Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piast - Sami sobie są winni

Tomasz Kuczyński
Samotność Kamila Wilczka jest symboliczna - to on miał najlepszą okazję na bramkę, która mogła uratować gliwiczan
Samotność Kamila Wilczka jest symboliczna - to on miał najlepszą okazję na bramkę, która mogła uratować gliwiczan FOT.MIKOŁAJ SUCHAN
Słowa wypowiedziane przez stadionowego spikera okazały się prorocze: "Przed nami ostatni mecz w ekstraklasie". Po dwóch latach Piast opuszcza szeregi najlepszych drużyn w Polsce. W sierpniu 2008 roku na powitanie elity gliwiczanie wygrali z Cracovią, a w sobotę po porażce właśnie z "Pasami" spadli do I ligi.

O wszystkim decydował ten jeden mecz, którego tym bardziej żal, że Śląsk Wrocław pokonał Arkę Gdynia 2:1! Kibice jeszcze długo będą rozpamiętywali sytuację z 75 minuty, kiedy Kamil Wilczek trafił w stojącego przed linią bramkową Mariusza Muszalika.

- Mogę tylko przeprosić działaczy, kibiców, kolegów z drużyny, że nie wykorzystałem tej sytuacji - mówił Wilczek ze łzami w oczach. - Wszyscy widzieli, że mogłem strzelić. Ubolewam nad tym, biorę na siebie całą odpowiedzialność za ten mecz i będę bardzo długo to wszystko przeżywał.

Choć po rekcjach publiczności można było poznać, że z Wrocławia przychodzą dobre wieści, Wilczek dodał: - Odcieliśmy się od tego, nie chcieliśmy wiedzieć jaki tam jest wynik. Zamierzaliśmy po prostu wygrać, do tego dążyliśmy, ale się nie udało...

O tym, że o wyniku Śląska z Arką nie wiedziano na boisku świadczyć może reakcja strzelca gola dla Cracovii, Bartosza Ślusarskiego, który dopytywał dziennikarzy o ostateczne rozstrzygnięcia dotyczące końca sezonu. Natomiast Radosław Matusiak przyznał: - Cieszymy się, że wychodzimy z twarzą, żeby nie ma już jakiś podtekstów. Przecież równie dobrze mogliśmy przegrać i wtedy mówiłoby się o odpuszczaniu.

Po meczu kibice nie kryli rozczarowania, złorzecząc i przeklinając na czym świat stoi oraz wywieszając transparent: "Kopacze, P. Wieczorek (wiceprezydent Gliwic - red.), Z. Koźmiński zniszczyli Piasta. Wypad z naszego miasta!".

- Nie spodziewaliśmy się, że spadniemy z ekstraklasy. Teraz musimy się podnieść, przemyśleć wszystko i znów zbudować silnego Piasta - powiedział Jarosław Kaszowski.

Wieczorek raczej dostanie szansę
Z Józefem Drabickim, prezesem Piasta Gliwice, rozmawia Tomasz Kuczyński

Po przegranej z Cracovią i spadku z ekstraklasy kibice byli wściekli, policja musiała zabezpieczyć wejścia do budynku klubowego.

Może reakcja kibiców nie jest właściwa, ale świadczy o tym, że tym ludziom zależy na klubie. Możliwe, że nie mają pełnej wiedzy o przyczynach takiego stanu rzeczy, ale nie dziwię się, że tak wyrażają swoje uczucia.

Długo nie jest pan prezesem, a już Piast spadł...

Przecież ja nie wyjdę na boisko i nie będę grał! Naszą rolą, jako działaczy było zapewnienie warunków do funkcjonowania drużyny. Pod tym względem byliśmy w czołówce ligi albo przynajmniej w normie. Nie chcę się tłumaczyć, ale nie miałem wpływu na transfery.

To znaczy, że zakupy były nietrafione?

Trzeba rozpatrzyć czy nowi zawodnicy wnieśli jakąś nową wartość. Nie chcę tego oceniać na gorąco, ale wynik końcowy faktycznie daje pewną odpowiedź.

To pan jest jednak szefem firmy pod szyldem "Piast", która teraz pikuje!

Zostaliśmy rzuceni na kolana, i upokorzeni. Trzeba jednak ochłonąć i się pozbierać. Umiejętność powstania z kolan będzie miarą wartości naszego działania, wartości całego klubu.

Pamiętamy o kłopotach Piasta, grze w Wodzisławiu, ale przecież wystarczyło wygrać z Cracovią.

Tak niewiele brakowało, abyśmy byli w stanie euforii, a nie przygnębienia. To dowodzi tego, jak czasami losy klubu zależą od jednego wyniku, nawet od jednego celnego strzału na bramkę. W pierwszej połowie było widać, że piłkarze są pod presją wagi tego meczu. W drugiej części, kiedy okazało się, że trzeba rzucić wszystko na szalę, tak zrobili. Zabrakło nam łutu szczęścia, trochę umiejętności.

Co będzie z Piastem?
Teraz jesteśmy bardzo przygnębieni. Sam jestem zdruzgotany, odbieram smutne telefony od znajomych. Jednak nie poddajemy się. Chcemy aby następny sezon zakończył się sukcesem sportowym i organizacyjnym. Żeby awans do ekstraklasy łączył się z powstaniem nowego stadionu. Już nie chcemy grać na obcych obiektach.

Czy zostanie w Piaście trener Wieczorek?

On nie jest przecież cudotwórcą. Miał do dyspozycji zespół o określonym potencjale, nie miał wpływu na transfery. Jego zdobycz punktowa, patrząc na ilość meczów, w których prowadził drużynę nie jest najgorsza, a nawet lepsza od poprzednika. Dziesięć punktów w dziesięciu meczach to nie jest wynik, na podstawie którego można ocenić trenera bardzo źle.

Czy to sygnał, że raczej dacie mu szansę?

Zdecydowanie tak. Nie możemy być chimeryczni i tak niestabilni, żeby teraz wariować. Potrzebne jest zaufanie, bo ciągłe szukanie nowych rozwiązań nie jest dobrą metodą. Oczywiście, to wszystko trzeba jeszcze przemyśleć.

Chcę już odejść
Z Kamilem Glikiem, obrońcą Piasta, rozmawia Tomasz Kuczyński

Z powodu nadmiaru kartek musiał pan oglądać mecz z trybun.

Zawsze na trybunach bardziej się to wszystko przeżywa niż na boisku. Widać było, że naszej drużynie zależy na utrzymaniu, walczyła do samego końca. Szkoda, że nie wygraliśmy. Tym bardziej, że Śląsk pokonał Arkę.

To najgorszy moment w pana karierze?

Myślę, że tak, ale pewnie nie tylko dla mnie, ale też dla doświadczonych graczy jak Muszalik, czy Szary, którzy nigdy nie spadli z ligi.

Przenosi się pan do Lecha Poznań?

Być może. Jest jeszcze czas, aby siąść do rozmów. Nie ukrywam, że chcę zmienić klimat. Chciałem spróbować sił w lepszym klubie i to bez względu na to, czy Piast by się utrzymał, czy nie...

*Coś jest nie tak
Z Jarosławem Kaszowskim, kapitanem Piasta, rozmawia Tomasz Kuczyński*

Jak kapitan przeżywa spadek z ekstraklasy?

Dostaliśmy porządnie obuchem w głowę. Zawsze uważałem, że przeżyję z Piastem tylko awanse. Nie doznałem wcześniej goryczy spadku. Rok temu mieliśmy gorszy zespół, ale byliśmy lepiej poukładani.

Byliście więc teraz słabszą drużyną?

Na to wygląda, bo zdobyliśmy mniej punktów. Nie chcę na gorąco komentować niektórych spraw. Muszę ochłonąć i to przemyśleć, a potem mogę coś powiedzieć. A teraz... no cóż. Skoro nie wszyscy do końca wierzyli, że się utrzymamy, a były takie osoby, to coś tu jest nie tak. Na wiosnę coś się w nas zacięło. Sami doprowadziliśmy do tego, że jeden mecz decydował, o naszym być albo nie być. Żal mi, że nie mogłem w nim zagrać, ale nie chcę tego komentować.

Z Cracovią można było wygrać?

Wszyscy walczyli jak potrafili, szkoda sytuacji, które mieliśmy. Jednak Cracovia też miała sporo okazji, gdyby mieli lepiej nastawione celowniki, to szybciej trafiliby do bramki. Trudno się oglądało ten mecz z ławki, gdy człowiek nie może nic innego zrobić, tylko łapać się za głowę. Każdy z nas przeżywa ten spadek, czekają nas bezsenne noce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto