Student wpadł do Kłodnicy i nie mógł się wydostać. Tak twierdził. Była godzina czwarta z minutami, gdy do policjantów zadzwonił młody mężczyzna. Prosił o pomoc, bo... siedział w wodzie i nie umiał wyjść - relacjonuje Marek Słomski, rzecznik gliwickiej policji.
20-latek nie miał pojęcia, gdzie dokładnie się znajduje. Wiedział tylko tyle, że jest studentem, przyjechał do Gliwic z Rybnika na studenckie igry i, jak twierdził, wpadł do Kłodnicy. Stromy, śliski brzeg rzeki skutecznie go ponoć uwięził.
Oficer dyżurny łatwego zadania nie miał, bo nie mógł uzyskać od młodego człowieka żadnej konkretnej informacji co do miejsca przebywania. Wypytując o szczegóły, poznał za to, że wzywający pomocy znajduje się w pewnej niedyspozycji... Jego percepcję i zdolność oceny sytuacji skutecznie zaburzył wypity wcześniej alkohol...
Student był przerażony, było mu zimno, bał się, że utonie. Nie znał też kompletnie naszego miasta. Policjanci natychmiast ruszyli do akcji ratowniczej, zaczęli przeszukiwać brzeg rzeki, wypatrywać człowieka. W tym samym czasie przeczesywano inne obszary miasta, w tym miejsca przyległe do lotniska.
- Minęła godzina. Do sklepu przy jednej ze stacji benzynowych w rejonie Rybnickiej wszedł półprzytomny, ociekający wodą młody człowiek. Okazało się, że to bohater akcji. Prawdą jest, że o mało się nie utopił. Jednak nie w Kłodnicy, a... rowie melioracyjnym w rejonie lotniska. Dwudziestolatka przekazano wezwanej na miejsce rodzinie - podsumowuje Marek Słomski.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?