To było podpalenie - strażacy mówią „prawdopodobnie", bo na ślady wskazujące działanie osób trzecich natrafili. Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickiej Państwowej Straży Pożarnej potwierdza, że w związku z tym na miejscu prcaują już i policjanci, i przybył prokurator. Ze względu jednak na śledztwo - szczegółów podawać nie mógł.
Nam udało dotrzeć do osoby związanej z rodziną właściciela obiektu. Jak się dowiedzieliśmy od niej nieoficjalnie, na miejscu zdarzenia, tuż przy jednej ze ścian drewnianego budynku restauracji, znaleziono pojemnik (bądź worek) z benzyną. Ogień piął się po ścianie, strawił więźbę i poszycie dachu oraz poddasze. Wypalił także część budynku widoczną od ulicy Kozielskiej.
– Bogdan to spokojny i życzliwy człowiek, jest zdruzgotany. Nie, nie miał wrogów - powiedział nasz rozmówca o właścicielu restauracji. – Nie było tu żadnej imprezy, w części mieszkalnej przebywał jego syn z dziewczyną, pilnowali obiektu, dzięki Bogu nic im się nie stało.
Wychodzi na to, że sprawca podłożyć mógł ogień - jeśli przyjąć taką wersję - od mało widocznej, lewej strony przedniej części budynku (patrząc od Kozielskiej). Ludzie spali po drugiej stronie chaty, w części mieszkalnej, i to ich uratowało.
Nie było także zagrożenia dla pobliskiego (i to dosłownie, bo w odległości kilku metrów od Chaty Polaka) osiedla domków szeregowych.
Jak się dowiedzieliśmy od Dariusza Mrówki, właściciel obiektu nie jest w stanie nawet jeszcze wstępnie oszacować rozmiarów strat. Wiadomo jednak, że są duże.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?