Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żołnierz konstruował bomby dla śląskiego gangu "Pokida"

Jacek Bombor
Collage: Bogusław Tomża
Collage: Bogusław Tomża
Piotr L., żołnierz z jednostki w Gliwicach, stanie przed sądem za konstrukcję pięciu ładunków wybuchowych. Robił je na zlecenie Grzegorza P. ps. Pokid, domniemanego szefa jednego ze śląskich gangów.

Piotr L., żołnierz z jednostki w Gliwicach, stanie przed sądem za konstrukcję pięciu ładunków wybuchowych. Robił je na zlecenie Grzegorza P. ps. Pokid, domniemanego szefa jednego ze śląskich gangów. Od jednej z bomb miał zginąć warszawski taksówkarz Mariusz M.

Wczoraj wydział przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Katowicach poinformował o zakończeniu śledztwa. Proces gangstera i żołnierza rozpocznie się wkrótce w Warszawie. Na ławie oskarżonych zasiądzie także przyjaciółka "Pokida" Agnieszka Z., która przechowywała część materiałów wybuchowych.

Piotr L. od początku lat 90. służył w gliwickiej jednostce jako magazynier. Miał dostęp do materiałów wybuchowych i znał się na konstruowaniu ładunków. Jak ustalono, Grzegorz P. nawiązał z nim kontakt w 1994 roku. "Pokid" przedstawił się jako agent ochrony mienia i były komandos z Lublińca.
Panowie rozmawiali o materiałach wybuchowych. Żołnierz powiedział, że jeśli P. chce zdobyć ładunki wybuchowe, to trafił pod zły adres. - Przekazał jednak nowemu koledze swoje notatki ze szkoły oficerskiej o konstruowaniu ładunków wybuchowych - wyjaśnia prokurator Leszek Goławski.

Podczas kolejnego spotkania "Pokid" pytał żołnierza, ile trzeba materiału do wysadzenia samochodu. Pojechali do lasu w okolicach Rybnika. Tam żołnierz zdetonował specjalną petardę, by pokazać, jak działa najmniejszy ładunek. Na kolejne spotkanie "Pokid" przyniósł bombę skonstruowaną w butelce plastikowej. Poprosił żołnierza, by sprawdził, czy ładunek działa. Piotr L. zabrał ładunek do jednostki. Okazało się, że jest niesprawny - był to materiał ćwiczebny.

Wtedy "Pokid" zaproponował nowemu koledze zbudowanie bomby. Żołnierz przystał na to za 500 złotych. P. dostarczył mu 400 gramów trotylu: - Zrób bombkę, która zrobi wielkie bum! - polecił.

Nie udało się ustalić, w jaki sposób bomba została wykorzystana. Drugie zlecenie dotyczyło skonstruowania bomby, która miała wysadzić samochód warszawskiego taksówkarza - Mariusza M. Piotr L. zrobił bombę z 800 gramów trotylu i zgodził się wziąć udział w wysadzeniu samochodu.

- Pojechali do Warszawy, ale Piotr L. prawdopodobni się wystraszył i postanowił wycofać się z akcji - dodaje prokurator Goławski.

Wyjaśnił zdenerwowanemu P., że w ładunku przestały działać akumulatory. P. sam postanowił umocować bombę na samochodzie audi 100, ale zamach się nie udał. Bomba odczepiła się od podwozia, bo przytrzymujące ją magnesy były zbyt słabe. Wiadomo, że żołnierz pomógł skonstruować ładunek składający się z plastikowej butelki wypełnionej benzyną z podłączonym zapalnikiem elektrycznym. Nie wiadomo, kiedy gang "Pokida" je wykorzystał.

Piotr L. stracił pracę w wojsku. Podczas śledztwa przyznał się do wszystkiego. Grozi mu do 8 lat więzienia. Podobnie Agnieszce Z. Natomiast Grzegorzowi P. zarzucono m.in. usiłowanie zabójstwa taksówkarza, co jest zagrożone karą do dożywocia włącznie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Żołnierz konstruował bomby dla śląskiego gangu "Pokida" - Gliwice Nasze Miasto

Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto