Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adrian Poloczek w gliwickiej Galerii w Ratuszu

MAREK SKOCZA
Artysta zaskoczył i ucieszył uczestników wernisażu.  Fot.  MIKOŁAJ SUCHAN
Artysta zaskoczył i ucieszył uczestników wernisażu. Fot. MIKOŁAJ SUCHAN
Absolwent Wydziału Konserwacji Dzieł Sztuki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, przywracał dawną świetność obiektom sakralnym i świeckim w Katowicach, Krakowie, Warszawie i wielu innych miejscach Polski.

Absolwent Wydziału Konserwacji Dzieł Sztuki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, przywracał dawną świetność obiektom sakralnym i świeckim w Katowicach, Krakowie, Warszawie i wielu innych miejscach Polski. Ceni się jego profesjonalizm, który wymaga sporej znajomości historii sztuki i technik plastycznych, temperamentu odkrywcy i detektywa oraz pokaźnej wiedzy z zakresu chemii, fizyki czy mikrobiologii. Także duszy artysty, poskromionej wszakże wielką dyscypliną i szacunkiem wobec tych, którzy tworzyli przed nami. Nie ma bowiem niczego gorszego w pracy konserwatora, niż nadmiar inwencji, "bycie artystą". Adrian Poloczek jest wszakże rasowym artystą, a przekonuje o tym jego malarska wystawa ,Notatki z podróży" przez Muzeum w Gliwicach prezentowana w "Galerii w Ratuszu".

Przedstawia nam 27 prac, martwych natur i pejzaży-notatek z podróży po Katalonii. Wykonane zostały w technice pastelu (głównie tłustego) na papierze (czasem z gwaszową podmalówką). - Pastel - twierdzi Adrian Poloczek - umożliwia mi szybką rejestrację koloru i nastroju. One rzeczywiście najsilniej oddziałują na widzów.

Wydawałoby się, że w starej (Altamira, Lascaux), w masowych nakładach powielanej (Degas, Toulouse-Lautrec, Wyspiański) technice niewiele nowego da się powiedzieć. A jednak pastele Adriana Poloczka, zwłaszcza notaki z podróży, zaskakują. Świeżością spojrzenia w łączeniu tradycji naszego koloryzmu i francuskiego impresjonizmu, odważnym stosowaniem koloru (np. różu i filetu w brązowo-ugrowej barcelońskiej katedrze Sagrada Familia, czy żółci i bieli w Tossie I), bez kompleksów nawiązaniem do dokonań minionych artystów (trzy razy katedra w Tossie).

W pejzażach Poloczka fantastycznie odnajdujemy jaskrawość południowego słońca (Llorett I, Tossa II), krystaliczność tamtejszego powietrza (Girona), to znów jego gęstość przed zmierzchem po upalnym dniu (Pejzaż kataloński). Miękki rysunek Adriana Poloczka, zgaszone kolory na przykład Girony I, II i III, zachwycają niczym najbardziej egzotyczne motyle.

Obok liryzmu pejzaży, katowicki artysta w czterech notatkach z corridy w Llorett ujawnia też spory temperament celnego obserwatora i rysownika. Walki byków chyba nim nie zawładnęły, bo w swych pastelach jakby stanął po stronie byka, bardziej uwypuklając jego może nie dramat, ale straconą pozycję w jatce wyreżyserowanej przez człowieka. Czyni to artysta w sposób malarski, ponurym brązem na ciemnoszałwiowej zieleni czy z ostrym kontrastem czerni, pomarańczu, czerwieni, i ostrzej - celnym, znakomitym rysunkiem, rzuconym na kolorowy papier podobrazia.

Skromna wystawa, a ogromnie cieszy. Oglądać ją można do końca sierpnia.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto