Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Zwierzogród” na żywo. Dziki z przedmieść i miastowe lisy

Mateusz Borda
Mateusz Borda
Choć wiele nam jeszcze brakuje do scen przedstawionych w bajce Disneya, obecność dzikich zwierząt w mieście coraz bardziej daje o sobie znać. Dlaczego tak się dzieje? Jaki ma to wpływ na lokalny ekosystem?

Nie ma dnia, aby dzikie zwierzęta mieszkające na pograniczu miast z lasami i polami nie odwiedzały naszych ulic czy parków – nikogo to już nie dziwi.
Zdjęcia tych zwierząt pod balkonami na osiedlach, ryjących wokół alejek w parku, czy nawet wpadających na niedzielną mszę do kościoła, jak to było trzy lata temu w Tychach, budzą co najwyżej uśmiech.
Z odwiedzinami do miasta przychodzą także pustułki, wiewiórki, kuny, coraz częściej lisy, a nawet kruki i bociany czarne, a niektóre z tych zwierząt nawet „przeprowadzają się” do ośrodków miejskich. Ale dlaczego te zwierzęta ciągnie do miasta?

Dla nas resztki, dla nich smakołyki

Chodzi przede wszystkim o dostęp do pokarmu, który w mieście leży praktycznie na każdym rogu. Mowa np. o niezabezpieczonych śmietnikach, kompostownikach, przydomowych ogródkach czy chlebie wyrzucanym dla gołębi na osiedlach. Ale to nie wszystko.
- Synantropizacja, czyli przystosowywanie się zwierząt i roślin do życia w środowisku silnie przekształconym przez człowieka, w ostatnich latach nabrało niesłychanego tempa. I nie chodzi wyłącznie o bogactwo pożywienia pozostawianego przez człowieka. Zwierzęta czują się w naszym otoczeniu bezpiecznie, bez presji dużych drapieżników, takich jak np. wilk, który jednak trzyma się w bezpiecznej odległości od siedzib ludzkich – wylicza Hubert Wiśniewski, zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach ds. gospodarki leśnej. Jednocześnie dodaje, że wskazane byłoby odwrócenie narracji i skończenie z mówieniem, że zwierzęta wkraczają do miast.

One były tu pierwsze

W końcu to nie my byliśmy tu pierwsi, tylko one. Co roku miasta zagarniają coraz to większe hektary pól i lasów, które stanowią dom setek zwierząt.
A że przyroda pustki nie lubi, to zwierzęta muszą przystosować się do nowego otoczenia – lub zginąć, np. pod kołami samochodu czy podczas skakania przez ogrodzenie.
- Zwykło się mówić, że zwierzęta wkraczają do miast, a to miasta i żyjący w nich ludzie, rozbudowując przedmieścia, zawłaszczają dotychczasowe siedliska zwierząt, wkraczając na ich tereny i ograniczając ich przestrzeń. Część gatunków, nie mając innego wyjścia, przystosowuje się do nowych warunków, w pierwszej kolejności zatracając naturalny lęk przed ludźmi. Naturalnie trudny do przecenienia jest również fakt, że w zasadzie bezwysiłkowo mają dostęp do stołówki wypełnionej po brzegi – dodaje Hubert Wiśniewski.
Warto więc zastanowić się, gdy następnym razem wyrzucimy resztki jedzenia w krzaki, zamiast do kosza na śmieci.

Przeciwdziałać? Tylko jak?

Jeśli już weszliśmy z butami w świat zwierząt, czy można to jakoś odkręcić? Niestety, nie. Jest nas coraz więcej, a miasta coraz bardziej się rozrastają. Z drugiej strony, chcemy być coraz bliżej natury – stąd popularność małych osiedli na granicy lasów. Wszystko to powoduje, że leśno--miejskie zwierzęta będą obecne w naszym życiu.
- Moim zdaniem, nie ma już szans na przeciwdziałanie temu zjawisku. Z jednej strony urbanizacja postępuje, chcemy żyć bliżej natury, a zatem miasta będą się rozrastać. Z drugiej strony takie zjawiska, jak np. działania prewencyjne, których celem jest wyeliminowanie zagrożenia w postaci Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF), czy ze strony natury ucieczka przed drapieżnikami powodują, że zwierzęta szukają miejsc z ich punktu widzenia bezpiecznych – wylicza Józef Kubica, Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych.

Ptasie wakacje... w Polsce

Również zauważalnym elementem synantropizacji jest pozostawanie na zimę tych gatunków ptaków, które jeszcze kilkanaście lat temu regularnie migrowały w cieplejsze rejony.
- Sprzyjają temu zjawisku zmiany klimatu. Z roku na rok notujemy przecież rekordowo ciepłe i bezśnieżne zimy. Nie bez znaczenia jest także fakt, że do rzek trafia z oczyszczalni woda o kilka stopni cieplejsza, niż zazwyczaj. Do tego niezamarzające ujścia kolektorów z elektrowni podnoszące temperaturę wody np. w Zalewie Rybnickim. Jeśli dodamy do tego ludzi dokarmiających ptaki, to mimo silnego instynktu zmuszającego do odlotu, część osobników zostaje – wylicza Grzegorz Cekus, nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz.
Co zatem pozostaje nam, ludziom? Chyba tylko przyzwyczaić się do nowych sąsiadów, ale jednocześnie nie akceptować ich bezkrytycznie. To wciąż dzikie zwierzęta i tym groźniejsze, że bez instynktu strachu przed człowiekiem. Warto o tym pamiętać, widząc na swojej drodze, podczas spaceru osiedlową aleją, dzika, łosia czy nawet, wydawałoby się, sympatycznego jeża.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto