Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po siedmiu dniach koniec pożaru Gumitexu w Toszku [Aktualizacja] [WIDEO + ZDJĘCIA]

JH
Strażacy, którzy od minionego wtorku gasili płonące odpady gumowe na terenie firmy Gumitex zakończyli we wtorek 9 maja o godz. 19.18. akcję. 10 tys. metrów kw pożarzyska zostało protokolarnie przekazane właścicielowi.

Z ogniem walczyło 150 strażaków z kilku miast, zawodowcy i ochotnicy. Akcją na zmianę dowodziło 10. kierowników akcji.

- To na razie jedyne liczby, jakie jesteśmy w stanie podać. Nie wiemy jeszcze ile zużyliśmy benzyny, ile wody poszło. Czas na liczenie, w tym także strat po naszej stronie. Mamy uszkodzone węże pożarnicze, aparaty ochronne dróg oddechowych i kilka samochodów. Cud, że przy tak dużej i trudnej akcji nie ucierpiał żaden strażak. Nikt się nie podtruł, nawet nogi nie skręcił - mówi mł. bryg. Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickich strażaków.

Teraz przed strażakami żmudny czas przekopywania się przez powstałe podczas akcji dokumenty. Muszą zdać raport, co w każdej minucie się działo, dlaczego dowodzący akcją podejmowali takie, a nie inne decyzje.

Na pogorzelisku w Toszku analizę powietrza wykonuje automatycznie aparatura należąca do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska - delegatury w Częstochowie. Jak mówi Anna Wrześniak, Śląski Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Katowicach, z zebranych na razie informacji wynika, że całemu zdarzeniu sprzyjała pogoda - wiejący wiatr wiał bowiem tak, że niepokojąco wyglądający czarny dym został zwiany w kierunku pól, a nie domostw.

Przypomnijmy, że pożar w Gumitex-ie wybuchł w miniony wtorek,3 maja ok. godz. 19. Na placu firmy Gumitex były składowane nie tylko opony, ale także wykonane z gumy taśmociągi. Sprasowane, usypane na kilkumetrowych pryzmach, a więc trudne do gaszenia. Akcję dodatkowo utrudniał brak hydrantów. Strażackie wozy pobierały go z oddalonego o około dwa kilometry zamku. Płomień zaczął się rozprzestrzeniać ze środka placu. Niewykluczone, że ktoś go podłożył celowo. Prowadząca śledztwo policja ma nadzieję, że obraz zarejestrował zakładowy monitoring.

Co stanie się ze stopionymi pryzmami gumowych wyrobów? Strażacy podkreślają jedynie, że ich rola zakończy się wraz z protokolarnym przekazaniem terenu po zakończeniu akcji właścicielowi, a jeśli go nie ma policji. To właściciel powinien zdecydować co zrobić z odpadami.

Jeszcze w piątek, 6 maja burmistrz Toszka apelował do mieszkańców, aby nie opuszczali swoich domów, jeśli nie muszą. Grzegorz Kupczyk, burmistrz Toszka zaapelował do mieszkańców, aby jak najmniej przebywali na wolnym powietrzu, ponieważ w powietrzu unoszą się gryzące dymy i uciążliwe gazy. Jak poinformował, w powietrzu jest duża ilość pary wodnej. Gmina pomogła strażakom, dostarczając im prowiant oraz stawiając toi-toi.

Strażacy przez kilka kolejnych dni powtarzali: – Co prawda ognia już nie widać, ale nadal prowadzimy działania. To wciąż jest dogaszanie, choć na zewnątrz nie widać już ognia. Tli się on jednak wewnątrz pryzm gumowych, sprasowanych odpadów. Nad miastem nie unoszą się już wyłącznie kłęby czarnego, toksycznego dymu – mówił nam w piątek mł. bryg. Dariusz Mrówka, rzecznik gliwickich strażaków. - Akcji nie liczymy już w godzinach, ale dniach. .

Na szczęście nikt nie ucierpiał, jednak gaszenie wszelkich składowisk jest trudne. To wiele warstw, tutaj dodatkowo materiał gumowy. Strażacy używali głównie piany.

Najbliższymi sąsiadami Gumitex-u są państwo Bieńkowie z ul. Dworcowej 2. Damian Bieniek akurat spał, gdy rodzice którzy akurat wrócili do domu zaalarmowali, że widzą płomienie. Te po kilku minutach zamieniły się w słupy ognia.

– Baliśmy się, żeby ogień nie przeniósł się na nasz dom. Tym bardziej, że wcześniej było to już kilka pożarów, tyle że na mniejszą skalę – mówi Damian Bieniek.

Strażackiej akcji przyglądali się tak obecni, jak i byli pracownicy. Zwłaszcza ci pierwsi twierdzili, że nie byliby zaskoczeni gdyby ogień podłożono celowo.

– Tu się fatalnie pracowało. Robota ciężka, na dodatek pracodawca płacił nam w ratach – stwierdził jeden z mężczyzn.

Tymczasem rok temu przeciwko planom Gumitex-u protestowali okoliczni mieszkańcy. Chodziło o montaż instalacji do spalania gumowych odpadów.

Zastrzeżenia do pracy firmy mieli także strażacy. Zwracali m.in. uwagę, że gumowe materiały znajdują się zbyt blisko budynku biurowca.

W środę usiłowaliśmy się skontaktować z przedstawicielami firmy. Kierownik zakładu Marek Lepczyński powiedział, że nie jest upoważniony do rozmów z dziennikarzami. Odesłał do prezesa Joachima Hornika. Nie udostępnił nam jednak do niego telefonu komórkowego. Telefony stacjonarne w firmie natomiast nie działały. Do południa w środę właściciel nie skontaktował się także ze strażakami.

Zgłoszenie o pożarze napłynęło we wtorek ok. godz. 19. Płonęły opony złożone na terenie 10 tys. metrów kw.

Pożar udało się wstępnie opanować jeszcze we wtorek wieczorem. Zażegnano wówczas zagrożenie, że ogień rozprzestrzeni się na sąsiednie tereny. Jednak wysoka temperatura, struktura płonącego materiału i dym utrudniają akcję – strażacy pracują przy pożarze w aparatach ochrony dróg oddechowych.

Masz zdjęcie pożaru? Prześlij na [email protected]!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gliwice.naszemiasto.pl Nasze Miasto