Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rok po powodzi. Przyszowice nadal w strachu [ZDJĘCIA]

Joanna Heler
Tak było rok temu na posesji Waldemara Wilczka
Tak było rok temu na posesji Waldemara Wilczka ARKADIUSZ GOLA
Rok temu mieszkańcy przyszowickiej ulicy Brzeg przeżyli horror. Ze strachem patrzyli jak niewielki zazwyczaj Potok Chudowski wdziera się na ich posesje,zabierając dobytek. W pośpiechu łapali dokumenty, lekarstwa, ciuchy do przebrania. Uciekali na wyższe piętra, szukali schronienia u sąsiadów. Dziś mówią: od ubiegłorocznej powodzi nic się nie zmieniło. Nadal żyjemy w strachu.

Choć podobno starych drzew się nie przesadza, to Waldemar Wilczek po ubiegłorocznej powodzi postanowił pożegnać się z domem, który jego ojciec wybudował przed wojną. Kupił działkę w Paniówkach. Na górce, więc powódź mu nie grozi. Nie jest jedynym, który chce stąd uciec.

- Wtedy, rok temu córka o trzeciej w nocy zadzwoniła, że wody przybywa. Człowiek działał jak automat i najchętniej wymazałby z pamięci tamte dni. Pamiętam, że łódką transportowaliśmy z domu 83-letnią ciotkę, bo trzeba ją było zawieźć do szpitala. Ja sam się pośliznąłem i stłukłem biodro - wspomina pan Waldemar. - Tyle powodzi tu już mieliśmy, ale żadna nie była tak groźna. Ale wtedy potok był drożny. A teraz?

Ludzie mają żal i pretensje. Do urzędników, którzy nie potrafią zadbać o ich bezpieczeństwo. W Przyszowicach powódź skłóciła ludzi. Część mieszkańców ulicy Brzeg sprzedała działki na potrzeby regulacji potoku za cenę zaproponowaną przez Kompanię Węglową. Inni nie przystali na jej propozycję, żądając znacznie więcej.

Z posesji Dariusza Gatnera doskonale widać Potok Chudowski. To dziś rozlewisko. Na jego brzegach nadal leżą worki z piaskiem. Mają bronić przed wielką wodą...
- Rok temu wody było tyle, że podeszła u nas pod łuki w domu - wspomina pan Dariusz.
W jego domu ślad, gdzie sięgała woda znaczą skute do gołego tynku ściany. Jak mówi, żyje w prowizorce, bo wciąż walczy z ubezpieczycielem o należytą, jego zdaniem, wycenę szkód.

Śladów po tym, co wydarzyło się rok temu nie ma już w domku państwa Baronów. Na ścianach są nowe kafelki, lokatorzy wyłożyli też nową podłogę. - Wody było u nas na 80 cm. Najpierw dobytek przenieśliśmy do stodoły, ale gdy i tam wdarła się woda, przewieźliśmy go na drugą stronę ulicy, pod foliowy tunel. Sami zamieszkaliśmy u sąsiadów, państwa Marczaków - wspomina Rufin Baron i dodaje: - Co takiego się porobiło, że to na nas ta plaga spadła? W tym samym domu mieszkał mój dziadek i mój ojciec. I nie wiedzieli co to znaczy doświadczyć wielkiej wody.

Sprawa nieuregulowania Potoku Chudowskiego trafiła do sądu. Dotyczyła ona skargi wojewody na uchwałę radnych Gierałtowic o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Gmina uregulowała co prawda w planie sprawy przeznaczenia gruntów na zabezpieczenia przeciwpowodziowe. Nie jest natomiast rozwiązana sprawa wykupu gruntów na ten cel od mieszkańców. A niektórzy z nich chcą horrendalnych kwot. Tymczasem zdaniem wojewody, to inwestycja celu publicznego, co pozwala na wywłaszczenie.

Jak wspominasz powódź? Pisz na gliwice.naszemiasto.pl

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto