Referendum w Gliwicach: Zbigniew Wygoda nowym prezydentem Gliwic, jeśli odwołają Frankiewicza?

W ostatnich wyborach na prezydenta Gliwic ostro walczył pan o fotel włodarza miasta. Będzie powtórka z rozrywki? Wystartuje pan w wyborach?

To na razie spekulacje, bo nie wiadomo jeszcze, czy dojdzie do referendum, nie mówiąc już o wyborach. Nie myślałem jeszcze o swoim starcie.

A kiedy będzie pan myślał?
Decyzja o tym, czy i kto będzie ewentualnie kandydował na stanowisko nowego prezydenta miasta, zapadnie w strukturach gliwickiej i wojewódzkiej Platformy Obywatelskiej. Nam pozostanie ustosunkować się do niej. Wówczas możemy rozmawiać o konkretach.

Będzie pan zadowolony, jeżeli PO wytypuje pana?
Powiem tak - nie jestem do tego przekonany, bo obecnie mam zbyt dużo propozycji i obowiązków. Niemniej jednak, jeżeli Platformy Obywatelska podejmie taką decyzję, rozważę ją.

Z radością, czy z rezerwą?
Decyzję przyjmę, ale na pewno nie zamierzam się o nią w jakiś szczególny sposób ubiegać.

A co pan sądzi o inicjatywie referendystów? Popiera pan ich postulaty?
Raczej staram się być daleki od podpisywania się pod ich akcją. Być może trochę kiepsko dzieje się w mieście, ale nie jest tragicznie. Niemniej jednak uważam, że argumenty, jakimi posługują się inicjatorzy referendum, są po części słuszne, ale nie dla wszystkich mieszkańców jasne, czy zrozumiałe. Brak im wyrazistości.

A jednak uzbierali już 13 tysięcy podpisów, więc chyba używają skutecznych argumentów...
Być może, ale taka jest po prostu moja opinia.

Jakie, według pana, są problemy w mieście?
Na ten moment na pewno zatrzymanie likwidacji szkół. Uważam jednak, że ewidentnego i jednoznacznego powodu, by robić referendum, według mnie, nie ma.

Bardzo powściągliwie mówi pan o obu stronach...
Z pozycji przewodniczącego gliwickiej rady miejskiej nie mogę i nie chcę angażować się w inicjatywę referendalną. Dlatego niczego nie deklaruję. Staram się też być daleki od opowiadania się po którejś ze stron.