18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piast Gliwice: Gong na wagę remisu

Rafał Musioł
Gliwiczanie (z prawej Jakub Biskup) powinni mecz wygrać, ale ostatecznie sprezentowali Śląskowi podział punktów.
Gliwiczanie (z prawej Jakub Biskup) powinni mecz wygrać, ale ostatecznie sprezentowali Śląskowi podział punktów. fot. Arkadiusz Gola.
Kibice Piasta Gliwice, którzy w sobotę opuszczali stadion przy Okrzei, wyglądali jak po przejażdżce rollercoasterem. I trudno im się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że ekipa Ryszarda Wieczor-ka w meczu o bezcenne punkty najpierw straciła bramkę, potem strzeliła dwie, a na koniec nie tylko pozwoliła wrocławskiemu Śląskowi wyrównać, ale omal tego spotkania nie przegrała.

Takie błędy śnią się piłkarzom po nocach, ale obrońcom Piasta przyszło je przeżywać na jawie. W 20 minucie, gdy gospodarze grali nieźle, a Śląsk potwierdzał opinię, że remis go nie zmartwi, Sebastian Mila rzucił płaskie podanie w kierunku gliwickiej bramki. Paweł Gamla i Kamil Glik próbowali je przeciąć, ale skończyło się na godnej "Tańca z gwiazdami" choreografii: symetrycznie zaprezentowali wślizg, podczas gdy piłka, niczym kula we flipperze, przeszła idealnie między ich nogami, trafiła do Vuka Sotirovicia, a potem, za jego sprawą, do siatki.

- K...a mać, zacznijcie grać! - ryknął wtedy sektor szalikow-ców, z którego całkiem niedawno w kierunku piłkarzy płynęły też groźby karalne, a pod zawodnikami Piasta ugięły się nogi. Pozostałe minuty pierwszej połowy można więc było spisać na straty.

Za to druga odsłona rozpoczęła się od mocnego uderzenia - dwóch goli Sebastiana Olszara! Zadufany w sobie trener Śląska Ryszard Tarasiewicz lekko przybladł, ale po chwili znów kierował poczynaniami drużyny stojąc tuż przy linii bocznej. I powinien być świadkiem definitywnego rozstrzygnięcia meczu, gdy Olszar pobiegł sam na %07bramkę wrocławian. Koniec akcji przyniósł jednak wielką zagadkę - czy Antoni Łukasiewicz faulował gliwiczanina czy nie? Warszawski sędzia Marek Kar-kut wybrał wariant "B". Wieczorne powtórki telewizyjne sprawiły, że tym samym można go wpisać w poczet arbitrów, którzy ostatnio na poczynania Piasta patrzą mało przychylnym okiem. Decyzja gramy dalej zaowocowała burzą gwizdów tym silniejszą, że już w 13 minucie sędzia podpadł kibicom, gdy w gigantycznym zamieszaniu w polu karnym nie dostrzegł, że leżący Piotr Celeban pchnął piłkę ręką.

To nie był jednak koniec nieszczęść gliwiczan. W 68 minucie przyszło im przeżyć kolejny koszmar. Maciej Michnie-wicz po przebiegnięciu linii środkowej podał piłkę tak nonszalancko, że przejął ją Sebastian Mila, pognał w kierunku Macieja Nalepy, dośrodkował i Tomasz Szewczuk z powietrza kopnął ją do siatki.

- Dostaliśmy "gonga" - komentował trener Wieczorek. - Ale jeszcze się nie przewróciliśmy, gramy dalej - dodał mając na myśli ostatnie dwa spotkania, które zadecydują o być albo nie być ekipy Piasta w ekstraklasie.

Wrocławianie poszli za ciosem i znów za sprawą Mili było gorąco pod bramką Piasta. - Liczyliśmy na zwycięstwo. Gdy straciliśmy gola na 1:2 przeszło mi przez myśl, że teraz to już będzie ciężko, ale trener krzyknął, że mamy jeszcze sporo czasu, że mamy podnieść głowy, więc tak zrobiliśmy - opowiadał Mila.

Niemal równo z kończącym mecz gwizdkiem nad stadionem Piasta potężnie zagrzmiało, a potem solidnie lunęło. Czy ten zwiastun burzy miał znaczenie symboliczne? O tym przekona-my się w najbliższą sobotę, gdy gliwiczanie zagrają z Cracovią. Najpierw jednak czeka ich już jutro wyjazdowy mecz z Arką, w którym wystąpią osłabieni brakiem pauzujących za kartki Jakuba Biskupa i Pawła Gamli. Na pocieszenie gliwiczanom trzeba jednak dodać, że w Arce nie zagrają Maciej Szmatiuk i Joel Tshibamba, którzy strzelili bramki w spotkaniu z GKS Bełchatów.

Zdaniem trenerów

Ryszard Wieczorek (Piast)
Na początku graliśmy to, co sobie założyliśmy. Mieliśmy sytuacje strzeleckie, niestety nie wy-korzystane. Potem było gorzej, ale na szczęście była przerwa i po niej drużyna zareagowała tak, jak po-winna: przeszliśmy drogę z piekła do nieba. W piłce można wygrać, przegrać lub zremisować, ale najważniejsze, by umieć podnieść się w trudnej sytuacji, a to w meczu ze Śląskiem pokazaliśmy.

Ryszard Tarasiewicz (Śląsk)
Obie drużyny nastawiły się na ofensywę, co zresztą widać po czterech strzelonych bramkach. Zdobyliśmy ważny punkt w spotkaniu o dużym ciężarze gatunkowym, ale walka o utrzymanie wciąż trwa. Nie liczę punktów, które nas dzielą od osiągnięcia celu, teraz najważniejszy jest już mecz z Odrą. Mam nadzieję, że chłopcy dadzą radę zregenerować siły, by tam osiągnąć korzystny rezultat.


Zszedł i tyle, a drużyna jak zwykle

Bohaterem meczu po stronie Piasta był bez wątpienia Sebastian Olszar. Zdobywca dwóch goli - miał też szansę na trzecie trafienie - opuścił jednak murawę już w 63 minucie spotkania. Sam zainteresowany (patrz rozmowa na str 2) nie chciał na ten temat się rozwodzić, podobną taktykę przyjął też trener Ryszard Wieczorek.

- Zszedł i tyle - uciął temat szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.

Nie wiadomo więc czy Olszar był krańcowo zmęczony czy też doznał kontuzji. Wiadomo natomiast, że jeśli w grę nie wchodził żaden z tych czynników to dokonana zmiana osłabiła drużynę Piasta i wyraźnie odciążyła defensywę Śląska, która do tego momentu musiała Olszarowi poświęcać sporo uwagi.

Na wspomnianej konferencji interesująca była za to inna wypowiedź trenera Wieczorka.

- Po stracie gola, jak to w tym zespole bywa, zeszło z nas powietrze - opowiadał szkoleniowiec.

Może więc przed ostatnimi dwoma meczami warto zatrudnić przy zespole psychologa, skoro nie wystarczy trenerska ręka, by drużyna przyjęła cios i potrafiła szybko się po nim otrząsnąć?

Traciliśmy gole, jak zespół juniorów

Z Bartoszem Iwanem, piłkarzem Piasta Gliwice, rozmawia Rafał Musioł

Plus jeden czy minus dwa?
Raczej minus dwa, bo podnieśliśmy się po stracie gola, objęliśmy prowadzenie, ale potem straciliśmy bramkę i zwycięstwo. W dodatku oba gole dla Śląska padły go naszych błędach, i to takich, jakie mogą się przydarzyć drużynie juniorów, a nie w meczu o taką stawkę w ekstraklasie.

Stawka rzeczywiście była niebagatelna. Piast da radę się utrzymać?
Wszyscy w to mocno wierzymy. To spotkanie pokazało, że nawet w trudnych momentach potrafimy się przełamać. W Gdyni powinno być jeszcze lepiej, musimy tylko uniknąć tych prostych błędów. Miejmy też nadzieję, że w innych spotkaniach padną takie wyniki, które sprawią, że wszystko będzie zależało tylko od nas, a nie będziemy zdani na innych.

Na boisku mocno iskrzyło...
Ale obyło się bez złośliwości. Musiało być ostro, bo przecież i my, i Śląsk, walczymy o utrzymanie, presja wyniku jest olbrzymia. W ostatnich dwóch spotkaniach będzie podobnie.

Końcówka sezonu kosztuje was sporo zdrowia i nerwów, a przecież wcale tak nie musiało być.
Kilka słabszych występów, zakończonych stratą punktów sprawiło, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Liga jest bardzo wyrównana, co widać po tym, jak wiele drużyn nie jest jeszcze pewnych bytu. To na pewno dobrze dla kibiców, bo niewiele spotkań nie ma żadnej stawki, ale naprawdę wolelibyśmy być spokojni w środku tabeli. Nie ma co jednak gdybać, musimy wygrać w Gdyni i z Cracovią, bo inne wyniki mogą oznaczać degradację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto