Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Kieleczce nie chcą wiatraków. Protest mieszkańców

Joanna Heler
Za domami, jak okiem sięgnąć mieli połacie pól. Czasem narzekali, że za bardzo wieje od nich wiatr. Dostrzegły to też firmy, który na styku wielowiejskich sołectw chcą postawić w Kieleczce produkujące energię elektrownie wiatrowe. Najbliższe mogłyby stanąć nawet mniej niż pół kilometra od domów.

Mieszkańcy protestują. Boją się m.in. hałasu, w tym wpływu wydawanych przez kręcące się łopaty tzw. infradźwięków oraz efektu migoczącego cienia.- Przez fermy wiatrowe spadnie też wartość naszych domów - argumentują mieszkańcy.

Wiatraki, które chcą postawić dwie firmy mają mieć do 160 metrów wysokości. Jeśli dodać do skrzydła - 220 metrów. W I etapie założono możliwość podłączenia około 20 wiatraków. - W Polsce nie ma precyzyjnych przepisów wskazujących jaka odległość powinna dzielić domy od wiatraków. W bardziej cywilizowanych krajach to półtora kilometra - tłumaczy Bogdan Dzierżon z Kieleczki.

Wiadomość o tym, że Urząd Gminy zmienił studium i plan zagospodarowania przestrzennego, by nie było przeszkód na taką inwestycję spadła na mieszkańców jak grom z jasnego nieba. Twierdzą, że gmina nieprecyzyjnie poinformowała o planach, choć zrobiła to m.in. w formie obwieszczeń i ogłoszeń. Na tej podstawie radni odrzucili skargę mieszkańców na wójta, uznając że ten dopełnił formalności.

- W żadnym z dokumentów nie było napisane, że zmiany są po to, by postawić wiatraki - mówi Dobrawa Kamińska podkreślając, że mieszkańcy są generalnie przeciwni inwestycji.

Do Kamieńska koło Bełchtowa, gdzie są podobne farmy wiatrowe pojechali niektórzy sołtysi oraz radni. Nie zaproszono za to mieszkańców. W gronie zaproszonych był sołtys Kieleczki Hubert Skowronek.

- Tam wiatraki stoją 1000 metrów od domu, ale są na wzgórzu, a nie w szczerym polu, na dodatek osłonięte lasem - wyjaśnia Hubert Skowronek. - Nie rozumiem, czemu uparli się na naszą gminę. W pięciostopniowej skali wiatrów jesteśmy na przedostatniej pozycji. Gdy więc wieje, to faktycznie fest. Ale gdy osłabnie, to jeszcze bardziej będziemy poszkodowani, bo pracujące skrzydła czynią większy hałas.

Wójt Ginter Skowronek nie odpowiedział nam na pytanie, co by zrobił, gdyby pół kilometra od jego domu stanął wiatrak. Jak dodaje, dla gminy taki inwestor oznaczałby potężny zastrzyk gotówki - nawet 2 mln zł rocznie przy 17 mln obecnie budżecie gminy.

- Budowa nie jest przesądzona. Wiele zależy od oceny oddziaływania inwestycji na środowisko, a sam inwestor musi jeszcze zapewnić odbiór wytwarzanej energii i uzyskać pozwolenie na budowę - twierdzi wójt.

Mieszkańcy nie poddają się.

- Mamy dowody, że radni głosujący za przyjęciem uchwał dotyczących zmian studium i miejscowego planu zagospodarowania z przeznaczeniem terenów pod budowę wiatraków mieli w tym interes prawny. Podpisali z inwestorem umowę na dzierżawę swych pól pod wiatraki. Skoro tak, nie powinni byli decydować we własnej sprawie. W tej sytuacji nie poprzestaniemy na skardze na działania wójta. Pójdziemy nawet do prokuratury - zapowiada Brygida Pabisiak z Rady Sołeckie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto