Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ruchome, niepowtarzalne rzeźby Janusza Śliwki, robią furorę za granicą kraju

Mikołaj Suchan
Fot. Mikołaj Suchan
Fot. Mikołaj Suchan
Surowy, czterometrowy obelisk z błyszczącej blachy to kolejna z rzeźb, nad którą kończy pracę gliwicki artysta Janusz Śliwka. Dopiero co zaprezentował swoją nową rzeźbę ruchomą, która porusza się do muzyki Krzysztofa ...

Surowy, czterometrowy obelisk z błyszczącej blachy to kolejna z rzeźb, nad którą kończy pracę gliwicki artysta Janusz Śliwka. Dopiero co zaprezentował swoją nową rzeźbę ruchomą, która porusza się do muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Można ją było podziwiać m. in. w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Obecnie gliwiczanin przygotowuje się do wystawy w Niemczech. Jego dzieło będzie stało w otoczeniu nowoczesnej architektury. Rzeźbę zamówił nie kto inny jak sam Ben Reiter, niemiecki kolekcjoner i architekt, który zbudował własne centrum wystawiennicze złożone z kilkudziesięciu pracowni. Marzeniem Reitera jest stworzenie muzeum sztuki współczesnej. W tym celu kolekcjoner co roku organizuje ekspozycje, podczas których prezentuje najciekawsze prace artystów z całego świata. Dla Janusza Śliwki to bynajmniej nie twórczy debiut. Z Reiterem zna się od lat.

Teatr ruchu

Nazwisko gliwickiego artysty jest bardzo znane za granicą. Zapytany o swoje dzieła Janusz Śliwka sam nie wie, gdzie znajduje się większość z rzeźb. Wymienia Amerykę, Europę... O wiele rzadziej można je spotkać w rodzimej Polsce. Twórcza droga artysty pełna była życiowych zakrętów. Powiada się jednak, że rzadko bywa się prorokiem we własnym kraju.

- Zanim zacząłem rzeźbić, zaczynałem jako scenograf w Teatrze w Bytomiu. Później pracowałem w Dąbrowie Górniczej. Wystawialiśmy także w Teatrze w Warszawie u Szajny. I właśnie od teatru wszystko się zaczęło - wspomina rzeźbiarz.

Ponieważ skończył technikum łączności szybko wykorzystał zdobytą wiedzę podczas tworzenia ruchomej scenografii. Był twórcą wielu eksperymentalnych scenografii. Jedną z nich stworzył do Hamleta. Wielka ręka, którą Jan Śliwka zamienił w wahadło zegara do dziś jest symbolem spektaklu. W dobrym okresie artysta zdecydował jednak, że zmieni swą życiową drogę. Przyczyniły się do tego m. in. kłótnie z reżyserami spektaklów.

- Po jednej z nich powiedziałem, że zrobię sobie własny teatr, w którym aktorzy będą mnie słuchali! Z tej desperacji powstały ruchome, drewniane rzeźby teatralne, które wystawiałem m. in. w Strasburgu i w Austrii - dodaje artysta.

Chociaż Janusz Śliwka zalicza się do artystów bardzo niepokornych, jego ruchomy teatr bardzo spodobał się nawet krytykom sztuki. Artysta został zaproszony do USA. Przeprowadzano z nim wywiady, filmowały go amerykańskie telewizje CBS i CCN. Jego kilkumetrowe rzeźby ruchome stoją w Stanach do dziś. Największa przed biblioteką uniwersytetu w Minnesocie. Sześciometrowa rzeźba z włókna szklanego, do której wnętrza może spokojnie wejść kilka osób robi prawdziwą furorę. Żywo reaguje na wszystkie dźwięki.

Sztuka dla każdego

- Lubią ją nie tylko przechodnie. Nawet policjanci często naciskają na klakson w radiowozie, aby uruchomić rzeźbę -śmieje się artysta.

Ciekawa historia wiąże się także z podróżą rzeźby zza ocean. Początkowo miała trafić do Nowego Yorku. Jednak spóźnił się statek, którym miała pokonać ocean. Rzeźba przeleżała w porcie osiem lat. Koszty magazynowania urosły do 25 tysięcy dolarów! Na szczęście pokrył je uniwersytet i rzeźba cieszy dziś oko studentów w Minnesocie. Artysta rzadko wystawia w kraju. Trzy lata temu zaproszono go do Centrum Sztuki Współczesnej w Katowicach. Prezentował przed laty w gliwickiej galerii 6. Najbardziej nietypową wystawą był pokaz podczas targów sztuki socjalistycznej.

Krytyk samego siebie

Rzeźbi od trzydziestu lat. W Polsce, jak twierdzi, są jednak inni idole. Często bardziej docenia się profesorskie tytuły niż inwencję artysty. Wygląda na to, że polscy rzeźbiarze powinni pisać książki, a nie rzeźbić. Odstępstwa od ustalonej normy są tępione, albo - co gorsza - ignorowane. Śliwka czuje się na Śląsku dyskryminowany. W Warszawie już nawet nie próbuje wystawiać, więc jeśli dzwonią do niego z Zachodu, nawet się nie zastanawia. Kiedy po raz pierwszy, 27 lat temu wystawiał swoje dzieła w Kolonii mimo zaproszenia na wystawy nie przybył nikt z Polski. Artysta jednak się tym nie przejął.

Został swoim własnym krytykiem. Jest zadowolony z tego co robi, szuka i znajduje.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto