Wydatki na nie ponoszone przez rodziców sześciu gliwickich placówek od września mogą być mniejsze, albo żadne. Ich dyrektorki skrzyknęły się i razem napisały program, dzięki któremu za zajęcia dodatkowe prawie czterystu dzieci zapłaci Unia Europejska. Dlaczego tylko za nich? - pytają rodzice innych przedszkolaków.
Na bonus załapały się cztero i pięciolatki, które we wrześniu będą uczęszczać do przedszkoli nr 16, 20, 23, 28, 34 i 37 - jednych z większych w Gliwicach. W ramach projektu "Dłużej, więcej, lepiej - rozszerzona oferta edukacji przedszkolnej" przedszkolaki wezmą udział w nieodpłatnych zajęciach z języka angielskiego, zajęciach logopedycznych, wyrównawczych, terapeutycznych i gimnastyki korekcyjnej. Dodatkowe atrakcje to wycieczki, konkursy i zawody ogólnorozwojowe oraz rodzinne festyny. Uczestniczące w projekcie przedszkola zostaną doposażone w specjalistyczne pomoce dydaktyczne oraz nowoczesne materiały edukacyjne. UE zapłaci za realizację projektu ponad milion 468 tys. zł. Zajęcia będą się odbywały dwa razy w tygodniu przez półtora roku.
- Liczy na podwójny efekt. Zdolne dzieci będą miały szansę za darmo poszerzyć swoją wiedzę, te z problemami edukacyjno-rozwojowymi wyrównać ją. Rodzice nie będą też musieli nigdzie swych pociech dowozić. Projekt opracowaliśmy razem z Gliwickim Ośrodkiem Metodycznym. Sami jego napisanie nie było trudne, choć wymagało wyciągnięcia wielu danych, np. takich ile dzieci korzysta z pomocy logopedy - mówi Zuzanna Antosik, dyrektor łabędzkiego przedszkola nr 34.
Dlaczego do projektu nie przystąpiły inne gliwickie przedszkola? Dyrektor Antosik mówi, że w spotkaniu w Urzędzie Miejskim na temat możliwości pozyskania unijnych pieniędzy uczestniczyli wszyscy dyrektorzy. Wystarczyło mieć pomysł i napisać projekt lub dołączyć do grupy mającej go.
Nasze pytanie o nieobecność w projekcie wzbudziła popłoch wśród dyrektorów gliwickich przedszkoli. Rywalizacja dotyczy także ich, a oferta zajęć pozalekcyjnych jest jednym z głównych argumentów branych podczas naboru przez rodziców.
Dyrektorka jednego z większych gliwickich przedszkoli pytana o niezgłoszenie się do unijnego projektu zabroniła nam podawania na łamach swego nazwiska. Nieobecność w nim czy też brak własnej inicjatywy tłumaczy... chorobą w rodzinie.
- A poza tym nasze dzieci mają moc innych zajęć, co prawda odpłatnych. W przedszkolu uczy się 220 dzieci, nie mam sal na organizację kolejnych zajęć. Poza tym jestem młodą dyrektorką, mam szansę uczestniczyć w innych projektach - zakończyła już podniesionym tonem.
Jolanta Szajko, wicedyrektor przedszkola nr 29 zaznaczyła, że pod nieobecność swej przełożonej o nieprzystąpieniu do projektu mówić nie będzie.
- Nasze nauczycielki po godzinach dydaktycznych proponują udział w dodatkowych, nieodpłatnych zajęciach, np. kółka teatralnego czy plastycznego. Rodzice ponoszą jedynie koszt zakupu materiałów. Na 200 dzieci uczestniczy w nich 80. Bezpłatny angielski zaproponowaliśmy w ubiegłym roku. Zajęcia prowadzone były w ramach praktyk studenckich. Na kolejny rok chętnych do ich prowadzenia już jednak nie było - dodaje wicedyrektor Szajko.
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?