– Zebraliśmy się, aby wyrazić swój sprzeciw przeciwko agencji, która wyzyskuje i oszukuje swoich pracowników – mówi Karolina z Federacji Anarchistycznej Śląsk. – Chcemy ostrzec innych ludzi, poinformować ich o tym, jak ta agencja działa, aby ludzie nie dawli się nabierać na bajki o lepszym jutrze – podkreśla dziewczyna.
Zdaniem protestujących, Polacy, którzy wyjadą za granicę do pracy, nie mają gwarancji zatrudnienia, często pracują po 11-12 godzin i przemieszczają się między różnymi miejscami pracy. Kolejny problem to wynagrodzenie, które nie zawsze jest zgodne z obiecywaną przez agencję kwotą.
Anarchiści mają też zastrzeżenia do warunków zakwaterowania Polaków w Holandii. Ich zdaniem to miejsca znaczenie oddalone od miast i miejsc pracy. Dojazd do pracy zajmuje od 1,5 do nawet dwóch godzin, a firma potrąca pracownikom ok. 70-80 euro tygodniowo za zakwaterowanie i dojazdy.
Guido Vreuls z zarządu agencji pracy tymczasowej Otto stanwoczo zaprzecza wszelkim zarzutom anarchistów.
– Moim zdaniem Polacy nie mają powodów do narzekania – mówi Guido Vreuls. – Nasza firma ma kodeks etyczny, zgodnie z którymi pracujemy. Płacimy zgodnie z układem zbiorowym, jak każda agencja pracy tymczasowej – tłumaczy Holender.
Jak podkreśla, agencja rzeczywiście pobiera opłaty od pracowników za zakwaterowanie i dojazdy. – Ok. 70 euro tygodniowo to nie jest dużo jak na warunki holenderskie – uważa.
Vreuls dodaje, że agencja zatrudnia ok. 4 tysięcy osób, więc może się zdarzyć, 1-2 proc. zatrudnionych jest niezadowolonych. Zapewnia, że agencja rozpatruje wszystkie skargi pracowników.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?