Kaplica Gallich w Gliwicach i historia włoskiego rodu. Unikalna opowieść Mariana Jabłońskiego
John Baildon w rodzinie Gallich Kiedy John Baildon po przybyciu do Gliwic ze Szkocji w r. 1796 uruchamia pierwszy koksowy piec hutniczy, staje się jedną z pierwszych osób na Górnym Śląsku. Jest doskonała partią do żeniaczki, kawaler i w dodatku niesamowicie bogaty. Nie wiadomo jak to się stało że zimny jak lód Szkot John zakochał się w gorącej włoszce Helenie ( 1784-1859) – córce Francesco Galli. W każdym razie w r. 1804 odbyło się ich huczne wesele, a efektem małżeństwa było aż 5 synów i 2 córki. Mieszkają na razie w Gliwicach na rynku w kamienicy teścia – Francesca. Jedynym warunkiem jaki Francesco postawił Baildonowi byłego przyrzeczenie, że dzieci z tego małżeństwa będą wychowywane w wierze katolickiej. Zapewne była to trudna decyzja dla protestanta Baildona, ale przystał na ten warunek i dochował przyrzeczenia do końca swych dni. Francesco Galli 12 lat po ślubie córki Heleny, w r.1816 kupuje majątek ziemski z pałacem i folwarkiem w Bełku k. Rybnika. To tutaj Helena Galli wychowuje swe dzieci i tu umiera dwójka z nich – Maria i Wiliam. Leżą na małym cmentarzyku w Bełku przy starym drewnianym kościółku św. Marii Magdaleny. Zapewne do tego właśnie kościółka na msze zdążała rodzina Baildon-Galii, ale bez Johna który jako protestant jeździł samotnie do kościoła ewangelickiego w Tarnowskich Górach.