Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomagali uchodźcom przy granicy. "Każda historia była inna i równie poruszająca"

Anna Borowiak
Anna Borowiak
Julia Adamczewska-Kaszkowiak i Weronika Kunicka w Lubyczy Królewskiej
Julia Adamczewska-Kaszkowiak i Weronika Kunicka w Lubyczy Królewskiej arch. prywatne
Do punktu recepcyjnego w Lubyczy Królewskiej w powiecie tomaszowskim docierają autokary pełne uchodźców z Ukrainy ogarniętej inwazją Putina. Przybywają też transporty wypełnione pomocą materialną dla zgromadzonych tu Ukraińców. Docierają też wolontariusze, którzy chcą pomagać potrzebującym. Wśród nich znalazła się Julia Adamczewska-Kaszkowiak, która mieszka w Słocinie oraz Łukasz i Weronika Kuniccy z Mosiny.

Lubycza Królewska to niewielka miejscowość w pobliżu przejścia granicznego w Hrebennem. Tamtejsza hala sportowa zmieniła się w punkt recepcyjny dla tych, którzy uciekają przed wojną. Na miejscu pracuje sztab wspaniałych wolontariuszy, którzy przez całą dobę niosą pomoc naszym wschodnim sąsiadom. Z pomocą na granicę pojechali również Julia Adamczewska-Kaszkowiak, która mieszka w Słocinie oraz Łukasz i Weronika Kuniccy z Mosiny.

- Każdy, kto jest przeciwny temu, żeby pomagać uchodźcom, powinien sam tam pojechać i na własne oczy zobaczyć ogrom tej tragedii. Powinien sam zobaczyć, jak to jest spakować całe swoje życie w jedną walizkę i uciekać przed wojną - mówi Julia Adamczewska-Kaszkowiak, która w poniedziałek w nocy wróciła z punktu recepcyjnego utworzonego w miejscowości Lubycza Królewska.

Nie potrafili siedzieć z założonymi rękami. Na apel o wsparcie zbiórki i przekazanie najpotrzebniejszych artykułów ludzie odpowiedzieli błyskawicznie. Dzięki temu, w pobliżu hali sportowej w Lubyczy Królewskiej, utworzyli punkt gastronomiczny, w którym uchodźcy po przekroczeniu granicy mogli otrzymać ciepłe jedzenie i picie. Podróż w jedną stronę zajęła im siedem godzin. Mimo zmęczenia, przez prawie trzy dni wspierali uchodźców przygotowując ciepłe jedzenie.

Pomogli grodziscy przedsiębiorcy i ludzie o wielkich sercach. Firma Waldi przekazała 35 kilogramów kiełbasy, a pozostałe 70 organizatorom akcji udało się kupić w bardzo korzystnej cenie. Piekarnia Gwóźdź przekazała ponad 130 bochenków chleba i słodkie wypieki.

- Chciałabym za to bardzo podziękować. W dwa dni zebraliśmy wszystko, co było potrzebne - jedzenie, opatrunki, mleko dla dzieci. Dziękujemy tym firmom, wszystkim ludziom oraz Centrum Kultury Rondo. Każdy dał tyle, ile mógł. Zebraliśmy też pieniądze, za które też kupiliśmy najpotrzebniejsze artykuły - mówi pani Julia.

"Każda historia była inna i równie poruszająca. Każda chwytała za serce"

- Wyjazd do Lubyczy Królewskiej był inicjatywą Łukasza, razem z jego żoną postanowiliśmy pojechać i pomóc. Od ośmiu lat pracuję z Ukraińcami, czułam się zobowiązana do tego, żeby wesprzeć ich w tej trudnej sytuacji. To, co zrobiliśmy, to oczywiście kropla w morzu potrzeb - przyznaje skromnie nasza rozmówczyni.

Cały punkt, jak podkreśla, jest świetnie skoordynowany. Na miejscu pracują wolontariusze, strażacy, policjanci. I choć wszyscy starają się jak mogą, nie da się ukryć, że przeważają tu ludzkie dramaty.

- Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko. Wiele osób zamknęło się przez dramatyczne wydarzenia, ale byli też tacy, którzy dzielili się przeżyciami i opowiadali o tym, co ich spotkało. Każda historia była inna i równie poruszająca. Każda chwytała za serce. Przez cały weekend udało nam się trzymać, ale w drodze powrotnej nerwy puściły, płakaliśmy wszyscy w samochodzie - opowiada pani Julia.

"Ci wszyscy ludzie cieszą się z każdej, nawet drobnej pomocy"

Wielu Ukraińców mówiło o tym, że chcieli zostać w swojej ojczyźnie. Ale zimne, mokre schrony, wyjące alarmy, przerażały przede wszystkim dzieci. I dlatego wielu z nich zdecydowało się na ucieczkę.

- W pewnym momencie podszedł do mnie chłopiec w wieku mojego syna, około 14-letni. Zapytał, czy może wziąć sok. Dałam mu jeszcze czekoladę. Wtedy bardzo mocno się do mnie przytulił, a w jego oczach było widać ogromną wdzięczność. Ci wszyscy ludzie cieszą się z każdej, nawet drobnej pomocy. Im naprawdę nie chodzi o to, żeby coś dostać. Często musieliśmy ich prosić, żeby wzięli coś jedzenia. Pakowaliśmy im słodycze do kieszeni. Mamy troszczyły się o dzieci, nie o siebie. Jak już przychodziły po coś ciepłego, to z myślą o nich, nie o sobie - relacjonuje pani Julia.

Dalej wspomina poruszającą historię 3-letniej dziewczynki, która nie chciała wejść do punktu zorganizowanego w hali sportowej. Od pierwszych dni wojny siedziała w schronie i bała się zamkniętych przestrzeni.

- Cały czas krzyczała "nie do schronu" - opowiada nasza rozmówczyni.

Punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy jest świadkiem wielu dramatów i wzruszeń.

- Nigdy nie widziałam tylu ludzi idących w jednym kierunku, których zjednoczyła wspólna sprawa. Chciałabym to zobaczyć w normalnych okolicznościach, a nie w obliczu wojny. Przez całe swoje życie nie usłyszałam tylu słów wdzięczności, ile przez ten weekend. Na twarzach tych ludzi widać ogromny smutek, ale w takich miejscach mają zapewnione schronienie, jedzenie, pomoc medyczną. Ludzie prywatnymi samochodami dostarczają na granicę najpotrzebniejsze rzeczy. Potrzeba wszystkiego - od rąk do pracy, po jedzenie, opatrunki - wylicza.

AKTUALIZACJA

Grodziscy przedsiębiorcy wsparli kolejną wyprawę na granicę. Pod koniec tygodnia firma Waldi przekazała 30 kilogramów kiełbasy, a kolejnych 35 organizatorom akcji udało się kupić w bardzo korzystnej cenie. Z kolei Piekarnia Gwóźdź przekazała ponad 150 bochenków chleba i słodkie wypieki.

Julia Adamczewska-Kaszkowiak i Weronika Kunicka w Lubyczy Królewskiej

Pomagali uchodźcom przy granicy. "Każda historia była inna i...


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na grodzisk.naszemiasto.pl Nasze Miasto