Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Żor zmarł na Covid-19. Rodzina ma podejrzane objawy, ale testu na obecność koronawirusa nie może się doczekać

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Mieszkaniec Żor pomimo śmierci teścia nie może doczekać się na test na obecność koronawirusa
Mieszkaniec Żor pomimo śmierci teścia nie może doczekać się na test na obecność koronawirusa Arek Biernat
79-letni mieszkaniec Żor zmarł z powodu choroby Covid-19. Rodzina z nim mieszkająca ma objawy mogące wskazywać na koronawirusa, ale testu na zakażenie nie może się doczekać. - Boję się o zdrowie moich dzieci, żony i swoje - mówi nam Marcin Lepiarczyk z Żor. Służby informują, że procedury zostały zachowane. Rybnicki sanepid uznał oskarżenia mieszkańca Żor za krzywdzące i nieuzasadnione.

Utracił węch i smak

Pierwsze niepokojące objawy u pana Marcina Lepiarczyka z Żor pojawiły się w piątek (10.04). Stracił smak i węch. Dzień wcześniej był na konsultacji u stomatologa w Rybniku. Na ból zęba otrzymał antybiotyk. Początkowo myślał, że to efekt uboczny leku, ale nikt z lekarzy tego nie potwierdził.

Nie miał gorączki, ale jego niepokój wzbudziły w sobotę objawy u żony Ewy. Miała silny kaszel, ból gardła i pleców. Sytuacja nie dawała mu spokoju. Zwłaszcza, że utrata węchu i smaku są również objawami choroby Covid-19.

Chwycił za telefon, skontaktował się z nocną i świąteczną opieką. W wywiadzie przeprowadzonym z pielęgniarką usłyszał, że to być może efekt "urazu". Według niego zbagatelizowano objawy. Później zgodnie z informacjami przekazywanymi przez służby skontaktował się z sanepidem. Ten z kolei zasugerował kontakt z lekarzem POZ. Od niego z kolei dowiedział się, że test wykonają mu w Raciborzu lub Tychach.

Skierował się więc do szpitala zakaźnego w Raciborzu. Tam przez domofon dowiedział się, że może zostać na oddziale, ale lecznica nie pobiera wymazów, tylko robi to sanepid. Zaskoczony takim obrotem sprawy wrócił do rodziny w Żorach. Nie chciał zostać w szpitalu. Nie był przygotowany na taką możliwość, nikt go o tym wcześniej nie informował. Z objawami choroby nie zamierzał pozostawiać też żony z dziećmi, które również mogły być już zakażone. Odizolował się w mieszkaniu. Jeszcze tego samego dnia podejmował próby w sanepidzie, ale bezskutecznie.

W niedzielę (12.04) objawy nie ustępowały. Po raz kolejny chwycił za telefon i zadzwonił do sanepidu. Usłyszał, że powinien skierować się do szpitala zakaźnego w Tychach i tam szukać informacji. Po telefonie do lecznicy dowiedział się, że pobranie wymazu łączy się z transportem do izolatorium w Goczałkowicach-Zdroju.

- Usłyszałem, że jeśli nie mam gorączki i kaszlu, to raczej powinienem się wstrzymać z przyjazdem. I znów telefon do sanepidu, przedstawienie sytuacji. Tym razem pobrano ode mnie i od rodziny numery PESEL. Ustnie przekazano nam, że zostaliśmy objęci kwarantanną - opowiada Marcin Lepiarczyk.

Informacja o kwarantannie nieco uspokoiła mieszkańca Żor. Spodziewał się, że ze względu na niepokojące objawy jego i żony wkrótce rodzinie zostanie wykonany test.

Śmierć przez koronawirusa

Koszmar zaczął się w poniedziałek (13.04). 79-letni teść pana Michała poczuł się źle. Po południu zaczął bełkotać, nie potrafił jasno odpowiedzieć na zadane pytania. Praktycznie na każde odpowiadał tak samo: "Dobrze". Bolały go ręce i tył głowy. Pogotowie poinformowane o kwarantannie przyjechało po godzinie. Po kilku godzinach mężczyzna został przyjęty do szpitala w Raciborzu. Co dziwne, lecznica kontaktując się z sanepidem, nie uzyskała informacji o tym, że rodzina pacjenta jest objęta kwarantanną.

We wtorek (14.04) teść pana Michała zmarł. Wynik testu na obecność koronawirusa był dodatni. W środę (15.04) Ministerstwo Zdrowia potwierdziło, że przyczyną zgonu był Covid-19.

Mieszkaniec Żor pogrążony w żałobie, ale i w dużej obawie o zdrowie rodziny i swoje znów skierował się do sanepidu. Poinformował o śmierci bliskiej osoby, o objawach swoich i żony.

- Wyjaśniłem, że teść nigdzie z domu nie wychodził. Przebywał tylko w domu. Zanim nałożono na nas kwarantannę, nim pojawiły się objawy, po zakupy wychodziłem tylko ja i żona. Wcześniej chodziłem też do pracy. Nikt inny z rodziny nie mógł narazić się na zakażenie, przynieść wirusa, bo nie wychodzili z domu. Mógł się zarazić od nas, a my od kogoś kogo spotkaliśmy na naszej drodze. Mimo tego byłem zbywany w sprawie wymazów i testów. Niepokojące objawy wciąż nam nie przechodziły. Chodzi tylko o to, aby potwierdzić lub wykluczyć chorobę i wdrożyć odpowiednie leczenie - tłumaczy nasz rozmówca.

Jeszcze raz poinformowano go o kwarantannie. Informacja o ewentualnym wymazie miał otrzymać w późniejszym czasie. W środę (15.04) znów dzwonił. Na ewentualny wynik testu czeka zaniepokojona rodzina, ale także współpracownicy z zakładu pracy. Telefony, przekierowania, znów pobranie numeru PESEL i zapewnienie szukania "opcji" dla całej rodziny.

- Nie chcemy się rozdzielać, nie w takiej chwili. Wielokrotnie w telewizji od urzędników słyszałem, że jeśli nie ma zagrożenia życia, to w przypadku niepokojących objawów i kwarantanny pobierany jest wymaz w domu, a na wynik oczekuje się w miejscu zamieszkania. Zagrożona jest cała moja rodzina. Nie wiem co robić, jak długo będziemy czekać w tej niepewności. Generalnie chaos. Do tego tragiczna sytuacja ze śmiercią bliskiej osoby. Nawet nie możemy się pożegnać i pójść na pogrzeb... Nawet śmierć bliskiej osoby nie przyspieszyła procedur. Człowiek jest pozostawiony sam sobie - opowiada pan Michał.

Nie wie czy cała sytuacja związana jest z przeciążeniem ochrony zdrowia i sanepidu czy być może winne są procedury. Zwraca uwagę, że dodzwonienie się gdziekolwiek może trwać nawet godzinę. Sugeruje wszystkim, aby dbać o siebie, zachowywać dystans.

- Chciałbym dać jakieś praktyczne rady, do kogo dzwonić i kiedy, ale jak sami widzicie - każdy radzi sobie sam - napisał na Facebooku.

Procedury zachowane

O sprawę mieszkańca Żor zapytaliśmy w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Usłyszeliśmy, że w środę (15.04) ten przypadek był rozpatrywany przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Rybniku.

- W środę była konsultacja z lekarzem zakaźnikiem z Raciborza i sanepidem. Rodzinie pozostawiono numer telefonu kontaktowy pod który mają zadzwonić w przypadku pogorszenia się stanu zdrowia któregoś z członków rodziny - mówi Alina Kucharzewska, rzecznik prasowy wojewody śląskiego.

Słyszymy, że to takie same zasady jak w przypadku innych osób przebywających w izolacji domowej. Zachowane są procedury. Próbki pobierane są w siódmym dniu po ostatnim kontakcie z zakażonym. Wymaz ma być pobrany jeszcze w tym tygodniu.

"Oskarżenia krzywdzące i nieuzasadnione"

Głos w sprawie zabrał również Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku. Po analizie zebranej dokumentacji, wykazu połączeń i sporządzonych notatek dotyczącej w/w osoby oraz jej rodziny ustalono, że formułowane oskarżenia pod adresem PSSE w Rybniku są krzywdzące i nie mające uzasadnienia.

Zdaniem rybnickiego sanepidu mieszkaniec Żor skontaktował się 11 kwietnia z infolinią PSSE w Rybniku twierdząc, że występują u niego niepokojące objawy chorobowe. Pracownik po zebraniu wstępnych informacji, zgodnie z obowiązującymi wytycznymi, przekazał informację, że należy zgłosić się do najbliższego szpitala zakaźnego własnym środkiem transportu lub, jeżeli nie ma takiej możliwości, po wezwaniu pomocy pod numerem 112.

- Kolejnego dnia mieszkaniec Żor skontaktował się ponownie z infolinią PSSE w Rybniku oświadczając, że w szpitalu w Raciborzu nie został przyjęty - pracownik polecił zatem skontaktować się ze szpitalem zakaźnym w Tychach. Placówka wyraziła zgodę, aby pacjent do nich przybył celem pobrania wymazu - o tym dowiedział się nasz pracownik od samego żorzanina - informuje PPIS w Rybniku.

Zgodnie z obowiązującym zarządzeniem pacjenci, od których pobierane są wymazy w szpitalu zakaźnym, kierowani są przez lekarza epidemiologa do izolatorium, gdzie oczekują na wynik badania. Jeśli wynik jest ujemy - wracają do domu, jeśli dodatni - pozostają w izolatorium. Mieszkaniec Żor nie wyraził na to zgody, po czym rozłączył się.

Po uzyskaniu informacji, że u jednego z członków rodziny, który był hospitalizowany i w wyniku badań potwierdzono u niego zakażenie koronawirusem, PSSE w Rybniku skontaktowała się z rodziną. Ustalono, że u kilku osób występują objawy chorobowe mogące świadczyć z dużym prawdopodobieństwem, że są zakażone koronawirusem, ale do tej pory nie stawiły się w szpitalu zakaźnym.

- Ponieważ w rodzinie są osoby małoletnie rozpoczęto poszukiwania miejsca konsultacji lekarskiej i ewentualnej hospitalizacji całej rodziny w szpitalach jednoimiennych na terenie Śląska. Szpital w Tychach po raz kolejny potwierdził gotowość przyjęcia dorosłych osób na oddział obserwacyjno-zakaźny, natomiast dzieci miałyby trafić do innego szpitala. Po niezliczonej ilości telefonów i ustaleń z lekarzami i szpitalami zakaźnymi przedstawiono rodzinie kilka opcji rozwiązania sytuacji. Mieszkaniec Żor wybrał jedną z propozycji: cała rodzina pozostaje
w domu pod nadzorem lekarza ze szpitala zakaźnego - informuje PPIS.

Mieszkańcowi udostępniono numer telefonu do lekarza z jego imieniem i nazwiskiem, gdyby stan zdrowia się pogorszył. Cała rodzina została objęta do czasu uzyskania wyników badań laboratoryjnych kwarantanną w warunkach domowych i wskazana do przeprowadzenia testów. Pracownik PSSE dodatkowo kontaktował się z rodziną pytając, czy jest potrzebna pomoc w zaopatrzeniu w żywność bądź leki. Przekazał także, iż gdyby zaistniała taka potrzeba, wystarczy zadzwonić na infolinię sanepidu.

Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Rybniku podkreślił, że każda zgłaszana sprawa jest traktowana z należytą starannością z wykorzystaniem wszelkich dostępnych narzędzi i środków.

Koronawirus w Żorach

W środę (15.04) rano Urząd Miasta przedstawił najnowszą informację na temat koronawirusa. Niestety, mamy pierwszy przypadek śmiertelny w naszym mieście. 79-letni mężczyzna zmarł w szpitalu w Raciborzu.

Do tej pory potwierdzono 12 zakażeń koronawirusem w Żorach. Jeszcze we wtorek (14.04) Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Rybniku (obejmują teren naszego miasta) informowała o trzech osobach hospitalizowanych z powodu Covid-19.

133 osoby znajdują się w kwarantannie. To o 20 mniej niż dzień wcześniej.

Pozytywną informacją jest fakt, że po trzech tygodniach spędzonych w szpitalu wyzdrowiała 80-letnia mieszkanka Żor.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zory.naszemiasto.pl Nasze Miasto