Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy zabrakło lekarza

Ryszard Pacer
Na oddziale urologicznym Szpitala Miejskiego nr 1 w Gliwicach długo działy się dziwne rzeczy. Fot. MIKOŁAJ SUCHAN
Na oddziale urologicznym Szpitala Miejskiego nr 1 w Gliwicach długo działy się dziwne rzeczy. Fot. MIKOŁAJ SUCHAN
Czy nieobecność urologa przy stole operacyjnym przyczyniła się do śmierci pacjenta? 17 marca Józef Kwieciński*, ordynator oddziału urologicznego Szpitala Miejskiego nr 1 w Gliwicach, w asyście lekarza medycyny ...

Czy nieobecność urologa przy stole operacyjnym przyczyniła się do śmierci pacjenta?

17 marca Józef Kwieciński*, ordynator oddziału urologicznego Szpitala Miejskiego nr 1 w Gliwicach, w asyście lekarza medycyny Grzegorza Szewczyka i dr. medycyny Ryszarda H. oraz anestezjolog Elżbiety Adamus przystąpił do operacji wycięcia nerki.

Taka procedura

Procedura jest taka, że lekarze asystujący w operacji przygotowują pacjenta, a prowadzący zabieg dokonuje najważniejszej, wymagającej doświadczenia i wiedzy, części operacji. Tak było i w tym przypadku. Szewczyk i Ryszard H. „otworzyli” pacjenta, a Kwieciński wyciął nerkę. Niestety pacjent zaczął intensywnie krwawić. Okazało się, że została uszkodzona żyła. Według relacji Elżbiety Adamus, ordynator urologii odszedł od stołu operacyjnego. Pacjent krwawił.

Fatalny krwotok

Wtedy Adamus wezwała ordynatora oddziału chrurgicznego Krzysztofa Świderskiego. Ten specjalista-chirurg z pomocą Ryszarda H. i Szewczyka zlokalizował dwa uszkodzenia i zszył żyłę. Jednak po zwolnieniu zacisków okazało się, że krwotok nie ustał. Pacjentowi przetaczano krew i inne płyny. Wezwano Simonę Oziemską-Kwiecień, także z oddziału chirurgii. Kiedy przybyła na salę operacyjną, zastała tam czworo lekarzy, wśród których, według jej relacji, nie było już Kwiecińskiego. Jak wyjaśniła później, krwotok pochodził z „żyły dolnej”.

Taki przebieg wydarzeń potwierdza także w swym oświadczeniu Grzegorz Szewczyk. Wyjaśnia, że Ryszard H. „otworzył powłoki”, czyli rozciął pacjenta, a Józef Kwieciński usunął nerkę. Świderski lokalizował źródło krwotoku, jednak bez powodzenia. Pacjentowi przetaczano krew. Mimo to zmarł na skutek „wstrząsu krwotocznego”.

Odkrycia dyrektorki

Sprawa być może nie wyszłaby na jaw, gdyby nie nowa dyrektorka szpitala Ewa Świderska. Sama nie jest lekarzem, tylko specjalistą zarządzania placówkami służby zdrowia. Zaczęła urzędowanie dwa dni przed feralną operacją. Postanowiła skontrolować wszystkie aspekty działalności szpitala. Na oddziale urologii ujawniła m.in. niegospodarność, ukrywanie środków medycznych, kradzież produktów żywnościowych.

Aroganckie wyjaśnienia

Na kontrolę dokumentacji medycznej przyszedł czas pod koniec czerwca. – Dokumentacja tej właśnie operacji była tak podejrzana, że od razu poprosiłam wszystkich lekarzy o wyjaśnienia – mówi Świderska. – Nie otrzymałam ich od Krzysztofa Świderskiego, który już nie pracował w naszym szpitalu. Wiem, że jest zatrudniony poza naszym województwem. Mimo dwukrotnych wezwań, nie udzielił wyjaśnień także Ryszard H. Jednak ustnie wyjaśnił, że „przebieg tej operacji nie był zgodny ze sztuką lekarską”. Z kolei Józef Kwieciński udzielił wyjaśnień aroganckich w formie i treści. Napisał, że przebieg operacji opisany jest w historii choroby, a ja mam prawo i możliwości zapoznać się z tym dokumentem – wyjaśnia Świderska.

„Nie było tam dla mnie miejsca”

Kwieciński początkowo odmawiał rozmowy z dziennikarzem DZ. Stwierdził, że nic nie wie o doniesieniu do prokuratury i nie może się do tych zarzutów ustosunkować. Powiedział, że Ewa Świderska „sama ma problemy z prokuratorem i powinna się tym zająć”. Potem poinformował, że ma złe doświadczenia z prasą i może rozmawiać jedynie w asyście swego adwokata. W końcu stwierdził, że pamięta tamtą skomplikowaną operację. Zaprzecza jednak, jakoby odszedł od stołu operacyjnego.

– To bzdura, do niczego podobnego nie doszło – oburza się. – Pamiętam dobrze tę operację, rzeczywiście wystąpiły komplikacje. Dlatego wezwałem kolegów z oddziału chirurgicznego. Pojawili się w krótkim czasie, razem z potrzebnym instrumentarium. Najpierw pracowałem z wezwanym Krzysztofem Świderskim, potem, gdy przybyła Simona Oziemska-Kwiecień i przystąpiła do operacji, odszedłem od stołu, bo nie byłem już potrzebny. To byli specjaliści i dla mnie nie było już tu miejsca. Mówienie o tym, jakobym porzucił pacjenta w krytycznym momencie, jest kłamstwem.

Jak było naprawdę — rozstrzygnie sąd. Prokuratura potwierdziła, że doniesienie wpłynęło i sprawa będzie badana.

  • Imię i nazwisko lekarza zostało zmienione.




    Zamienione próbki krwi i sfałszowana dokumentacja, czyli...

    ...Stajnia Augiasza

    Wewnętrzna kontrola przeprowadzona w Szpitalu Miejskim nr 1 w Gliwicach na zlecenie dyrektor Ewy Świderskiej wykazała, że Józef Kwieciński, ordynator oddziału urologicznego, ukrył przed zespołem kontrolującym cztery worki nowego, ale przeterminowanego, nieużywanego sprzętu medycznego jednorazowego użytku. Kiedy kontrolujący ujawnili te materiały, ordynator tłumaczył, że pochodzą z darów z... lat 80.

    To wyjaśnienie okazało się niewiarygodne i niewystarczające. Świderska poprosiła, by Kwieciński odszedł ze stanowiska. Sprawę postanowiono załatwić elegancko i rozwiązano umowę o pracę.

    Wkrótce doszło na tym oddziale do fałszerstwa dokumentacji medycznej. Ryszard H. przesłał do badania w laboratorium swoją próbkę krwi, oznaczył ją jednak jako krew jednej z pacjentek. Posłużył się przy tym pieczątką kolegi i sfałszował jego podpis. Wyniki badania krwi były bardzo złe, co wzbudziło niepokój laborantki. Pamiętała bowiem, że dwa dni wcześniej ta pacjentka miała wyniki o niebo lepsze. Alina Kowalska, kierowniczka laboratorium, zarządziła ponowne badanie i wtedy wyszło na jaw, że dokonano zamiany próbek krwi.

    Wewnętrzne dochodzenie wykazało, że fałszerstwa dokonał lekarz Ryszard H., który przyznał się do tego czynu. Otrzymał naganę z wpisaniem do akt, która po pół roku uległaby zatarciu. Jednak sam winowajca i jego koledzy z oddziału uznali, że H. spotkała krzywda. Wszyscy lekarze odeszli z pracy. Oddział urologii zamknięto na czas remontu. Obecnie już działa.

    Przed kilkoma dniami w Sądzie Rejonowym zapadł nieprawomocny wyrok w sprawie H. Został uznany winnym fałszowania dokumentacji medycznej.

    Z kolei związkowcy z „Solidarności” skierowali do prokuratury doniesienie na Ewę Świderską, że dopuściła do zamknięcia oddziału urologicznego. Policja prowadząca dochodzenie wniosła wczoraj do prokuratury o umorzenie sprawy.




    Władysław Kostrzewski, szef Międzyzakładowej Komisji ZOZ „Solidarność” zarzucił Ewie Świderskiej, że naraziła szpital na straty w wysokości 200 tys. zł. Miały one powstać po zamknięciu oddziału urologicznego, kiedy lekarze odeszli z pracy w geście solidarności ze zwolnionym Józefem Kwiecińskim.

    W tym tygodniu policja złożyła wniosek do prokuratury o umorzenie dochodzenia w tej sprawie. Mimo to Kostrzewski podtrzymuje zarzuty. Co więcej, zarzuca Świderskiej odpowiedzialność za nierealizowanie kontraktu z NFOZ z powodu braków kadrowych. Obciąża ją też winą za defraudację blisko 90 tys. zł, której dokonała nieuczciwa kasjerka szpitala.
  • od 7 lat
    Wideo

    Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

    Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!

    Polecane oferty

    Materiały promocyjne partnera
    Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto