Niedawno skończył 50 lat. Abrahama obchodził hucznie. Na specjalnym przyjęciu zjawiło się wielu przyjaciół, kolegów i działaczy piłkarskich. Nie mogło być inaczej, bo Marcin Żemaitis jest jedną z najbardziej znanych postaci w polskim futbolu.
Żernickie początki
Mama pochodzi z Gliwic, tato z Wilna. Kiedy się pobrali zamieszkali w Żernikach. Tam urodził się Marcin. Mając 12 lat, zaczął grać w piłkę na stadionie Sparty przy ulicy Tarnogórskiej. Sentyment do tego obiektu pozostał mu do dzisiaj. Nawet zastanawia się nad tym, aby w niego zainwestować i stworzyć tam drużynę młodzieżową. Kiedyś koledzy namówili go, aby poszedł na stadion przy ulicy Sokoła. Tam wpadł w oko trenerowi Karolowi Stobrawie i zaczął regularne treningi w MKS-sie. Po pewnym czasie trafił już do Piasta. Najpierw szkolił się pod okiem Antoniego Lenczowskiego, a potem Jerzego Klejnota, z którym wywalczył mistrzostwo Śląska juniorów. Zaczynał w ataku. Potem stawiano go w pomocy, aż w końcu, chyba ze względu na wzrost, został obrońcą.
"Lanie" od Andrzeja Szarmacha
W drugiej lidze w barwach Piasta zadebiutował w sezonie 1971/72. Mając 19 lat został wstawiony do składu na mecz z Arką w Gdyni. Wyprawy do tego przepięknego miasta nie wspomina mile. W zespole gospodarzy występował wtedy Andrzej Szarmach, który zdobył pięć bramek. Miał go pilnować pan Marcin, ale jak widać, nie zdołał go skutecznie powstrzymać. Piast przegrał 1: 7.
- Bardzo przeżyłem ten występ. Z Gdyni do Gliwic wracaliśmy kilkanaście godzin autokarem Huty 1 Maja. Jadąc do Żernik autobusem zakrywał twarz gazetą, aby nie rozpoznali mnie kibice, bo prostu się wstydziłem, tego co się mi przytrafiło - wspomina pan Marcin. Już wtedy między Żemaitisem a Szarmachem zawiązała się przyjaźń, która trwa do dzisiaj. Pan Andrzej kibicuje Piastowi i jak tylko jest w Polsce i ma czas przyjeżdża na mecze do Gliwic.
Po tej wpadce Żemaitis miał trochę przerwy w drugoligowych występach, ale potem już na dobre trafił do pierwszej drużyny Piasta. W drugiej lidze rozegrał ponad 300 meczów. Dwukrotnie z "Piastunkami" grał w finale Pucharu Polski. Najpierw w 1978 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie gliwiczanie przegrali z Zagłębiem Sosnowiec 0: 2, a w 1983 roku w Piotrkowie Trybunalskim z Lechią Gdańsk 1: 2.
W 1981 roku nadarzyła się mu okazja wyjazdu do USA. Były trener Piasta Zbigniew Lenczowski mieszkający w Chicago przysłał list do gliwickiego klubu, proponując dwójce zawodników napastnikowi i obrońcy występy w zawodowej drużynie Chicago Stings. Pojechał on i Adam Statowski. na miejscu okazało się, że Lenczowski nie miał żadnych układów.
Podbój Ameryki
Nie udało się mu załatwić zezwolenia na grę Żamaitisa w tym zespole. Pan Marcin zatrudnił się przy wymianie papierosów w automatach i zbieraniu pieniędzy w grach automatycznych. Szybko opanował język angielski i zyskał uznanie swojego pracodawcy. Stan wojenny zastał go w Chicago. Zaczął się martwić o rodzinę. W 1982 roku wrócił do Polski. Znowu zaczął grać w Piaście. Drugi raz do Chicago wyjechał w 1985 roku. Podczas kilkunastomiesięcznego pobytu występując w Wiśle Chicago zdobył z tą drużyną mistrzostwo USA. Kiedy ponownie wrócił do Polski w dość przypadkowy sposób doznał kontuzji ścięgna Achillesa i musiał zakończyć piłkarską karierę. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że kiedy szło mu coraz lepiej granie w Piaście zainteresował się nim Górnik Zabrze. Przez jakiś czas trenował w tym klubie, był nawet na obozie. Już wydawało, że w nim zostanie, ale działacze Piasta zdołali go przekonać, żeby wrócił do Gliwic i tak się stało. Czynną piłkarską karierę zakończył w 1986 roku.
Chorągiewka na skrzydle
W 1980 roku postanowił zostać sędzią piłkarskim. Skończył odpowiedni kurs. Najpierw jako główny arbiter prowadził mecze drużyn młodzieżowych. Potem przez wiele ta u boku Mariana Duszy, był sędzią liniowym razem z Janem Złotkiem. W pamięci utkwił mu mecz Górnika z GKS Katowice w Zabrzu. Tuż przed jego rozpoczęciem Marian Dusza zasłabł i został odwieziony do szpitala. Złotek najpierw trochę się wahał, czy przejąć gwizdek, pan Marcin już był gotowy przejąć obowiązki głównego sędziego, ale w końcu Złotek się przełamał i on poprowadził ten mecz. W sumie Żemaitis w roli arbitra w różnych meczach wystąpił 800 razy.
Współtwórca nowego Piasta
W 1995 roku zebrała się grupa dawnych działaczy Piasta, aby reaktywować klub. Wśród nich znalazł się Marcin Żemaitis. W prasie zamieścili ogłoszenia, a przyjęciu do drużyny piłkarzy. Odzew przeszedł wszelkie oczekiwania. Zgłosiło się wielu zawodników. W 1996 roku wystartowali w klasie B, a w tym roku Piast znalazł się w drugiej lidze i poczynał sobie w niej całkiem nieźle. Po jesiennej rundzie drużyna znajduje się na ósmym miejscu.
- Piast to wielka firma. Ta nazwa otwierała nam drogę do wielu wpływowych ludzi i instytucji. Kiedy dowiedzieli się, że chcemy reaktywować drużynę, pomagali. To, że Piast dzisiaj gra w drugiej lidze, jest zasługą wielu osób. Mogę tylko powiedzieć, że oni i kibice stanowią największy kapitał Piasta - zapewnia Żemaitis. Ten rok w życiu pana Marcina jest szczególny. Obchodził nie tylko Abrahama, ale też 25-lecie ślubu.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?