Jak wytropić etat?

Wszędzie mówią, że bezrobocie maleje, bo brakuje rąk do pracy. To wszystko bzdura. Gdy człowiek chce pracować, nie znajdzie żadnej oferty - tak uważa Krzysztof Segiet z Tarnowskich Gór.

Ma wykształcenie licencjackie z ekonomii, uprawnienia spawacza, jest mechanikiem i tzw. złotą rączką. Ma też 18-letni staż zawodowy. W styczniu i lutym tego roku aktywnie poszukiwał pracy. Jak ocenia, zgłosił się do około trzydziestu firm. Żadna nie była zainteresowana jego ofertą, chociaż upewniał się wcześniej, że w wielu miejscach poszukują pracowników. Nikt nie zaprosił go nawet na wstępną rozmowę.

Do połowy lutego pan Krzysztof był zatrudniony w Zakładzie Napraw i Utrzymania Taboru w Pyskowicach, który podlega Przedsiębiorstwu Transportu Kolejowego w Zabrzu. Niestety, firma rozwiązała z nim umowę.

- Gdy zwolniono mnie w Pyskowicach, postanowiłem złożyć papiery w Zabrzu, bo to jest odrębna jednostka tego samego przedsiębiorstwa. Wiedziałem, że szukają maszynistów. Chociaż byłem gotowy do szkoleń, podnoszenia lub zmiany kwalifikacji, niczego mi nie zaproponowano - mówi.

Wymienia nazwy konkretnych firm, w których pytał o pracę. - Mam kurs spawacza, więc zgłosiłem się do przedsiębiorstwa Alstom w Chorzowie. Od pracowników w dziale kadr dowiedziałem się, że potrzebni są pracownicy produkcyjni i spawacze. Ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Byłem też w firmie Zamet w Tarnowskich Górach. Kazali mi czekać dwa tygodnie na odpowiedź. Nie dostałem żadnej. Poszedłem do PKP Cargo w Katowicach. Złożyłem dokumenty i na tym się skończyło. Pojechałem do Sosnowca do spółki CTL Maczki-Bór, bo potrzebowali pomocników maszynisty. Tu także usłyszałem, że uzyskam odpowiedź po 14 dniach. W końcu zniecierpliwiony zabrałem stamtąd papiery. Nie rozumiem takiego zachowania. Jeśli rzeczywiście potrzebowaliby pracowników, nie odsyłaliby mnie z kwitkiem - mówi Krzysztof Segiet.

O pracę pytał też w Zakładach Naprawczych Lokomotyw Elektrycznych w Gliwicach. Ogłaszali się w prasie i internecie. Niedawno złożył dokumenty do kilku firm działających w Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Gliwicach. Wciąż czeka na jakiś sygnał.

A co z urzędem pracy? Pan Krzysztof odpowiada, że w 2007 roku, gdy przez kilka miesięcy był bezrobotny, próbował znaleźć coś poprzez Powiatowy Urząd Pracy w Tarnowskich Górach. Dostał propozycję i pojechał do firm. W jednej dowiedział się, że oferta od tygodnia jest nieaktualna. W kolejnej też niczego nie załatwił. Nie miał skończonej Akademii Górniczo-Hutniczej, jak oczekiwał potencjalny pracodawca. Wcześniej nikt mu o tym warunku nie powiedział.

Pan Krzysztof jest gotowy do pracy i czeka na propozycje.

- Oczywiście, nie w każdej firmie, do której się zwrócę, mogę liczyć na zainteresowanie moim CV. Ale żeby na trzydzieści zakładów ani jeden nie odpowiedział? To zdumiewające - uważa.

Superkryteria

ANNA TOKARSKA
z firmy Alstom w Chorzowie

Istotnie, nasza firma prowadzi nabór pracowników kilku specjalności. Ale z uwagi na specyfikę naszego przedsiębiorstwa i normy jakościowe, poszu- kujemy wysoko wykwalifikowanej kadry spawaczy z ponadpodstawowymi uprawnieniami. O ile pamiętam, pan Krzysztof Segiet zgłosił się do nas, ale po prostu nie spełniał tego jakościowego wymogu.

Brakuje absolwentów zawodówek

Brak pracowników w ostatnich dwóch latach nasilił się - wynika z raportu sporządzonego przez firmę doradczą KPMG. Prawie 60 proc. pytanych firm potwierdza, że w 2007 r. odczuło brak pracowników. Problem przekłada się na ich funkcjonowanie, np. muszą wypłacać wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, wydłuża się czas obsługi klienta. Aż 14 procent pracodawców przyznaje, że z tego powodu rezygnuje z udziału w niektórych przetargach. Z badań wynika, że na rynku pracy najbardziej brakuje osób z wykształceniem zawodowym i średnim kierunkowym. Jest to prawdopodobnie skutek reformy szkolnictwa z 2001 r., gdy zlikwidowano szkoły zawodowe. Brak osób z wykształceniem zawodowym jest odczuwalny szczególnie na Śląsku.

(Badanie z końca 2007 r. w 300 dużych i średnich firmach technicznych.)

Bez przyczyny

Pan Krzysztof Segiet miał podpisaną umowę na czas określony. Zgodnie z Kodeksem pracy, przy umowie zawartej na okres dłuższy niż 6 miesięcy, strony mogą dopuścić wcześniejsze rozwiązanie umowy z dwutygodnionym wypowiedzeniem bez obowiązku podawania przyczyny. W przypadku pana Krzysztofa Segieta zakład pracy skorzystał w tej możliwości - poinformowano nas w dziale kadr Zakładu Napraw i Utrzymania Taboru w Pyskowicach.