i teorii, włącznie z aktywnością agenturalną lub prowokacją. Wiele wskazuje na to, że sprawa nie ma "drugiego dna".

- Jest to zwykły rolnik, który nieświadomie zrobił coś takiego. Nie chciał zepsuć protestu, ale wydaje mi się, że jest to też taki akt desperacji. Rządzący z nami nie rozmawiają - mówi Sebastian Jarosz.

W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Mura, który przy tym po raz kolejny potępia treść, jaką niósł ze sobą baner, jednak zaznacza powagę sytuacji. Przekonuje, że w tych warunkach, jakie od dłuższego czasu panują na rynku, rolnicy nie zarabiają już na swojej pracy.

- Jest tak ogromna presja, zniesmaczenie i zdenerwowanie wśród ludzi, że pod wpływem takich emocji i zduszenia, nie do końca trzeźwo myślą. Nie chcę go bronić, ale boję się, że taka atmosfera będzie narastać. Ja już jestem wyleczony z robienia protestów, mam dość - wyznaje organizator.

W materiałach z protestu w Gorzyczkach, jakie 20 lutego br. przygotowaliśmy wspólnie z Arkadiuszem Golą, na łamach Dziennika Zachodniego nie zamieściliśmy zdjęć skandalicznego banera ani informacji o nim. Chcieliśmy przygotować merytoryczną relację i skupić się na społecznym zrywie oraz poważnym problemie, z którym na razie zmagają się rolnicy, a który w niedługim czasie może mieć poważne konsekwencje, także dla innych społecznych. Zrezygnowaliśmy z opisywania skandalu na rzecz próby opisania istoty problemu, mając na względzie odpowiedzialność za przekazywane informacje.

- Wiemy jak działają media. Niestety zostało to przypisane wszystkim i jest nam wstyd. Nie tak to miało wyglądać, nie taki miał iść przekaz - kończy Sebastian Jarosz.

- Miejsce rolników jest w domu i na polu, a nie na granicy i na protestach. To nie powinno tak wyglądać, ale oni nie są tam bez powodu. Rozumiem, że ceny mogą być niskie, ale nie katastrofalne - mówi Łukasz Mura. - Teraz słyszę, że rolnicy nie mogą podpisać umów kontraktacyjnych na nowe zbiory. Zawsze było to regułą, że pięćdziesiąt procent się kontraktowało, żeby mieć pewność zbytu po żniwach. Teraz firmy, które to skupowały, same mają problemy. Skutki napływu tego towaru dopiero wyjdą, bo przetwórcy i handlowcy nie będą mieli gdzie tego dalej sprzedać - dodaje.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto