Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciągle do przodu - życiowa dewiza Marcina Żemaitisa

ANDRZEJ AZYAN
Jubilat pilnie ogląda każdy mecz Piasta. Fot. Ireneu
Jubilat pilnie ogląda każdy mecz Piasta. Fot. Ireneu
Niedawno skończył 50 lat. Abrahama obchodził hucznie. Na specjalnym przyjęciu zjawiło się wielu przyjaciół, kolegów i działaczy piłkarskich. Nie mogło być inaczej, bo Marcin Żemaitis jest jedną z najbardziej znanych ...

Niedawno skończył 50 lat. Abrahama obchodził hucznie. Na specjalnym przyjęciu zjawiło się wielu przyjaciół, kolegów i działaczy piłkarskich. Nie mogło być inaczej, bo Marcin Żemaitis jest jedną z najbardziej znanych postaci w polskim futbolu.

Żernickie początki

Mama pochodzi z Gliwic, tato z Wilna. Kiedy się pobrali zamieszkali w Żernikach. Tam urodził się Marcin. Mając 12 lat, zaczął grać w piłkę na stadionie Sparty przy ulicy Tarnogórskiej. Sentyment do tego obiektu pozostał mu do dzisiaj. Nawet zastanawia się nad tym, aby w niego zainwestować i stworzyć tam drużynę młodzieżową. Kiedyś koledzy namówili go, aby poszedł na stadion przy ulicy Sokoła. Tam wpadł w oko trenerowi Karolowi Stobrawie i zaczął regularne treningi w MKS-sie. Po pewnym czasie trafił już do Piasta. Najpierw szkolił się pod okiem Antoniego Lenczowskiego, a potem Jerzego Klejnota, z którym wywalczył mistrzostwo Śląska juniorów. Zaczynał w ataku. Potem stawiano go w pomocy, aż w końcu, chyba ze względu na wzrost, został obrońcą.

"Lanie" od Andrzeja Szarmacha

W drugiej lidze w barwach Piasta zadebiutował w sezonie 1971/72. Mając 19 lat został wstawiony do składu na mecz z Arką w Gdyni. Wyprawy do tego przepięknego miasta nie wspomina mile. W zespole gospodarzy występował wtedy Andrzej Szarmach, który zdobył pięć bramek. Miał go pilnować pan Marcin, ale jak widać, nie zdołał go skutecznie powstrzymać. Piast przegrał 1: 7.

- Bardzo przeżyłem ten występ. Z Gdyni do Gliwic wracaliśmy kilkanaście godzin autokarem Huty 1 Maja. Jadąc do Żernik autobusem zakrywał twarz gazetą, aby nie rozpoznali mnie kibice, bo prostu się wstydziłem, tego co się mi przytrafiło - wspomina pan Marcin. Już wtedy między Żemaitisem a Szarmachem zawiązała się przyjaźń, która trwa do dzisiaj. Pan Andrzej kibicuje Piastowi i jak tylko jest w Polsce i ma czas przyjeżdża na mecze do Gliwic.

Po tej wpadce Żemaitis miał trochę przerwy w drugoligowych występach, ale potem już na dobre trafił do pierwszej drużyny Piasta. W drugiej lidze rozegrał ponad 300 meczów. Dwukrotnie z "Piastunkami" grał w finale Pucharu Polski. Najpierw w 1978 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie gliwiczanie przegrali z Zagłębiem Sosnowiec 0: 2, a w 1983 roku w Piotrkowie Trybunalskim z Lechią Gdańsk 1: 2.

W 1981 roku nadarzyła się mu okazja wyjazdu do USA. Były trener Piasta Zbigniew Lenczowski mieszkający w Chicago przysłał list do gliwickiego klubu, proponując dwójce zawodników napastnikowi i obrońcy występy w zawodowej drużynie Chicago Stings. Pojechał on i Adam Statowski. na miejscu okazało się, że Lenczowski nie miał żadnych układów.

Podbój Ameryki

Nie udało się mu załatwić zezwolenia na grę Żamaitisa w tym zespole. Pan Marcin zatrudnił się przy wymianie papierosów w automatach i zbieraniu pieniędzy w grach automatycznych. Szybko opanował język angielski i zyskał uznanie swojego pracodawcy. Stan wojenny zastał go w Chicago. Zaczął się martwić o rodzinę. W 1982 roku wrócił do Polski. Znowu zaczął grać w Piaście. Drugi raz do Chicago wyjechał w 1985 roku. Podczas kilkunastomiesięcznego pobytu występując w Wiśle Chicago zdobył z tą drużyną mistrzostwo USA. Kiedy ponownie wrócił do Polski w dość przypadkowy sposób doznał kontuzji ścięgna Achillesa i musiał zakończyć piłkarską karierę. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że kiedy szło mu coraz lepiej granie w Piaście zainteresował się nim Górnik Zabrze. Przez jakiś czas trenował w tym klubie, był nawet na obozie. Już wydawało, że w nim zostanie, ale działacze Piasta zdołali go przekonać, żeby wrócił do Gliwic i tak się stało. Czynną piłkarską karierę zakończył w 1986 roku.

Chorągiewka na skrzydle

W 1980 roku postanowił zostać sędzią piłkarskim. Skończył odpowiedni kurs. Najpierw jako główny arbiter prowadził mecze drużyn młodzieżowych. Potem przez wiele ta u boku Mariana Duszy, był sędzią liniowym razem z Janem Złotkiem. W pamięci utkwił mu mecz Górnika z GKS Katowice w Zabrzu. Tuż przed jego rozpoczęciem Marian Dusza zasłabł i został odwieziony do szpitala. Złotek najpierw trochę się wahał, czy przejąć gwizdek, pan Marcin już był gotowy przejąć obowiązki głównego sędziego, ale w końcu Złotek się przełamał i on poprowadził ten mecz. W sumie Żemaitis w roli arbitra w różnych meczach wystąpił 800 razy.

Współtwórca nowego Piasta

W 1995 roku zebrała się grupa dawnych działaczy Piasta, aby reaktywować klub. Wśród nich znalazł się Marcin Żemaitis. W prasie zamieścili ogłoszenia, a przyjęciu do drużyny piłkarzy. Odzew przeszedł wszelkie oczekiwania. Zgłosiło się wielu zawodników. W 1996 roku wystartowali w klasie B, a w tym roku Piast znalazł się w drugiej lidze i poczynał sobie w niej całkiem nieźle. Po jesiennej rundzie drużyna znajduje się na ósmym miejscu.

- Piast to wielka firma. Ta nazwa otwierała nam drogę do wielu wpływowych ludzi i instytucji. Kiedy dowiedzieli się, że chcemy reaktywować drużynę, pomagali. To, że Piast dzisiaj gra w drugiej lidze, jest zasługą wielu osób. Mogę tylko powiedzieć, że oni i kibice stanowią największy kapitał Piasta - zapewnia Żemaitis. Ten rok w życiu pana Marcina jest szczególny. Obchodził nie tylko Abrahama, ale też 25-lecie ślubu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto