Rybnik: "Rząd nas zabija" na witrynie rybnickiej kawiarni. Właściciele lokali gastronomicznych walczą o przetrwanie
Właściciele rybnickich lokali gastronomicznych walczą o przetrwanie. Po raz drugi w tym roku musieli zamknąć drzwi swoich restauracji z powodu obostrzeń wprowadzonych przez rząd w związku z pandemią. Nie mogą się z tym zgodzić. Redukują etaty, wyprzedają sprzęt, np. pojazdy, ledwo wiążą koniec z końcem. Niektórzy zwijają biznes na zawsze.
Na witrynach kawiarni Sweet Home Silesia, która znajduje się przy rybnickim deptaku, powieszono kartki z hasłami “Rząd nas zabija”, “Nie poddajemy się, jesteśmy dla Was wciąż otwarci”, “Przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia”.
- Hasła może i są odważne, ale co mamy zrobić? Po raz drugi zostaliśmy zamknięci. Jesteśmy skazani sami na siebie. Gdyby nie życzliwość i wsparcie naszych klientów, bylibyśmy skazani na bezrobocie – mówi Karolina Zimoń z Sweet Home Silesia.
Rybniczanie zamawiając w lokalu przy Sobieskiego kawę albo ciasto na wynos często robią zdjęcia kartkom wywieszonym na witrynach i popierają pracowników kawiarni, którzy nie mogą prowadzić działalności.
- A przecież zachowywaliśmy wszelkie obostrzenia, co drugi stolik był wolny, nosimy maseczki, u nas sztućce wyparzamy w wysokiej temperaturze, wszystko dezynfekujemy, a w marketach tysiące osób dotykają wózka i nikt go nie dezynfekuje. Są miejsca o wiele bardziej niebezpieczne, w których można się zarazić niż kawiarnie. To niesprawiedliwe, to absurd – mówi Karolina Zimoń.
Przyznaje, że pomoc rządu jest absurdalnie mała – 5 tysięcy złotych starcza ledwo na połowę czynszu. A gdzie opłaty? ZUS? Za co kupić towar? Skąd znaleźć pieniądze na pensje?
W kawiarni zredukowali etaty. Niektórzy poszli “na opiekę”, zmniejszyli wynagrodzenia dla tych co zostali ale nie wiedzą co dalej. Mówią o wyprzedawaniu pojazdów, sprzętu. Ale co to da?
- Co mamy robić? Obroty spadły o 80 procent – mówią w Sweet Home Silesia.
W niedzielę nikt już nie chodzi po rybnickim rynku. Lokale gastronomiczne w dramatycznej sytuacji.
W innych rybnickich lokalach słyszymy dokładnie to samo. Kawiarnia Kavi na rybnickim rynku sprzedaje kawę i ciastka na wynos, ale to nie zrekompensuje strat.
- Działamy od poniedziałku do soboty. W niedzielę już nawet nie otwieramy bo nie ma sensu. Nikt tu nie spaceruje, nikt nie idzie na rynek w dzień wolny, tylko ucieka do lasu – mówi Sylwia Florian menadżer Kavi.
Mówi, że nie chcą zamykać całkowicie kawiarni, bo potem klienci już nie wrócą, ale ich dochody to 1/10 tego, co było.
Tutaj też zredukowali etaty. Zostały dwie osoby, a wcześniej pracowało 5 osób.
Podobnie jest w wielu lokalach gastronomicznych w Rybniku.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?