Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oddelegowana wbrew woli

Joanna Heler
Dyrektor chciał mi dołożyć bowiązków, ale w nowej umowie nie znalazłam informacji o zmianie wynagrodzenia – uważa doktor Ewa. JOANNA HELER
Dyrektor chciał mi dołożyć bowiązków, ale w nowej umowie nie znalazłam informacji o zmianie wynagrodzenia – uważa doktor Ewa. JOANNA HELER
Pani Ewa (prosi o nieujawnianie nazwiska) pracuje w poradni neurologicznej wchodzącej w skład knurowskiego ZOZ-u. Dwa lata temu dyrektor Marian Szczygieł zgodził się, by rozpoczęła starania o II stopień specjalizacji i ...

Pani Ewa (prosi o nieujawnianie nazwiska) pracuje w poradni neurologicznej wchodzącej w skład knurowskiego ZOZ-u. Dwa lata temu dyrektor Marian Szczygieł zgodził się, by rozpoczęła starania o II stopień specjalizacji i odbywała staże w klinikach w godzinach pracy. Nasza Czytelniczka kilkanaście dni temu dowiedziała się, że przełożony chce ją oddelegować do pracy w poradni zdrowia psychicznego w Knurowie. Wstępnie się zgodziła, gdyż miały za tym iść dodatkowe pieniądze. Wycofała się, gdy zobaczyła na umowie że ustne ustalenia nie znalazły potwierdzenia na piśmie.

Gdy lekarka zapowiedziała, że nie zgodzi się na podpisanie nowej umowy, zatelefonowano do niej z działu kadr i powiedziano, że jeśli nie pojawi się we wskazanym miejscu pracy, zostanie zwolniona. – Nie zgodziłam się na warunki płacowe, gdyż zgodnie z tym, co zobaczyłam na umowie, pozostają one bez zmian. Tymczasem dr Szczygieł obiecał mi miesięczny dodatek czy też premię, mając na uwadze, że mój zakres obowiązków się powiększy. W przychodni byłabym jedynym psychiatrą. Moja poprzedniczka przyjmowała codziennie nawet 30 pacjentów. Koliduje to z robioną przeze mnie specjalizacją – mówi pani Ewa.

– Każdy pracodawca ma prawo oddelegować pracownika do innej, podległej jednostki. Owszem, rozmawialiśmy o premii dyrektorskiej. Kwota ta nie musi się znaleźć w umowie, a po drugie wypłata następuje po wykonaniu usługi, a nie przed – wyjaśnia dr Szczygieł. Nasza Czytelniczka twierdzi, że praca w knurowskim ZOZ-ie odbywa się „na wariackich papierach”.

– Zgodziłam się przeprowadzać konsultacje neurologiczne szpitalnych pacjentów. Za każdego pacjenta dostaję 2 zł i 60 gr. Nikt mi nie zwraca kosztów benzyny przejechanej z poradni do szpitala. Gdy jest nagły przypadek, rzucam wszystko w przychodni, a pacjenci całują klamkę – uważa dr Ewa.
– Przecież konsultacje ma w umowie i nie mnie w to wnikać, w jaki sposób dotrze na miejsce! – ripostuje Szczygieł. – Jeśli pracownik ma pretensje do dyrekcji, powinien nas zawiadomić. Rada Społeczna szpitala nic nie wie o pretensjach pani doktor do dyrektora – mówi Piotr Zakrzewski, przewodniczący Rady.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto