Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabarykadowała się w sklepie, grożąc, że popełni samobójstwo

Monika Foltyn
Policja odgrodziła "Violę" od reszty ulicy. Fot. Mikołaj Suchan
Policja odgrodziła "Violę" od reszty ulicy. Fot. Mikołaj Suchan
O godz. 10 przy gliwickiej ul. Zwycięstwo zjawiły się kolejno: policja, straż miejska, pogotowie gazowe, przedstawicieli TBS, psycholog i komornik. Rozpoczęła się eksmisja „Violi”, najstarszej drogerii przy ...

O godz. 10 przy gliwickiej ul. Zwycięstwo zjawiły się kolejno: policja, straż miejska, pogotowie gazowe, przedstawicieli TBS, psycholog i komornik. Rozpoczęła się eksmisja „Violi”, najstarszej drogerii przy ul. Zwycięstwa w Gliwicach.

– Wyrzucają bezbronną kobietę! Od 7 lat gmina traktuje ją jak ping-pong. Raz obiecują, że nie odbiorą lokalu, potem zmieniają zdanie i dają wypowiedzenie bez podania przyczyn. To bardzo wrażliwa kobieta, psychicznie nie radzi sobie z gierkami radnych — twierdziła Wiesława Daszewska, była właścicielka jednego z gliwickich sklepów.
Barbara Smolińska, właścicielka „Violi” wraz z ekspedientką zabarykadowała się w sklepie. Poddała się dopiero po kilku godzinach i wylądowała na komisariacie.

Wczoraj przez kilka godzin pod drogerią "Viola" w Gliwicach przy ul. Zwycięstwa rozgrywały się sceny jak z sensacyjnego filmu. Barbara Smolińska, właścicielka sklepu, i jej ekspedientka, nie chcąc dopuścić do eksmisji, zabarykadowały się wewnątrz. Smolińska zagroziła, że jeśli służby porządkowe wtargną tam siłą, popełni samobójstwo. Szyby sklepu okleiły szarym papierem. Potem zza odsłoniętego kawałka papieru zgromadzonym przed drogerią ludziom ukazała się zapłakana właścicielka sklepu. Trzymała w dłoni garść białych tabletek.

Bez przyczyny

Po godz. 15 Smolińska dała się przekonać do otwarcia sklepu. Trafiła na komisariat, który jednak szybko opuściła. Przed godz. 18. rozpoczęła się eksmisja lokalu. Tragarze wynieśli meble, a pomieszczenie zgłoszono do urzędu miasta jako pusty lokal do wynajęcia.
Smolińska prowadziła drogerię przez wiele lat. Kłopoty zaczęły się 7 lat temu, gdy otrzymała od gminy wypowiedzenie wynajmu lokalu. Jak twierdzą zainteresowani sprawą pobliscy sklepikarze, radni zmusili właścicielkę "Violi" do wynajęcia części lokalu, mamili ją, że będzie mogła nadal prowadzić działalność, a w końcu kazali płacić za nieużywaną część sklepu i wypowiedzieli lokal bez podania przyczyny.

Mało tak uczciwych

- Zawsze na czas płaciła czynsz, który w tej okolicy jest bardzo wysoki - wynosi 28.80 zł za metr plus VAT. Brała nawet rentę swojego męża, żeby tylko nie zalegać. Nie znam wielu tak uczciwych ludzi jak ona. Ktoś po prostu ma chrapkę na kamienicę i chce wysiedlić "Violę" - mówi Wiesława Daszewska z Gliwic.
Zebrani wokół zabarykadowanej drogerii znajomi Smolińskiej twierdzą, że podzieliła lokal na dwie części, ponieważ nie było jej stać na płacenie wysokiego czynszu.
- Gmina wyraziła zgodę na podział lokalu. Wtedy drugą połowę zajął Big Star. Jednak ze względu na horrendalnie wysoki czynsz, przenieśli się w inne miejsce. Wtedy gmina stwierdziła, że cała akcja przeprowadzona została samowolnie. Sprawę oddali do sądu i przegrali. Odczekali kilka miesięcy i dali Smolińskiej wypowiedzenie bez podania przyczyny. Sprawa po raz kolejny trafiła do sądu. Tym razem jednak przegrała Smolińska. Boimy się, że zrobi sobie krzywdę. Nie dziś, ale jutro, pojutrze... Wszyscy będziemy wtedy za to odpowiedzialni - mówi Izabela Krótki, znajoma Barbary Smolińskiej.
Inne spojrzenie na sprawę mają radni.

Sprawa delikatna, dotyczy człowieka

- Sprawa jest bardzo delikatna, ponieważ dotyczy człowieka. Komisja gospodarki komunalnej, która zajmuje się opiniowaniem, dość często otrzymywała pisma od Barbary Smolińskiej w sprawie lokalu. W odpowiedzi ówczesny przewodniczący rady kierował opinie do pani Smolińskiej. Dotyczyły one odwołania w sprawie decyzji wydanej przez sąd, a będącej decyzją do wniosku zarządcy, który działa w imieniu gminy. Komisja nie była upoważniona do negowania wyroku sądu. Racja jest po stronie gminy - mówi radny Ryszard Trzebuniak, przewodniczący komisji gospodarki komunalnej.
Eksmisja poruszyła całe gliwickie środowisko, kupców i magistrat.
- Sprawa ciągnie się już od 1991 r. Od 2002 r. właścicielka drogerii ma wyrok sądu orzekający o eksmisji lokalu, w którym działa bezpodstawnie. Sprawa rozpoczęła się w momencie, gdy właścicielka podnajęła lokal drugiemu właścicielowi, z którym mieli pewnego rodzaju nieporozumienia. Zaproponowaliśmy pani Smolińskiej lokal zamienny na obrzeżach Rynku. Nie zgodziła się, a teraz próbuje szantażować miasto samobójstwem. Wiedziała, że wkrótce w lokalu zostanie przeprowadzona eksmisja. Dziwne, że to trwało aż tak długo - mówi Marek Jarzębowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gliwicach.

Kolej na następnych?

Eksmisję przeprowadzono po godz. 18. Lokal zgłoszono do Urzędu Miasta z zaznaczeniem: "do wynajęcia".
- To pierwszy przypadek w Gliwicach, gdy kogoś eksmitują. Teraz nikt, kto ma lokal użytkowy nie może się czuć bezpieczny. Człowiek nie może być pewien jutra - podsumowuje sprawę Jacek Daszewski, członek gliwickiego Stowarzyszenia Kupców.
Nie wiadomo dlaczego nikt nie eksmitował Barbary Smolińskiej już w 2002r., gdy zapadł wyrok sądu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto