Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakupy świąteczne często traktujemy jako rodzaj rozrywki. Ekspertka: To błąd. Sprawdź jak uniknąć poświątecznego kryzysu [WIDEO]

Maciej Badowski
Maciej Badowski
-Myślę, że te zeszłoroczne święta były dla nas dużo gorsze. To był taki pierwszy moment, kiedy to większość z nas nie spotkała się z najbliższymi- mówi nam ekspertka.
-Myślę, że te zeszłoroczne święta były dla nas dużo gorsze. To był taki pierwszy moment, kiedy to większość z nas nie spotkała się z najbliższymi- mówi nam ekspertka. Aneta Zurek/ Polska Press
- Zakupy róbmy racjonalnie, a nie emocjonalnie. Zastanówmy się jakim budżetem dysponujemy i zróbmy sobie listę zakupów- tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną polska press Sylwia Miller, psycholożka, Poradnia Psychoterapii MeWell. - Często traktujemy to jako rodzaj rozrywki, a to błąd- dodaje. Z rozmowy dowiesz się m.in. jak pandemia wpłynęła na nasze zdrowie psychiczne i dlaczego dzieci nie powinny oglądać seriali pokroju Squid Games.

Jak bardzo pandemia wpłynęła na nasze zdrowie psychiczne?

Pandemia to jest kryzys. Dla każdego z nas nagle zmieniła się rzeczywistość, to jak postrzegaliśmy świat, to jak postrzegaliśmy siebie w tym świecie. Oczywiście są ludzie, którzy lepiej sobie radzą ze zmianami ale generalnie wszyscy dążymy do takiego iluzorycznego poczucia kontroli. Ponieważ to daje nam poczucie sprawstwa, a to z kolei przekłada się na poczucie własnej wartości. Potrzebujemy mieć takie punkty odniesienia, żeby w jakiś sposób podejmować decyzje.

Wybuch pandemii koronawirusa uzmysłowiła nam, że ta kontrola do której dążymy, czy to w życiu prywatnym, czy to w życiu zawodowym jest iluzją. Można powiedzieć, że skonfrontowaliśmy się z taką tezą, że świat jest nieprzewidywalny. Ponadto dowiedzieliśmy się, że taką najbardziej pewną rzeczywistością ludzką jest rzeczywistość kryzysu.

Co to oznacza?

Możemy na to spojrzeć przez pryzmat nieprzewidywalnych wydarzeń, jak np. pandemia ale kryzys jest również rozumiany jako wydarzenie, które jest dla nas trudne i nagłe. Co ciekawe, kryzys jest bolesny, ponieważ wiąże się z tym cierpieniem ale jednocześnie w tym wszystkim jest taki tajemniczy fakt, że masz w sobie potencjał rozwoju. Jeśli chcemy zdać jakiś egzamin, to najpierw musimy się uczyć, czyli żeby zaspokoić jakieś wyższe wartości, to często wiąże się z tym cierpienie.

Pandemia przypomniała nam, że świat jest nieprzewidywalny.

Tak, pokazała to bardzo dobitnie i jednocześnie „podpowiedziała”, że musimy się do tego zaadoptować, tzn. zaakceptować to, że to co pewne, to zmiana. Osoby, które szybciej adaptują się do zmian, radzą sobie lepiej ze skutkami pandemii. Natomiast osoby, którym, z różnych powodów, jest trudniej zaadaptować się do tych zmian, radzą sobie gorzej. Reasumując, chodzi o tę nieprzewidywalność i kryzysy, w tym przypadku akurat spowodowaną pandemią koronawirusa.

Dla osób, które pandemia dotknęła bezpośrednio, czyli straciły pracę, mają problemy finansowe, mają problemy w życiu prywatnym wraz z ograniczeniem obszaru do życia powodują w nas napięcia. Pamiętajmy, że nie wszystkich bezpośrednio dotknęły negatywne skutki pandemii.

Część osób odnalazła się w nowej rzeczywistości, wykorzystała ten czas na zmiany, na które wcześniej brakowało im determinacji, odwagi?

Tak, są osoby, które wykorzystały ten moment przewartościowywania i zmiany. Warto podkreślić, że sytuacje kryzysowe ujawniają pewne problemy. Ja jestem daleka od stwierdzenia, że wcześniej było dobrze, ponieważ to nieprawda. Wcześniej po prostu wykształciliśmy pewne mechanizmy obronne, które pozwoliły nam funkcjonować, bardzo często, już w zepsutym środowisku.

Co konkretnie?

Ja w swojej pracy pomagam parom i śmiało mogę stwierdzić, że zawsze były problemy w małżeństwach ale nauczyliśmy się z nimi żyć. Mąż wychodził do swojej pracy, żona do swojej, oboje wracali po południu lub wieczorem do domu, spędzali ze sobą 2-3 godziny, najczęściej przed telewizorem nie rozmawiając ze sobą. Dlatego można powiedzieć, że w zasadzie nie konfrontowaliśmy się z tym, że nam się nie układa, nie rozmawiamy ze sobą.

Również nie spędzaliśmy tyle czasu z dziećmi i np. mogliśmy nie zauważyć, że ma ono problemy z koncentracją, a teraz nas irytuje, że dziecko jest nadpobudliwe,a pamiętajmy, że ta nadpobudliwość nie zaczęła się dzisiaj. Dużo problemów w różnych obszarach się ujawniło, również w tych interpersonalnych. Pandemia zrewidowała naszych przyjaciół.

Wiele z naszych dotychczasowych działań straciło na aktualności. Osoby które pandemia dotknęła bezpośrednio obecnie znajdują się w najtrudniejszej sytuacji. Najczęściej są to osoby, które już wcześniej borykały się np. z epizodami depresji, zaburzeniami lękowymi i właśnie w tych grupach te objawy mogą się nasilać. Nie ma jeszcze badań w tym zakresie ale mówi się, że paradoksalnie, osoby, które już wcześniej zmagały się z problemami związanymi ze zdrowiem psychicznym, są tego nauczone. Przy okazji tego „zła” pojawił się pozytyw w postaci większej „zgody” na wizyty u psychoterapeuty. Na nowo powrócił temat depresji, zaburzeń lękowych.

Czy coś jeszcze uległo poprawie?

Tak jak mówiłam wcześniej- musieliśmy się skonfrontować z prawdą, że świat jest nieprzewidywalny. I jeśli chcemy jakoś przetrwać w tym świecie, to musimy się do tego zaadoptować. Oczywiście, jesteśmy rożni, mamy różne struktury osobowości, różne doświadczenia i dla niektórych z nas przychodzi to z łatwością. Mam tutaj na myśli np. osoby, które straciły pracę ale już ud dawna myślały, żeby otworzyć coś swojego i w związku z tym , wiele osób się przebranżowiło. Bardzo często mówią, że gdyby nie ta sytuacja, to najprawdopodobniej nigdy by się na to nie odważyły.

Opuścili swoją strefę komfortu?

Żeby opuścić swoją strefę komfortu, to najpierw trzeba ją rozszerzyć. Bardzo często chcemy za szybko ją opuszczać bez tego etapu rozszerzania. Stąd ta nasza bezradność, zahamowanie i stanie w miejscu. Są osoby, które stwierdziły, że jest trudno i zaczęły to zagrożenie traktować jako wyzwanie i to jest bardzo ważne. Można powiedzieć, że pandemia jest źródłem chronicznego stresu dla większości z nas. Z tego powodu wiele osób popada w taką bezradność, że nie da się przed tym uchronić. Dlatego musimy to zaakceptować i nauczyć się z tym żyć. Owszem, pandemia jest dla nas źródłem stresu ale to co dla nas jest najtrudniejsze, to nie samo wydarzenie, tylko sposób w jaki my je interpretujemy. Traktując pandemię jako zagrożenie, czas ogromnego niebezpieczeństwa, wyzwala poczucie stresu, lęku, bezradności ale też wrogość do innych ludzi. Ja mam wrażenie, że przy pandemii koronawirusa mamy pandemię leku, cały czas jesteśmy bombardowani informacjami o niebezpieczeństwie.

Jak bardzo jest on niebezpieczny dla nas, dla naszego zdrowia?

W pewnym momencie nie koronawirus ale ten lęk jest dla nas bardziej niebezpieczny, ponieważ jeśli znajdujemy się w przewlekłym lęku, wydzielają się hormony, adrenalina, noradrenalina, kortyzol i jeszcze wiele innych, a to powoduje, że nasz organizm traci odporność. W związku z tym jesteśmy bardziej podatni na wszystkie wirusy. Po drugie, dużo łatwiej jest nami manipulować i łatwiej przyswajamy negatywne informacje. Tak działa ludzki umysł i np. część osób może zacząć wierzyć w to, że szczepionki są niebezpieczne.

Jednak wracając do tych pozytywnych skutków, musimy wspomnieć o tym, że do tej pory wiele osób nie miało swojego zdania. Jednak teraz, ze względu na panujące okoliczności ludzie zaczynają je mieć i potrafią go bronić. My czujemy się pewnie kiedy mamy pewnego rodzaju zbieżność, że dane informacje są zgodne z naszymi poglądami. W psychologii mamy takie stwierdzenie jak samospełniające się proroctwo, czyli skupiając się na pewnym rezultacie zachowuje się tak, że do tego dochodzi.

Ponadto, można powiedzieć, że pandemia koronawirusa jest taką masową traumą. Do tej pory nie było takiego eksperymentu społecznego, że cały świat w tym samy momencie „stanął”. To z kolei pokazuje, że w takich sytuacjach potrafimy się jednoczyć, więcej osób jest skorych do pomocy, do wolontariatu. Wiele osób przewartościowało swoje dotychczasowe życie i zadało sobie pytanie po co to wszystko: oszczędzam pieniądze, żyję w ciągłym pośpiechu, na urlopie nie byłem od kilku lat. W pewnym momencie okazuje się, że to wszystko jest kruche, że nagle pandemia to wszystko zatrzymała.

Do tej pory nie zadawaliśmy sobie takich pytań?

Myślę, że nie. Nauczyliśmy się funkcjonować jak maszyny. Poza tymi pytaniami egzystencjalnymi pojawiają się takie proste zapytania: czy jestem radosny, jak się czuję, czy mi jest dobrze z moimi przyjaciółmi, czy mam wokół siebie ludzi na których mogę liczyć? Czy wiem co lubię? To są takie proste pytania, które zadajemy dzieciom. Pandemia spowodowała, że wiele osób zaczęło się konfrontować z tymi podstawowymi wartościami. Ponadto jest tak, że dopiero jak coś stracimy, to zaczynamy to doceniać.

Jesteśmy istotami społecznymi, szukamy tego kontaktu i pojawia się lockdown i informacje, żeby się izolować. Czy nie poszło to za daleko? Wrócimy do tej normalności?

Nie chciałabym generalizować. U części osób tak się zadziało. Jednak osoby, które były duszami towarzystwa raczej nie odizolowały się tak mocno, ponieważ ich temperament nie pozwoliłby im na to. Bardziej to dotyczy osób, które już przed pandemią ceniły sobie swój spokój i życie towarzyskie nie było dla nich kluczowe. Jednak wydaje mi się, że ta tendencja minęła. Teraz mamy kolejną falę koronawirusa i najprawdopodobniej będziemy musieli nauczyć się z tym żyć.

To też jest tak, że w momencie kiedy czujemy się niepewnie, straciliśmy poczucie kontroli, to wiele rzeczy jest dla nas nielogicznych i niezrozumiałych. Nasze zachowania są impulsywne. To jest dla nas zupełnie nowa sytuacja i musimy się w niej odnaleźć. Czym innym są pewnego rodzaju nakazy, a czym innym jest to, że każdy człowiek powinien sam ze sobą przepracować i ustalić co dla niego oznacza poczucie bezpieczeństwa. Jednak ten wszechobecny brak wiedzy w tym nie pomaga, jedyne czego możemy być pewni to to, że nie możemy być pewni niczego.

Oczywiście popadaliśmy w różnego rodzaju skrajności, jednak wraz z czasem też pewne rzeczy się wyjaśniły. Jednak te skrajności pojawią się u ludzi, którzy już przed pandemią nie mieli swojego zdania, który najczęściej wynika z braku wiedzy, a toi z kolei oznacza, że takimi ludźmi jest łatwo manipulować.

Co powinny zrobić te osoby?

Dla mnie takim antidotum, z psychologicznego punktu widzenia na tę sytuację jest życie „tu i teraz”. To na co mamy wpływ, to na chwilę obecną i paradoksalnie tylko w ten sposób możemy lepiej odnajdywać się w przyszłości. Tu nie chodzi o bagatelizowanie problemów i zagrożenia, wręcz przeciwnie. Musimy mieć cele, wiedzieć co dla nas jest ważne ale też musimy wiedzieć na co mam realny wpływ.

Czyli wracamy do tego iluzorycznego poczucia kontroli?

W pewnym sensie tak, ponieważ to daje nam taki wewnętrzny spokój. Jeśli odpowiem sobie na pytanie na co mam wpływ i jak to się ma do moich założonych celów, to po pierwsze nauczę sobie radzić z bezradnością ale też częściowo ją akceptować. Przypomnę, że rzeczywistość ludzka, to rzeczywistość kryzysu, która ma w sobie zarówno cierpienie, jak i potencjał. Ta nieprzewidywalność powoduje, że będziemy raz na jakiś czas konfrontować z tym, że czegoś nie rozumiemy i że nie mamy wystarczających możliwości, żeby temu sprostać. To jest coś, co jest pewną stałą. My musimy się nauczyć akceptować taką rzeczywistość, czyli przyjąć do wiadomości. Kiedy się tego nauczymy, wtedy ta bezradność będzie dla nas mniej zagrażająca i zaczniemy szukać sprawczości tam, gdzie mamy taką możliwość i realny wpływ, czyli żyjemy tu i teraz.

Przy okazji możemy poruszyć ten wątek w kwestii biznesowej. Przed pandemią dążono do optymalizacji kosztów. Natomiast teraz uczymy się, że nie optymalizacja jest drogą do sukcesu, a to jak przetrwać kryzys i pamiętać, że może on wystąpić.

Czyli najgorsze co możemy zrobić, to czekać na koniec kryzysu?

Tak, ponieważ będą się pojawiały następne. My musimy temu przeciwdziałać. Osoby, które czekają na cud- mówiąc dość dobitnie, tego cudu się nie doczekają. Ja w tym miejscu mobilizowałabym wszystkich o to, żeby zadbali o siebie. Z jednej strony ocenić swój potencjał, swoje możliwości ale z drugiej strony działać. Tu nie chodzi o to, żeby komuś narzucać jak ma żyć ale dobrze byłoby gdyby każdy zaczął brać odpowiedzialność za siebie. Moim zdaniem, gdyby to zaczęło się dziać, to byłaby to ogromna wygrana dla nas i dla naszych dzieci.

Jak w tym wszystkim odnajdują się najmłodsi?

Pandemia nam uwypukliła to jak dla dzieciaków ważne są relacje społeczne, jak ogromną wartością dla nich jest spędzanie czasu z rówieśnikami. Musimy sobie zdawać sprawę, że do pewnego momentu dla dziecka całym światem jest rodzic ale w pewnym momencie pojawiają się ci rówieśnicy. Ten kontakt jest kolejnym, bardzo ważnym etapem tworzenia naszej tożsamości. Porównujemy się, uczymy życia w grupie i również nasze samopoczucie zależy od tego jak funkcjonujemy w grupie.

I nagle tym dzieciom zabrano to wszystko.

Dla dzieciaków jest to bardzo trudna sytuacja, ponieważ stracili punkt odniesienia w postaci rówieśników. Dla dzieci ci rówieśnicy bardzo często są ważniejsi niż dla dorosłych. Rodzice, którzy na to nie zareagowali, czyli cały czas, również przed pandemią byli skupieni na sobie a dziecko stanowiło tylko „dodatek” do ich życia, to ich dziecko odczuje dużo bardziej skutki pandemii, niż dziecko rodziców, którzy zaopiekowali się tym dzieckiem, posiadali odpowiednie umiejętności. Prawda jest taka, że wielu rodzić chciałoby to zrobić ale jest nieporadna emocjonalnie. Problemy rodziców przekładają się na dzieci, co jeszcze bardziej komplikuje ich sytuację.

Taki dzieci najczęściej pozostawione jest samo sobie i wtedy zaczyna szukać sposobów na poradzenie sobie. Co jest takim sposobem? Oczywiście świat wirtualny. Do tego chodzi nauka zdalna i dzieci uzależniają się od tego cyfrowego świata i tracą kontakt z rzeczywistością. W momencie, kiedy tracimy kontakt z realnym światem- tracimy punkt odniesienia i zaczynamy żyć we własnej rzeczywistości, czujemy się bardzo osamotnieni. Wtedy łączymy się z podobnymi osobami i te dzieci znajdą w sieci swoich rówieśników z podobnymi problemami, ponieważ te problemy bardzo często dotyczą młodzieży.

W momencie kiedy znajduję osoby, które myślą podobnie, to zaczynam stawiać tezy, że życie jest niesprawiedliwe, że to wszystko nie ma sensu. To z kolei skutkuje tym, że tracę nadzieję na lepsze jutro, tracę poczucie bezpieczeństwa, czują niepewność. Dobrze kiedy rodzice to dostrzegają, nawet jeżeli sami sobie z tym nie radzą, to proszą o pomoc i to jest bardzo dobre podejście. To charakteryzuje zdrowe rodziny, że szukają tego wsparcia na zewnątrz. Jednak są rodziny, które tego wsparcia nie szukają i wtedy dochodzi do tragedii.

W tym całym nieszczęściu jest pozytywne zjawisko, że część rodziców zaczęło dostrzegać, że dzieci mogą mieć problemy, mogę mieć depresję. Do tej pory bardzo często bagatelizowaliśmy problemy dziecka. Oczywiście ten problem był już wcześnie ale może dopiero teraz część rodziców obudziła się i zobaczyła, że dziecko to też człowiek: potrzebuje uwagi, opieki. Z jednej strony mówimy co wolno, a czego nie, a z drugiej strony nie mamy tej przestrzeni, żeby z dzieckiem rozmawiać, słuchać.

Podsumowując, dzieci mają a tej sytuacji trudniej niż osoby dorosłe, ponieważ ich samopoczucie zależy od samopoczucia najbliższych. Ta sytuacja ujawniła nam wiele problemów i zagrożeń, które są. Oczywiście są też plusy tej sytuacji. Dzieciaki zatęskniły za rówieśnikami, za spędzaniem czasu na zewnątrz, mają przesyt tego wirtualnego świata.

Z powodu izolacji sporo czasu spędzamy przed telewizorem, rekordy popularności biją seriale. W ostatnim czasie dużo mówiło się o „Squid Games” i o tym, że bardzo często oglądały go również dzieci.

Dzieci nie powinny oglądać takich rzeczy. Na początku wydaje nam się, że nie ma to na nie żadnego wpływu. Dziecko oglądając taki serial najpierw czuje lęk, a później staje się bardziej agresywny. Oczywiście rodzic nie musi wszystkiego wiedzieć ale to na rodzicu spoczywa ta odpowiedzialność i ma obowiązek sprawdzenia tego, co ogląda jego dziecko.
Dla mnie niedopuszczalne jest to, że rodzic ogląda tego typu seriale z dzieckiem. To co jest zagrożeniem, to to, że ta przemoc teoretycznie jest tłem. Dzieci odbierają to bezpośrednio i często nie wiedzą, że to jest gra aktorska i dla nich te sceny są realistyczne, co powoduje, że zaczynają temu ufać i bezpośrednio traktują ten przekaz. To zostawia ślad w ich psychice.

Co z rodzicami, którzy tłumaczą, że oglądają tego typu seriale czy filmy z dziećmi, żeby im tłumaczyć pewne zjawiska, zachowania i dodając, że lepiej żeby obejrzało z nimi, niż samemu lub z kolegami?

Nie ma czegoś takiego. Jednak jeśli dowiedzieliśmy się, że dziecko to obejrzało, to naszym obowiązkiem jest porozmawiać z dzieckiem- bez pretensji, bez oceniania. Wtedy warto zapytać jak dziecko czuje się po obejrzeniu takiego serialu, jak go odebrało, co z niego zrozumiało. Musimy porozmawiać, zrozumieć punkt widzenia dziecka i wytłumaczyć o co w tym chodzi.

Jednak przede wszystkim powinniśmy unikać takich filmów seriali, to jest niedopuszczalne, nawet jak w naszym domu jest spokój i pełno miłości. Dziecko będzie prze bodźcowane, tam jest mnóstwo emocji, które powodują negatywne skutki. Na początku może na m się wydawać, że to nic nie zmieniło w psychice dziecka ale później może się okazać, że dziecko uważa, że ma większe przyzwolenie na pewne rzeczy, że sposobem na rozwiązanie problemów jest agresja. Najpierw może być autoagresywne, a później w stosunku do innych.

To co jest najgorsze to to, że ten serial pokazuje, że świat jest gorszy, niż w rzeczywistości jest. Izolujemy się od ludzi, od otoczenia powstaje lęk społeczny. W tym serialu pokazano, że ten kat nie ponosi żadnych konsekwencji, że jego zachowanie jest ok.

Abstrahując od tego serialu- oglądanie przemocy przez dzieci jest kategorycznie zabronione, ponieważ to będzie miało ogromne, negatywne skutki dla rozwoju psychiki dziecka, ponieważ nasza osobowość kształtuje się do 16 r.ż. To co też charakteryzuje człowieka dorosłego to to, że my wiemy, że pewne rzeczy nie są przekazywane wprost. Dziecko nie posiada tego abstrakcyjnego myślenia, u dziecka rzeczy są albo białe albo czarne.

Zmieniając temat, przed nami okres świąteczny, który podobnie jak w zeszłym roku, będzie zupełnie inny niż ten do jakiego się przyzwyczailiśmy. Do tego dochodzą problemy finansowe, obawy przed spotkaniami. Czego możemy się spodziewać?

Myślę, że te zeszłoroczne święta były dla nas dużo gorsze. To był taki pierwszy moment, kiedy to większość z nas nie spotkała się z najbliższymi. Teraz jest już trochę inaczej. Pomimo kryzysu gospodarczego, my chcemy te święta spędzić możliwie normalnie. To nie jest do końca rozsądne. Z jednej strony te okoliczności mają wpływ na ten okres, jak i na same święta ale z drugiej strony są one tak mocno zakorzenione w naszej tradycji, że traktujemy to jako moment w którym możemy się”oderwać od tej pandemii.

Spodziewam się, że te spotkania rodzinne w tym roku odbędą się na większą skalę niż w roku poprzednim. Ludzie są zmęczeni to sytuacją, są szczepienia, chcemy kupować i dawać prezenty,m spotykać się z najbliższymi. Przez te parę dni nie chcemy myśleć o problemach. To z k olei skutkuje tym, że zaciągamy kredyty, robimy zakupy pod wpływem emocji, a nie rozsądku, a centra handlowe i sprzedający tylko na to czekają.

Jak zaplanować te przygotowania, żeby nie wpaść w kolejne problemy?

Zakupy róbmy racjonalnie, a nie emocjonalnie. Zastanówmy się jakim budżetem dysponujemy i zróbmy sobie listę zakupów. Kupując prezenty warto wcześniej porozmawiać z osobą obdarowywaną czego ona tak naprawdę potrzebuje. Ponadto pamiętajmy, żeby na zakupy nie chodzić głodnym i z listą o której wspominałam wcześniej. Pamiętajmy, że większość prezentów kupujemy spacerując po centrach handlowych, gdzie czuć tę „magię świat”, a kupowanie dla wielu uz nas jest przyjemnością, więc łatwo się w tym zatracić. Ponadto często traktujemy to jako rodzaj rozrywki, a to błąd. Idźmy na zakupy w określonym celu.

Przez pewien czas będziemy czuli się dobrze, będziemy z siebie zadowoleni ale później przychodzi 1 stycznia i musimy wrócić do tej rzeczywistości. Okazuje się, że mamy jakieś zaległości do spłacenia, a część zakupionych rzeczy jest po prostu nam niepotrzebna. Dlatego zastanówmy się czy warto? Ponieważ pojawia się kryzys poświąteczny i wtedy jest nam jeszcze trudniej, niż przed świętami.

Wracając do samych świat, to są one trudnym czasem. Ja osobiście prowadzę terapie od 12 lat i mogę stwierdzić, że święta są szczęśliwym czasem dla ludzi, którzy nie są samotni. Część osób boi się spotkania z rodzinami, ponieważ będą bombardowani pytaniami: kiedy dziecko, kiedy ślub itp. Bez względu na pandemię, święta są trudnym czasem dla wielu osób. Jednak tutaj też mamy pewne pozytywy.

Ten kryzys uruchomił w nas potencjał do robienia czegokolwiek i do zmiany. Jak jakoś sobie radziłam z samotnością wcześniej, tak teraz zostałam zamknięta w czterech ścianach, to zaczęłam szukać przez różne fora. Ludzie zaczęli się łączyć pod kątem różnych zainteresowań- stali się odważni i otwarci na obcych, a nie zapominajmy, że jesteśmy dość hermetycznym społeczeństwem.

Jednak teraz zobaczyliśmy, że ten kontakt z drugim człowiekiem jest nam tak potrzebny i zaczęliśmy się otwierać na nowe znajomości. Bardzo ważne jest posiadanie takiej swojej społeczności. Badania pokazują, że ludzie, którzy mają swoją społeczność są radośniejszym, mają wyższą samoocenę i lepiej się im żyje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto