Powiat gliwicki nie może pochwalić się idealnie czystymi lasami i alejkami. Dzikie wysypiska od lat są sprzątane, a na ich miejscu pojawiają się kolejne partie pralek, zużytych mebli, worków foliowych, a nawet zwykłych "domowych" śmieci. Gminy starają się sprzątać należące do nich tereny, wydając ogromne sumy, ale gdy śmieci zbierają się na prywatnym terenie, interweniować musi straż miejska.
W samych Gliwicach od początku roku wywieziono już ok. 70 ton śmieci pochodzących z dzikich wysypisk.
Najczęściej firma porządkująca tren miasta odwiedza okolice ul. Ziemięcickiej oraz ścieżkę rowerową łączącą ulice Bojkowską i Rybnicką. Śmieci często pojawiają się również w rejonie ulic Ceglarskiej, Zbożowej i Chemicznej, przy wjeździe na pola. Regularnie zaśmiecane jest również oczko wodne Szuwarek w Łabędach.
- Po otrzymaniu zgłoszenia o zalegających śmieciach, razem z firmą sprzątającą jedziemy na miejsce, przygotować wycenę prac. Jeśli postawimy tabliczkę informującą, że nie wolno wyrzucać śmieci, wkrótce nowe odpady pojawiają się kilka metrów dalej - mówi Danuta Pająk z wydziału przedsięwzięć gospodarczych i usług komunalnych.
W zeszłym roku pomiędzy ulicami Bojkowska i Rybnicką ktoś podrzucił ponad 2 tony fragmentów azbestowych płyt. Nie udało się ustalić, kto to zrobił. Rocznie miasto wydaje ok. 120 tys. zł na usuwanie dzikich wysypisk, które często powstają z winy mieszkańców. Te kwotę można by wydać na zasadzenie zieleńców.
W Knurowie w ubiegłym roku zebrano 3 tony śmieci, które nie trafiły do śmietników.
- Były to typowe odpadki z gospodarstw domowych, żadnych niebezpiecznych substancji - mówi Krzysztof Strzelczyk z UM w Knurowie.
Jeśli na terenie prywatnych posesji znajdują się śmieci, interweniuje straż miejska. Do tej pory nie było jednak przypadku, by takie upomnienie nie wystarczyło.
W ramach corocznej knurowskiej akcji sprzątania po zimie, w tym roku uprzątnięto pięć miejsc, które mogłyby w przyszłości zamienić się w dzikie wysypiska śmieci. Były to rejony ul. Wzgórze, Plebiscytowej, tyłu ul. Mieszka I, okolice parkingu za ratuszem oraz tereny w pobliżu potoku Knurówka.
Natomiast w Pyskowicach jest kilka miejsc, gdzie pomimo sprzątania ponownie powstają dzikie wysypiska. Tak jest przy parkingu na ul. Młyńskiej, obok zatoczki parkingowej przy ul. Wiejskiej oraz w rejonie ulic Jaśkowickiej, Zaolszany i Magazynowej. Na szczęście nowych wysypisk nie przybywa.
Rocznie sprzątanie terenów dzikich wysypisk kosztuje gminę ok. 35 tys. zł. Te prace wykonuje MPGK, z którą Pyskowice mają podpisaną umowę.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?