Pan Andrzej mieszka i pracuje w Zabrzu. W zeszłą sobotę był w Gliwicach u teściów. Nagle usłyszał krzyk mieszkającej w sąsiedniej klatce Marioli Witkowskiej: - Pomocy, u Zdzicha się pali!
Pod drzwiami płonącego mieszkania byli już sąsiedzi. Razem z Jackiem Skarbińskim policjant zaczął je wyważać. Za nimi nieżywy leżał kompan głównego lokatora. W mieszkaniu było pełno dymu. Andrzej Wojnarowski nie bez obaw wszedł do środka. Zobaczył pana Zdzisława. Był cały siny. Chwycił go pod pachy i wyniósł na korytarz. Tam zaczął akcję reanimacyjną.
- Wykonałem kilka cykli i poprosiłem, by ktoś ode mnie przejął tego człowieka. Najpierw była to Mariola Witkowska, potem Szymon Witkowski. Wszyscy przeprowadzaliśmy reanimację po raz pierwszy. Tyle, że ja jestem szkolony, a sąsiedzi patrzyli, jak jak to robię - wspomina policjant.
Prawdopodobnie to zaprószenie ognia było przyczyną pożaru. Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickiej straży pożarnej podkreśla, że gdyby nie fachowa pomoc, nie przeżyłby także drugi z mężczyzn.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?