Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pół tysiąca kilometrów w dobę. IV Gliwicki Dobowy Maraton Szosowy już na mecie [AKTUALIZACJA]

Marlena Polok-Kin, Bartosz Pudełko
I pojechali! Muszą zrobić w dobę 550 kilometrów. Już po raz czwarty kolarze długodystansowcy wystartowali z Gliwic, by się zmierzyć z własnymi słabościami i w tym roku skwarną pogodą. Kibicujcie im też w Bycinie koło Pyskowic, baza jest u strażaków.

Ale emocje, niemal olimpijskie! Z gliwickiego placu Krakowskiego wystartowała czwarta już edycja Gliwickiego Dobowego Maratonu Szosowego. Pojadą dobę w skwarze, muszą zrobić 550 km. Kilkudziesięciu zawodników z Gliwic, różnych miejscowości woj. śląskiego oraz tradycyjnie z Krakowa.

Wśród zawodników są weterani ubiegłych edycji, ale także nowi śmiałkowie. Muszą się zmierzyć z czasem, zmęczeniem i skwarną aurą. Dadzą radę, trzymamy kciuki! A przed nimi morderczy dystans 550 kilometrów w dobę. Nad wszystkim czuwają sędziowie i elektroniczne liczniki - tu nie ma miejsca na ściemę, albo na pomysły ze skracaniem trasy - zawodnicy doskonale to wiedzą.

Zawodników wypuszczał w trasę Andrzej Wnuk, prezes firmy Dom Ton z Gliwic, który jest sponsorem i współpomysłodawcą imprezy od pierwszej jej edycji.
– Bardzo nas cieszy obecność zawodników, którzy już startowali, nie wystraszyli się niepogody, która wówczas praktycznie po 300 kilometrach uniemożliwiła dalszą jazdę. Dziś z nami są i pojechali. Witamy też nowych uczestników i mamy nadzieję, że nasze impreza na stałe wpisze się w wasz kalendarz imprez - mówił Andrzej Wnuk.

Najpierw wystartował kilkunastoosobowy peleton, który musi się zmieścić w czasie 24 godzin.
Potem przyszedł czas na śmiałków, którzy w trzyosobowych grupach co pięć minut ruszyli na wyścig z czasem. Chcą jechać jak najszybciej się da w takich warunkach.

Waldemar Socha jedzie na czas, startował także w ubiegłorocznym wyścigu. Kończy 54 lata i udany wyścig będzie dla niego prezentem, który sam sobie zrobi.

– Najgorszy jest deszcz, ten nam uniemożliwił dokończenie dystansu w zeszłym roku. Skwaru się nie boję, wolę taką pogodę - mówi zawodnik z Krakowa. – Byle tylko nie było jakiegoś defektu roweru, z resztą sobie poradzimy – śmieje się. Wtóruje mu Stanisław Radzik.

Skład peletonu w maratonie: Michał Sitarz, Tomasz Matusik, Andrzej Piotrowiak, Grzegorz Janicki, Andrzej Sibik, Jacek Jarocki, Romuald Zawieja, Waldemar Nitychoruk, Paweł Relidziński, Adam Kowalewski, Leopold Laskowski, Bogusław Porzuczek, Konrad Gałązka, Bogdan Szyszka, Sylwester Chrapek, Maciej Pietrzak, Wojciech Jaguś oraz Paweł Szot.

W wylosowanej kolejności startowały też drużyny na czas:

„Różowe słonie": Piotr Wojciechowski (kapitan), Michał Ficek i Jarosław Kędziorek.
„KLK Wymiatacze Road Team" w składzie: Szymon Koziatek (kapitan), Tomasz Lesicki oraz Jacek Kozioł.
„Hurgan SWD" w składzie: Oskar Szproch (kapitan), Andrzej Włodarczyk i Tadeusz Dudkiewicz.
„Drużyna Państwowego Gospodarstwa Rybackiego przy Kanale Kłodnickim - Pogromcy Karasia:) w składzie: Jerzy Tracz (kapitan), Piotr Kurczyk i Roman Kościak.
I jako ostatni wyjechali „ Bikeholicy" w składzie: Stanisław Radzik (kapitan), Wojciech Leś i Waldemar Socha.

Kolarze jadą pętlą, muszą zrobić osiem okrążeń, łącznie 550 km. Asekuruje ich wóz techniczny. Jest nieoceniony zespół organizatorów i pomocnicza ekipa z niezastąpioną Joasią Liściok. Dbają o jedzenie, wodę lub inne napoje - według upodobań.

Punkt pomiarowy - elektroniczny - znajduje się w Bycinie, w tamtejszej siedzibie Ochotniczej Straży Pożarnej jest też baza.

Jeśli chcecie - kibicujcie tam kolarskim śmiałkom!

A oklaskiwać ich będziecie mogli w niedzielę w południe, kiedy to wjadą na metę na placu Krakowskim. Dziennik Zachodni i naszemiasto kibicują zawodnikom od pierwszej edycji!

Pamiętajcie, że już jutro od godz. 10. jest na placu Krakowskim w Gliwicach też wielki piknik rodzinny, bo impreza to Maraton na dwa koła i cztery łapy.

Musicie tam być! Będzie wiele atrakcji dla najmłodszych, przyjdźcie także ze swoimi czworonogami. Jeśli ich nie macie - może ujmą Was za serce te z kącika adopcyjnego?

AKTUALIZACJA - godz. 13 - Kolarze ukończyli już maraton

Niemal punktualnie o godz. 12 na Plac Krakowski wjechali nasi superkolarze. Pierwsi na mecie pojawili się zawodnicy jadący indywidualnie, w peletonie. Ci panowie nie rywalizowali ze sobą.

- Nie chodziło o jakieś śrubowanie czasów czy najlepsze lokaty, a raczej o udowodnienie czegoś samemu sobie. To jest morderczy dystans i dość szybkie tempo. Pętla liczyła ok. 70 km i na każdym okrążeniu mogliśmy robić sobie przerwy. Ale żeby zmieścić się w 24 godzinach te przerwy nie mogły być dłuższe niż 15 minut. Najtrudniej było ok. 3-5 nad ranem. Wtedy można było nie wytrzymać tego psychicznie i poddać się. Każdy był potwornie zmęczony. Kilku z nas właściwie zasypiało pedałując - mówi Konrad Gałązka z Krakowa.

W peletonie wystartowało 17 zawodników. Dwóch nie zdołało ukończyć dystansu. Chwilę po nich na mecie pojawiły się trzyosobowe drużyny, które rywalizowały ze sobą o jak najlepsze czasy. Stawką były nagrody rzeczowe i pieniężne.

Z pięciu drużyn wyścig ukończyły trzy. Najlepszy czas uzyskały "Różowe Słonie" w składzie: Piotr Wojciechowski, Michał Ficek i Jarosław Kędziorek. Przejechanie 564 km zajęło im 17 godz. i 55 min. Kolejne miejsca zajęli "KLK Wymiatacze Road Team" oraz "Pogromcy Karasia", czyli drużyna Państwowego Gospodarstwa Rybackiego przy Kanale Kłodnickim.

- Pogoda nam dopisała, warunki były naprawdę dobre. Do tego organizacja wyścigu zasługuje na szóstkę z plusem. Idealna trasa, świetne jedzenie. Wszystko było jak należy. Jeśli chodzi o nas, to liczyliśmy na dobry występ i udało się - mówią zwycięzcy jazdy drużynowej na czas.

Dziś na Placu Krakowskim zobaczyć można było nie tylko kolarzy. Impreza nosi nazwę "Maraton na dwa koła i cztery łapy", pora więc na tę drugą część.

- Po raz pierwszy maraton odbywa się w tej formie. Dziś przed i po finiszu kolarzy na Placu Krakowskim trwa festyn, którego głównym celem jest przybliżenie i zachęcenie ludzi do adopcji psów - mówi Bernadeta Wnuk z fundacji Animal Time, współorganizatora imprezy.

Fundacja współpracuje ze Schroniskiem dla Zwierząt w Gliwicach. Na Placu Krakowskim zabawa będzie trwała do popołudnia. Na miejscu czekają atrakcje dla dzieci, pokazy tresury psów, wystawy zdjęć, kąciki porad dla właścicieli czworonogów oraz konkurs na najsympatyczniejszego psiaka.

Nie zabraknie oczywiście możliwości zaprzyjaźnienia się z psami czekającymi na nowy dom.

- Panuje błędne przekonanie, że psa z adopcji, a już szczególnie starszego, nie da się wychować. Pies w każdym wieku jest gotów do nauki, do przywiązania się do człowieka. Co więcej, początkującym właścicielom polecamy właśnie dorosłe psy, o których wszystko już wiemy. Charakter szczeniaka jest niewiadomą i to jego wychowanie wymaga więcej doświadczenia - tłumaczy Wnuk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto