Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina Swobodów z Przyszowic przez cztery dni walczyła z żywiołem

Maria Olecha
84-letnia Maria Swoboda uciekała przed wielką wodą razem z psem Dżekim
84-letnia Maria Swoboda uciekała przed wielką wodą razem z psem Dżekim fot. Arkadiusz Gola.
Kiedy w ubiegłym tygodniu nad Przyszowicami pojawiły się czarne chmury i lunął z nich deszcz, 84-letnia Maria Swoboda nawet nie podejrzewała, że kilka dni później przeżyje największy dramat w swoim życiu. Że przyjdzie jej stoczyć dramatyczną walkę z czasem i ratować tych, których kocha najbardziej.

Robert Swoboda, syn pani Marii, na poważnie zaczął się niepokoić o swój dobytek w niedzielę około godz. 16.

- Do południa było wtedy jeszcze dobrze. Trochę zalało ogródek i pole - opowiada mężczyzna. - Żona nawet mówiła mi, żeby zabezpieczyć garaż na wypadek, jakby podwórko zalało, ale mi do głowy nie przy-szło, że tutaj będzie tyle wody - podkreśla.

Na wszelki wypadek Swoboda z synem Pawłem obłożyli dom i garaż workami z piaskiem. Potem mogli już tylko czekać. I modlić się, żeby żywioł nie zabrał im dorobku całego życia. - Dwa lata temu zrobiliśmy generalny remont domu. Nawet nie chcę myśleć, co będzie, jak fala powodziowa go zniszczy - mówi pan Robert.
W niedzielę wieczorem Kłodnica zalała już pola, ogródki i przyszowickie podwórka. Wdzierała się do piwnic, przydomowych garaży i domów przy ulicach Makoszowskiej, Karola Miarki i Brzeg.

Dlatego władze gminy Gierałtowice, na terenie której leżą Przyszowice, zarządziły ewakuację mieszkańców już w niedzielę w nocy. Pani Maria, która mieszka z rodziną w domu przy ul. Brzeg, odmówiła. - Nigdy stąd nie odejdę. Tutaj się urodziłam, wychowałam i spędziłam całe życie. Nie wyjdę sama, chyba, że mnie woda zaleje - mówiła naszej reporterce starsza pani. - Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam. Nawet w 1997 roku takiej wody nie było. A tu tyle wody wlewa się wszędzie i nie ma przed nią ucieczki, bo zawsze człowieka dogoni - opowiadała ze łzami w oczach.

Staruszka jednak się nie poddała. W poniedziałek do południa gorączkowo szukała swojego ukochanego psa - Dżekiego.
- Zaginął gdzieś, a przecież on się boi wody - mówiła zdenerwowana.

Kiedy nagle Dżeki wybiegł z kompletnie zalanego przydomowego ogródka, pani Maria złapała go, schowała pod połę swetra i razem schowali się w kurniku.
- Tu jesteśmy bezpieczni. Wnuki są w domu, na piętrze. Syn walczy. Musimy to przetrzymać. Musimy uratować dorobek naszego życia. Nie może nam tego wszystkiego tak po prostu zabrać woda - mówiła kobieta.
Dom rodziny Swobodów cudem ocalał. W najbardziej krytycznym momencie woda zaczęła podchodzić pod schody i była tuż przed drzwiami wejściowymi. Ale pani Maria była przygotowana na najgorsze. Fala zatrzymała się w nocy z wtorku na środę. Woda zaczęła powoli opadać.

W środę Swobodowie mogli odetchnąć z ulgą. Z nadzieją spoglądają w niebo, które jeszcze się nie przejaśniło, ale przynajmniej przestał padać deszcz. - Bóg nad nami czuwał - wzdycha pani Maria.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto