Dożywocie - taki wyrok grozi Katarzynie W. oskarżonej o zabójstwo półrocznej córki. Dzisiaj rusza sądowa machina. Kobieta wysłucha aktu oskarżenia. W następnych terminach przesłuchani zostaną świadkowie, biegli i sama oskarżona. Czy będzie chciała składać wyjaśnienia?
Do tej pory nie przyznała się do winy. Utrzymuje, że doszło do tragicznego w skutkach wypadku, że dziecko wypadło jej z rąk i zmarło od uderzenia głową o wysoki próg. Nie potwierdzają tego biegli, którzy przeprowadzili sekcję zwłok dziewczynki. Ich zdaniem maleństwo zostało uduszone. Śledczy znaleźli też dowody na to, że kobieta wcześniej próbowała córkę zaczadzić.
Pamiętacie, jak to wszystko się zaczęło?
24 stycznia 2012 roku wieczorem w redakcji DZ zadzwonił telefon: - W Sosnowcu napadnięto na młodą kobietę. Sprawca porwał małe dziecko. Dziewczynka ma tylko pół roku - poinformował nas funkcjonariusz.
Policjanci, strażacy i strażnicy miejscy przeszukiwali teren. Sosnowiczanie, a potem mieszkańcy całego województwa, rozglądali się w poszukiwaniu zaginionej Madzi. Rozklejali plakaty, pisali apele na portalach społecznościowych. Kilka dni później wybuchła bomba. Detektyw Rutkowski nakłonił matkę dziecka do wyznania, że Madzia nie żyje.
- Ten kocyk był taki śliski... - łkała do kamery Katarzyna W.
Potem wyznała, gdzie schowała zwłoki. Na miejscu tego "pochówku" pojawiły się tłumy. Ludzie przychodzili się pomodlić, zapalić znicz. Przynosili pluszaki.
W tym czasie zwolniona z aresztu Katarzyna W. i jej mąż stawali się celebrytami. Pogrążona w rozpaczy matka dziecka zmieniała uczesania i kolory włosów. W końcu, obawiając się badania wykrywaczem kłamstw, opuściła męża. Prasę obiegły zdjęcia jej tańca na rurze, z sesji na koniu i w bikini, pojawiły się wywiady telewizyjne. W końcu Katarzyna W. zniknęła. Policja musiała jej szukać i znów aresztować. No i kolejna bomba: zmieniono kobiecie zarzut prokuratorski. Została oskarżona o zabójstwo. Biegli, którzy badali ciało Madzi, dowiedli, że dziecko zostało uduszone (zatkano jej usta i nos czymś miękkim: szmatką, woreczkiem).
Tutaj sądzili "Krakowiaka" i "Rzeźnika"
W końcu rozpoczyna się proces. Prokurator ma dziś do odczytania 80 stron aktu oskarżenia. Śledzić to będą na żywo dziesiątki telewizyjnych kamer.
Proces odbędzie się w budynku przy ul. Garnizonowej w Katowicach. To szczególne miejsce, przygotowane specjalnie na procesy zorganizowanych grup przestępczych i niebezpiecznych bandytów. Zwykle oskarżeni siedzą za pancerną szybą i z adwokatem mają kontakt przez urządzenie podobne do telefonu. Katarzyna W. usiądzie jednak przy adwokacie. W jej przypadku szczególne środki ostrożności nie są konieczne. Nie zachodzi też obawa, że ktoś będzie próbować ją odbić.
Problemem dla sądu stało się ogromne zainteresowanie mediów. Złożono niemal 70 wniosków o akredytację. Lekko licząc, proces relacjonować chce nawet 200 dziennikarzy, operatorów, fotoreporterów.
Proces za zamkniętymi drzwiami? Być może
Czy proces zostanie utajniony? O tym zdecyduje sąd po odczytaniu aktu oskarżenia przez prokuratora z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
WIĘCEJ O PROCESIE I SPRAWIE CZYTAJ NA DZIENNIKZACHODNI.PL
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?