Podniebne spotkanie miłośników zabytkowych szybowców na gliwickim lotnisku, organizowane po raz pierwszy przez Polaków, dobiegło końca. Dziś wyjadą ostatni goście. W opinii 404 uczestników z 23 krajów Europy, Ameryki, Azji i Australii, zwłaszcza tych którzy zaliczyli większość dorocznych mityngów, impreza była najbardziej udaną z dotychczasowych!
Goście chwalili polską gościnność, organizację i... nie spotykany komfort na zorganizowanym na lotnisku ogromnym polu campingowym.
- W Gliwicach, po raz pierwszy, każdy miał możliwość bezpośredniego podłączenia się do prądu, oraz internetu. Olbrzymi namiot, w którym odbywały się brifingi, spotkania, posiłki, a nawet wieczory taneczne, nowość na naszych zlotach, bez trudu mieścił wszystkich, a wystrój sali, stołów, smak, wygląd potraw i obfitość zimnych napojów serwowanych przez zabrzańską restaurację "Pod Kasztanami" wprawił w osłupienie najwybredniejszych - mówi Jan Forester z Mastricht, który "zaliczył" już 28 dorocznych zlotów.
Na lotnisku ciężko napracował się 35 osobowy zespół ochotników z sekcji szybowcowej i spadochronowej Aeroklubu Gliwickiego, szczególnie piloci holujących szybowce trzech Wilg, Gawrona i Jaka: Leszek Wlazło, Mateusz Lasota, Grzegorz Burszta, Marek Gajczak i Witold Setkowicz, kierujący lotami z wyciągarki: szef wyszkolenia AG, Przemysław Piekarski (sprawujący też nadzór ogólny nad lotami), Piotr Kowal, Jacek Marszałek i Stanisław Kęsoń, główny elektryk, Mateusz Lasota i Agnieszka Grześlak, kierująca pracą biura zlotu.
- Nieoceniona była pomoc policji i wojska. Pluton komandosów z 6 Batalionu Desantowo- Szturmowego majora Jarosława Kowalskiego, dowodzony przez st. sierż. Arkadiusza Lubeckiego, bronił dostępu na lotnisko i strzegł mienia uczestników dzień i noc - wyjaśnia główny organizator zlotu, Zbigniew Jezierski. Podczas gliwickiej imprezy padło kilka rekordów. Nagrodzonemu za najdłuższy, bo trwający 6 godzin lot po wypuszczeniu z wyciągarki (najczęściej są to loty kilkuminutowe) w wykonaniu Holendra, Hansa Dismy na szybowcu Phonixt, niemal dorównał Brytyjczyk, sir Nick Newton, bujając w obłokach na najmniejszym szybowcu świata (bez kabiny!) Hutterze 17 całe 5 godzin. Ciepły sweter i czapka, ubrane w upalny dzień, uchroniły rekordzistę przed zimnem panującym w górze.
Ponadtysięczna ilość startów i lądowań i liczba 122 szybowców, o 12 wyższa od dotychczasowego rekordu, to kolejne powody do dumy.
Zazdroszczono wybranemu podczas zlotu po raz kolejny na stanowisko prezesa Vintage Gliding Club, Anglikowi, Davidowi Shrimptonowi, jednemu z dwóch posiadaczy motoszybowców, który na swym Falke SF 28a nie musiał tracić czasu w oczekiwaniu na holowanie i nie był zależny od kaprysów pogody, choć jego rekordów ze zrozumiałych względów nie brano pod uwagę.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?