Antosia Wieczorek i jej rodzice czekają już na efekty operacji, która dała nadzieję. Nadzieję na samodzielne chodzenie malutkiej knurowianki. Udało się dzięki ludziom o otwartych sercach.
Antosia Wieczorek Losem małej dziewczynki żył nie tylko Knurów, gdzie państwo Wieczorek mieszkają, ale Gliwice i cały powiat. A nawet - ludzie gorących serc z różnych zakątków Polski. Zewsząd docierały wieści, o dobrych gestach pisano w internecie, donosiła telewizja. Dziesiątki akcji, koncertów charytatywnych, turniejów piłkarskich oraz aukcji. Wszystko w jednym celu - uratować nóżki Antosi.
Półtorej roku temu na świat przyszła Antosia Wieczorek. Okazało się, że córeczka Lilianny i Radosława cierpi na niezwykle rzadką wadę wrodzoną - Hemimelię strzałkową. Młodym rodzicom sen z powiek spędzały wizje dożywotniego protezowania Antosi.
Wiara czyni cuda
- Ale podświadomie rodzice wierzyli, że ich córeczka będzie mogła stanąć na własnych nóżkach. Okazało się, że w USA jest lekarz, który z powodzeniem przeprowadza zabiegi u dzieci z podobnymi wadami co Antosia - opowiada Lilianna, mama dziewczynki.
Kiedy udało się odnaleźć sposób leczenia, na przeszkodzie stanęła cena - milion polskich złotych.
Wokół małej Antosi w krótkim czasie zebrała się duża grupa ludzi dobrej woli, którzy zaangażowali się w zbiórkę pieniędzy. Przełom nastąpił w czerwcu, kiedy po ponad półrocznym czekaniu, rodzina Wieczorków otrzymała od NFZ informację, że początek leczenia Antosi zostanie zrefundowany.
- Troszkę odetchnęliśmy. Zaczęliśmy żyć jak inni, trochę zapominając o tym co nas, a przede wszystkim Antosię, czeka. Poczuliśmy się jak normalna rodzina, która może cieszyć się swoim towarzystwem. Jesteśmy szczęśliwi, że udało się pokonać trudną przeszkodę - uśmiecha się Lilianna Wieczorek.
Wczoraj o godz. 14:30 Antosia Wieczorek przeszła pierwszą poważną operację w swoim życiu. Zabieg polegał na rekonstrukcji stawów skokowych, wyprostowaniu piszczeli, na okres sześciu miesięcy będą założone specjalne aparaty, a później długa, ciężka rehabilitacja.
Najtrudniejsze będą pierwsze miesiące, gdzie rany będą głębokie, a ich czyszczenie będzie bardzo czasochłonne. Z upływem kolejnych tygodni dziewczynkę czeka systematyczne podkręcanie śrub, które mają służyć wydłużeniu mięśni, ścięgien i kości. - Bólu boimy się chyba najbardziej. Ciężko jest rodzicom patrzeć jak ich dziecko cierpi. A na to musimy być gotowi. Czy w ogóle da się przygotować na ból? - pyta zatroskany ojciec.
Mimo gorszych dni i momentów zwątpienia, sympatyczna rodzina z Knurowa dzielnie radziła sobie z tym wszystkim, co zgotował im los. - Dzięki temu, że wierzyliśmy, że można, nie poddaliśmy się. Mogliśmy na siebie liczyć. Wzajemnie wspieraliśmy się z mężem i oczywiście dziecko, które dla rodziców jest największym szczęściem. Każdy uśmiech maleństwa dodawał nam sił i dawał przekonanie do robienia rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe - tłumaczy Lilianna Wieczorek.
Co to za choroba?
Antosia cierpi na niezwykle rzadką wadę wrodzoną - Hemimelię strzałkową. W obu nóżkach dziewczynki brakuje kości strzałek, piszczele są wygięte, w stópkach brakuje palców, a paluszki lewej rączki są ze sobą zrośnięte. - Na co dokładnie cierpi Antosia dowiedzieliśmy się po kilku miesiącach. Usłyszeliśmy, że naszą córkę najpewniej czeka amputacja - wspomina Lilianna Wieczorek.
Hemimelia to nie choroba, a zespół wad wrodzonych. zdarza się 1:250tys. urodzeń.
Na to właśnie schorzenie cierpi m.in słynny paraolimpijczyk - Oscar Pistorius.
Chcecie coś napisać małej Antosi, podzielić się swoim zdaniem. Możecie tutaj pokazać, że jesteście razem z rodziną Wieczorków w tym ważnym dla nich momencie
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?