Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ekspert: Szkoły nie są gotowe na przyjęcie uczniów w nowych realiach. Nie ma systemu wsparcia oświaty w dobie pandemii

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Marcin Samsel: Żałuję, że nie udało się zbudować rządowego systemu wsparcia dla systemu oświaty, który powinien zacząć działać w dobie pandemii.
Marcin Samsel: Żałuję, że nie udało się zbudować rządowego systemu wsparcia dla systemu oświaty, który powinien zacząć działać w dobie pandemii. Materiały prasowe
Szkoły będą musiały najpierw przetrwać pierwsze tygodnie tego trudnego roku szkolnego - mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.

Optymistyczne myślenie pomoże zwalczyć zagrożenie koronawirusa w szkołach? To słowa dyrektor jednej z placówek oświatowych...
Takie słowa, podobnie jak słowa szefa MEN Dariusza Piontkowskiego, że szkoła nie zakaża (mam nadzieję, że jest to przejęzyczenie), czy np wielu księży, że w kościele nie można się zakazić, nigdy nie powinny paść w przestrzeni publicznej. To absurd, który trudno komentować. Naukowcy podkreślają, że wirus mutuje i na szczęście jest mniej zjadliwy, ale nadal groźny. Nie ma szans przewidzieć, ilu zakażonych będzie miało ostre objawy.

Mówił pan jednak, że szkoły muszą zacząć funkcjonować.
Tak - ale ze świadomością, że nie będzie tak, jak dotychczas i z zachowaniem zasad. Chodzi z jednej strony o politykę prewencyjną i z drugiej procedury minimalizowania skutków zakażeń w szkołach. Od razu uprzedzam pytanie, czy nasze szkoły są dobrze przygotowane do tego zadania - nie są. W każdym razie wiele z nich nie ma nawet możliwości technicznych do nauczania hybrydowego.

Dlaczego?
Nie znalazły się chociażby pieniądze na przetestowanie wszystkich nauczycieli oraz dzieci, które w ostatnich 14 dniach przebywały w strefach żółtych i czerwonych lub np. uczestniczyły z rodzicami w weselu. Byłby to przykład dobrego, prewencyjnego działania. Generalnie samorządy nie zdefiniowały słabych punktów swojego systemu edukacji. W mojej opinii takim jest choćby transport do placówek oświatowych, a należy zaznaczyć, że dzieci- młodzież nie docierają do szkół tylko pojazdami tzw. szkolnymi, ale też komunikacją publiczną. Nie wiemy, jak będą wyglądały zasady w czasie zajęć pozalekcyjnych, np na basenie. W gminie z którą współpracuję, przygotowaliśmy specjalny plan pracy nauczycieli z grupy ryzyka, czyli starszych, mających choroby współistniejące. Takich osób w każdej szkole jest sporo. Mamy w systemie także sporo nauczycieli, którzy uczą w kilku szkołach jednocześnie (np. katechetów) i mają kontakt z dużą liczbą osób. W wypadku, gdyby doszło do zakażenia takiego nauczyciela, kwarantanną musieliby być objęci uczniowie kilku placówek, oczywiście wraz z rodzinami. Nie muszę mówić, że wyłączenie od kilkuset do nawet kilku tysięcy osób rodzi problemy.

Rozumiem, że nauczyciele powinni uczyć tylko w jednej szkole, a przed dyrektorami szkół i samorządami był wielki wysiłek organizacyjny.
Można tak zorganizować zajęcia, by „wspólny” nauczyciel obecny był osobiście tylko w jednej placówce, a w pozostałych jego lekcje odbywały się na zasadach nauczania hybrydowego - online dla uczniów będących w klasie. To oczywiście byłaby kwestia organizacji, bo potrzebny byłby inny nauczyciel do opieki tych dzieci. Problemem będzie też dezynfekcja szkół, która teoretycznie powinna odbywać się co godzinę. Tymczasem w wielu placówkach personel sprzątający składa się z dwóch, lub nawet jednej osoby. Przy takiej obsadzie niemożliwe, by udało się procedury dezynfekcji utrzymać. Osobiście nie miałbym nic przeciwko, by zaangażować tu do pomocy starszych uczniów. Nic by się nie stało, gdyby taki dyżurny przetarł klamki w klasie, a mogłoby wpłynąć pozytywnie na kształtowanie odpowiedzialności młodych ludzi, świadomości wpływu na bezpieczeństwo innych. Obawiałbym się jednak tu sprzeciwu rodziców. Zgodzę się, że organizacja pracy szkół w tej trudnej sytuacji to wielki wysiłek, ale trzeba go ponieść. Żałuję, że nie udało się zbudować rządowego systemu wsparcia dla systemu oświaty, który powinien zacząć działać w dobie pandemii. Wciąż się zastanawiam, dlaczego pół roku po wykryciu pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce nie wypracowaliśmy sprawnego mechanizmu testowania i kwarantanny. Coraz częściej Polacy lawirują, chcąc uniknąć kwarantanny. Słyszałem o przypadkach wysyłania chorych dzieci do przedszkoli, po podaniu leków przeciwgorączkowych. W sumie z pewnego punktu widzenia wcale się im nie dziwię, skoro system jest złożony na barki oddychających rękawkami pracownikach Sanepidu i działa tak, a nie inaczej.

Pierwszy dzwonek nowego roku szkolnego już niebawem.
Jeden z dyrektorów szkół powiedział mi, że szkoły, cały system oświaty najpierw będą musiały przetrwać ten trudny czas, a dydaktyka, program nauczania będą na następnym miejscu. Powiedzmy szczerze, będziemy mieli wzrost zakażonych. Jeśli covid stanie się chorobą, w której będzie coraz mniej poważnych zachorowań, który stanie się mocniejszym przeziębieniem, tym lepiej dla nas. Ale tego wciąż nie wiemy i poniekąd stąpamy po polu minowym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ekspert: Szkoły nie są gotowe na przyjęcie uczniów w nowych realiach. Nie ma systemu wsparcia oświaty w dobie pandemii - Dziennik Bałtycki

Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto