Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pornowychowanie

Marianna Lach, Tomasz Wolff
Dariusz S. przyznał się do winy. Podczas procesu było jednak widać, że zarzuty nie robią na nim wrażenia. zdjęcia: Lucjusz Cykarski
Dariusz S. przyznał się do winy. Podczas procesu było jednak widać, że zarzuty nie robią na nim wrażenia. zdjęcia: Lucjusz Cykarski
Dariusz S., 37—letni ojciec czworga dzieci spędzi 7 lat w więzieniu. Mężczyzna z Łodygowic został wczoraj skazany w żywieckim sądzie za molestowanie seksualne swoich dzieci.

Dariusz S., 37—letni ojciec czworga dzieci spędzi 7 lat w więzieniu. Mężczyzna z Łodygowic został wczoraj skazany w żywieckim sądzie za molestowanie seksualne swoich dzieci. Małoletnie córki namawiał od 2002 do 2004 roku m.in. do obcowania płciowego, a synowi pokazywał filmy porno. Jego żona Iwona S. nie przyznała się do stawianych zarzutów. Mężczyzna od momentu zatrzymania przez policję przebywał w areszcie w Bielsku.

Dariusz i Iwona S. w żywieckim sądzie słuchali aktu oskarżenia w swojej sprawie bez emocji. Choć zafundowali dzieciom szybką szkołę dojrzewania, wydaje się że nie zdawali sobie sprawy z obrzydliwości swoich czynów. A prokurator Agnieszka Stasica-Rodak czytała: „Dariusz S. doprowadził swoją małoletnią córkę do obcowania płciowego (...) do poddania się innej czynności seksualnej w postaci dotykania jej po narządach rodnych i piersiach”.

Po chwili powtarza ten sam zarzut – tym razem w roli pokrzywdzonej występuje druga córka, 13-letnia. Łącznie żywiecka prokuratura przedstawia Dariuszowi S. trzy zarzuty – ostatni to prezentowanie 8-letniemu synowi filmów pornograficznych. On ze spokojem przyznał się do wszystkiego. Tyle samo zarzutów otrzymała ich matka, która powtarza, że nie czuje się winna. Dzieci małżeństwa S. w sądzie nie było. Trafiły do domu dziecka.


W czterech ścianach

Nikt z sąsiadów nie przypuszczał, że w czterech ścianach małego domu w Łodygowicach, sąsiadującego z dużym budynkiem rodziców Iwony S. (mieszka tam również jeden z jej braci z rodziną i brat kawaler) dzieją się takie rzeczy.

– Jestem w szoku! Dzieci chodziły na religię. Widywałem je w kościele, ale rodziców od kilkunastu miesięcy nie było w kaplicy. Na ostatnią kolędę nie wpuścili mnie do domu. Odnoszę wrażenie, że te dzieci były zastraszone – przyznaje ksiądz Józef Zajda, proboszcz parafii św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza.

Teresa M., matka oskarżonej Iwony S. na myśl o całej sprawie zanosi się płaczem. – Oboje są winni! – nie ma wątpliwości.
O zięciu na początku miała dobre zdanie. Wydawał się spokojny, miły. Co działo się w czterech ścianach, do niej nie docierało. Po dzieciach, jak utrzymuje, nie było nic widać.

– Starałam się dobrze wychować moją córkę. Zrobiłam, co mogłam – szlocha Teresa M.

– Nie mieliśmy podobnych spraw od wielu lat. Do tego tak mocnych dowodowo – komentuje Małgorzata Strzelec-Szymik, szefowa Prokuratury Rejonowej w Żywcu. – Dom jest miejscem, gdzie dzieci mają znaleźć bezpieczeństwo. Rodzice mają im zapewnić ciepło i schronienie. Tymczasem w tym przypadku dom był miejscem niebezpiecznym. Na dodatek dzieci nie zdawały sobie z tego sprawy. Wszystkie dalej by chciały mieszkać z rodzicami.


Dwa lata koszmaru

O tym, że Iwona i Dariusz S. oprócz wychowania czworga dzieci, przeszli z nimi swoisty kurs przysposobienia seksualnego, policja dowiedziała się z Niebieskiej Linii. Na policję poszła także Anna, bratowa Iwony. Jakiś czas wcześniej była w domu u Iwony. Poszła zanieść drobny pakunek, a odkryła przerażającą prawdę – zastała w łóżku Dariusza w samej koszulce i nagą młodszą córkę.

Dziś wszyscy twierdzą, że chcieli pomóc. Krewni i niektórzy sąsiedzi. Brat oskarżonej mówi jednak, że za każdym razem słyszał formułkę: „Nie wtrącaj się”.

– W ubiegłym roku zauważyliśmy z żoną dziwne zachowanie dzieci Iwony i Darka. Podczas zabawy z naszymi pociechami zachowywały się tak, jak dorośli w czasie intymnych kontaktów. Żona zaczęła rozmawiać z najstarszą córką. W końcu opowiedziała jej o wszystkim. Później żona znalazła kamerę, na której zarejestrowano te wszystkie sceny – opowiada brat Iwony, Krzysztof M.


Nikomu nie mówiła

Pomóc chciała także jedna z sąsiadek, Maria Pawłowska. Kiedy zaproponowała pomoc Iwonie, usłyszała od niej, że jest szczęśliwa z Darkiem. – Oni nie dorośli do małżeństwa, wychowywania dzieci. Najgorsze jest jednak, tak mi się przynajmniej wydaje, że wychowywali w ten sposób dzieci. Dlatego dla nich w tych zachowaniach nie ma nic niestosownego – uważa sąsiadka.

Oskarżona Iwona S. winę zwala na męża. – Byłam przez niego terroryzowana. Nie miałam nic do powiedzenia – tłumaczy.
Twierdzi, że kilka razy była bliska złożenia do prokuratury wniosku o wszczęcie postępowania przeciwko mężowi. Za każdym razem się wycofywała, wmawiając sobie, że jakoś to będzie. Aż w końcu koszmar się skończył i zaczął nowy, w momencie, kiedy sprawa ujrzała światło dzienne.

– Zostałam bez środków do życia, musiałam utrzymać rodzinę. On pracował, on nas utrzymywał, ja zawsze byłam przy dzieciach. Teraz czuję ogromną nienawiść do samej siebie, nie da się o tym myśleć i mówić spokojnie – przekonuje.
Jednym z dowodów w sprawie, oprócz 400 krążków z filmami porno ściągniętymi z internetu oraz komputera państwa S., jest kaseta wideo. Nagrane są na niej erotyczne igraszki rodziców oraz ojca z córką. Kasetę albo nagrywały dzieci, albo Iwona S. Nagrania pokazywane były dzieciom, także ośmioletniemu synowi.

– Nie wiem, co on chciał osiągnąć przez te kasety. Szczęście w nieszczęściu, że nie można było podłączyć kamery do komputera, bo była analogowa. Możliwe, że on próbował te filmy wrzucić do internetu. Był cholernym materialistą – mówi Iwona S.

– Zawsze dbał o rodzinę. To on wybudował ten dom. On robił zakupy. Chodził na wywiadówki. Starał się, żeby w domu niczego nie brakowało. Pomagał też innym. Był uczynny – chwalą Darka sąsiedzi.


Wytykają ich palcami

Po rozprawie matka i córka Iwona wróciły, jak wynika z relacji sąsiadów, zadowolone. Bratowa wyniosła się z domu, żeby uniknąć sąsiedzkiego wzroku. Przy domach Iwony i jej matki wszyscy się zatrzymują się na chwilę.

– Ludzie są oburzeni, że ona na to pozwalała. Sypią się wyzwiska, że obie te k... powinni zamknąć – mówi sąsiad.
Iwona S. przed nami próbuje się wybielić ze swojego zachowania. – Nie ma takiej chwili, żebym nie płakała za dziećmi. Jak jadę do domu dziecka, to ze łzami w oczach. Kiedy wyjeżdżam, jest jeszcze gorzej. Może dzieci z tego wyjdą, jeśli będą pod opieką psychologów i terapeutów. Zniszczyłam ich dzieciństwo – mówi oskarżona.

Bogusław Bogacz, dyrektor domu dziecka, obawia się o sytuację czwórki dzieci.

– Boję się, że sprawa nabierze zbyt dużego rozgłosu i o ich sytuacji dowiedzą się inne dzieci w szkole. Wtedy mogą zostać odtrącone. Są pod opieką psychologa i psychiatry. Jedna z dziewcząt jest nadpobudliwa seksualnie. Bardzo lubi chłopców, bierze leki.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto